sobota, 10 maja 2014

Chapter XVIII

No i jak? Na koncercie nic się nie stało, a chłopcy są cali i zdrowi :D
******    

 Dni spędzane w szpitalu dłużyły się niemiłosiernie. Personel nie był dla mnie tak wyrozumiały jak w stosunku do Nialla i nie chcieli wypuścić mnie wcześniej. A z racji, że byłam jeszcze niepełnoletnia wypisanie się na własne żądanie nie wchodziło w grę. Błagam blondyna, aby mnie jak najszybciej stąd wypisał, ale stwierdził, ze woli poczekać te kilka dni, aż lekarze uznają, że nic mi nie grozi i sami mnie wypuszczą. Przy okazji wdałam się z nim w małą kłótnię. On sam zażądał swojego wypisu, a mnie już nie można? Gdzie tu sprawiedliwość na tym świecie?! 
     Fanów pod szpitalem ciągle przybywało, więc chłopcy byli zmuszeni, do powiedzenia ''po części'' prawdy. Kilka dni temu podczas konferencji prasowej, na której zabrakło tylko Nialla, ogłosili światu, że stan Horana się poprawił i jest już całkowicie zdrowy, jednak musiał zostać w szpitalu na dodatkowe badania. W ten sposób moja obecność tutaj, jak również mój stopień pokrewieństwa z Horanem nadal utrzymany był w głębokiej tajemnicy, o której wiedział tylko personel medyczny. Na szczęście lub nie, Paul wkroczył do akcji i poinformował samego dyrektora szpitala, że jeżeli ktoś z jego podwładnych piśnie choćby słówko o tym, że Niall jest już zdrowy i przebywa na oddziale tylko ze względu na siostrę- poniosą surowe konsekwencje. Podobno mężczyzna zapewnił managera, że jeżeli to się stanie, on sam poniesie za to wszelkie konsekwencję, a osoba, która to zrobiła momentalnie straci pracę. Nie za bardzo uśmiechał mi się ten układ. Nie chcę, aby z mojego powodu, personel medyczny miał stawiane jakieś warunki od których zależy ich przyszłość i praca.
     Pomimo tego, że doskonale wiedziałam, że to wszystko było robione specjalnie po to, aby mnie chronić oraz nie miała na karku wrzeszczących fanek chłopców i paparazzi, miałam cichą nadzieję, że Niall przerwie te kłamstwa i powie prawdę. Nie chciałam, aby te wszystkie osoby, które stoją przed budynkiem i modlą się o zdrowie swojego idola, były okłamywane. Próbowałam już kilka razy, przemówić wszystkim do rozsądku, ale ucinali pogawędkę jednym słowem i więcej do niego nie wracali. 
-Alison!- Do moich uszu dobiegł radosny głos Harry'ego. Spojrzałam na chłopaka, który bezceremonialnie wpakował się do sali i usiadł na krześle, które zwykle byłe zajmowane przez mojego brata, albo ''niańkę'' jak w myślach przezywałam Zayn'a. Mimo, że obiecałam wszystkim, że wrócę do Irlandii, jak przystało na grzeczną dziewczynkę, to uparli się, że musi być ktoś kto będzie miał mnie ciągle na oku i upewni się, że nic nie kombinuję. Codziennie na kilka godzin wpadał, któryś z chłopców, potem wychodził i zastępował go inny. Z racji tego, że jest wcześnie rano, nie spodziewałam się tutaj nikogo przynajmniej do dwunastej. Jak widać, pomyliłam się.
- Co jest Pudlu?- Zapytałam opierając głowę o poduszki i podciągając kolana do góry. Harry nienawidził, kiedy przezywałam go ''Pudel'', a według mnie uroczo wyglądał kiedy się złościł. Tak było i tym razem. Z satysfakcją obserwowałam jak na jego policzki wkrada się delikatny rumieniec.
- Nie wkurwiaj mnie dziewczyno...- Warknął kręcąc głową. Jego włosy radośnie podskakiwały przy każdym jego ruchu.- Jak się czujesz?
- Bywało lepiej...- Mruknęłam zamykając oczy. Wczoraj wieczorem lekarz wziął mnie na dodatkowe badania i okazało się, że moje złamane kilka lat wcześniej żebro, źle się zrosło. Od razu poinformował o tym fakcie Nialla i pozostałych chłopaków. Mieli zabrać mnie na salę operacyjną i... Zrobić wszystko, aby żebro się na nowo zaczynało zrastać. Jak? Nie miałam pojęcia, do czasu, aż usłyszałam urywek ich rozmowy. Podadzą mi lek usypiający, a kiedy zasnę, na nowo połamią kość i nastawią ją tak, aby mogła się bez przeszkód zrosnąć. Brzmi przerażająco, pocieszam się faktem, że będę pod silną narkozą i nie będę nic czuć. Czy tylko ja mam takiego pecha w życiu, że przychodząc do szpitala ratować własnego brata, zostaję zakażona przez czyjąś durną nieuwagę, a potem w wynikach wychodzi mi, że po mojej przeszłości pozostał mały ślad? - Boję się...- Szepnęłam mając nadzieję, że chłopak tego nie usłyszy.
-Będzie dobrze. Nic nie poczujesz...- Powiedział. A jednak, usłyszał. - Nie mogę uwierzyć w to, że nikomu nie powiedziałaś o tym co się działo w szkole...
- To pogorszyłoby sprawę Harry...- Otworzyłam oczy wpatrując się w niego. - Gdyby ktoś się o tym dowiedział, nie miałabym życia. Wszystko obróciłoby się przeciwko mnie. Liam już wam wszytko tłumaczył.
     Liam jako jedyny z całej piątki, rozumiał przez co musiałam przechodzić. Wiedział jak się czułam... Starał się tłumaczyć pozostałym dlaczego prześladowana osoba, nie jest w stanie powiedzieć o tym komukolwiek, ale nie mam pojęcia, czy któryś z chłopców coś zrozumiał, a tym bardziej zapamiętał. Mimo wszystko byłam mu ogromnie wdzięczna.
- Tak wiem...Zapędzeni w kozi róg nie widzą drogi ucieczki.- Zacytował słowa swojego przyjaciela, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
     Nagle drzwi otworzyły się i weszła przez nie pielęgniarka z igłą w ręce. Wiedziałam co to oznacza. Nadszedł czas na moje żebro. Chwyciłam szybko dłoń chłopaka i ścisnęłam mocno, zamykając oczy. Nie chciałam tego widzieć. Kobieta nie patrząc na mnie chwyciła, moją drugą rękę i po chwili czułam jak wbija mi igłę w ramię. Byłam pewna, że lada chwila, a połamię rękę Harry'emu- tak mocno ją trzymałam.
- Za kilka minut przyjedzie lekarz i zabierze cię na salę.- Usłyszałam, a po chwili kobieta wyszła. Lek zaczynał działać niemal natychmiast. Czułam jak moje powieki robią się ciężkie. Chwile później odpłynęłam...

*****
     Widziałem jak Alison odpływa. Gdy bylem już pewny, że dziewczyna zasnęła, delikatnie wyswobodziłem swoją dłoń z jej uścisku i przywróciłem jej krążenie. Lou coś wspominał, że Al panicznie boi się igieł, ale nie sądziłem, że aż tak. Wyszedłem na korytarz zaczepiając idącego lekarza i upewniając się, że operacja nadal będzie trwać tyle czasu o jakiej byliśmy poinformowani.
     Opuszczając szpital, uśmiechnąłem się do krzyczących fanów. Nieśmiało pomachałem w ich stronę i szybko skierowałem się w stronę mojego samochodu, aby po chwili wyjechać z parkingu z piskiem opon. Kierowałem się w stronę hotelu, gdzie wszyscy się zatrzymaliśmy. Po tym jak Alison zmusiła Nialla do powrotu do hotelu i odpoczynku, nie ruszył się stamtąd nawet na krok. Ze szpitala wychodził tylnym wyjściem i tak samo wchodził. Za budynkiem zwykle czekało już na niego auto, do którego wsiadał i jechał do hotelu. Jak na razie, nikt go nie przyłapał. 
     Sprawnym ruchem zmieniałem kolejne biegi, chcąc znaleźć się jak najszybciej w pokoju i omówić jeszcze raz nasz plan. Kiedy blondyn opowiedział nam, co działo się w szkole Alison, postanowiliśmy, że wszystkie osoby, które tak bardzo skrzywdziły blondynkę muszą za to odpowiedzieć. Paul, po długich prośbach zdobył ich adresy więc mogliśmy zacząć działać.
-Harry, jesteś wreszcie!- Zawołał Lou, widząc mnie wchodzącego do salonu. - Ile ma trwać operacja?
- Bez zmian - dwie godziny, wyrobimy się?- Zapytałem reszty, a Niall skinął głową.
- Dobra, ogółem macie cztery osoby. Jeżeli się pośpieszycie, zdążycie wrócić do szpitala zanim Ali się obudzi...- Mruknął. Ciągle był zły, ponieważ zabroniliśmy mu jechać z nami. Nie mogliśmy ryzykować, że ktoś go zobaczy na ulicy, kiedy cały świat wie, że ''leży w szpitalu''. W tym czasie, kiedy my mieliśmy odwiedzić ''przyjaciół'' Al, on miał być w szpitalu i czekać, aż Alison się obudzi.
- Zbieramy się.- Rzucił Zayn i chwycił swoją kurtkę, zarzucając ją na ramiona. Po kilku minutach, każdy z nas rozjeżdżał się w swoją stronę.

********

     Budząc się wiedziałam, że Niall siedzi obok mnie i uważnie się mi przypatruje. Powoli uchyliłam powieki, chcąc się upewnić, że się nie myliłam. Miałam rację. Kiedy tylko jego niebieskie tęczówki, zarejestrowały, że się ocknęłam i wpatruję się w niego, na jego ustach pojawił się radosny uśmiech.
- Wszystko OK?- Zapytał wciskając obok mojego łóżka guzik, który miał przywołać pielęgniarkę. Skinęłam głową. W kącikach oczu, ciągle czułam działanie narkozy, ale dzielnie walczyłam z tym, aby nie zasnąć.
- Chcę stąd iść...- Wyszeptałam cicho, zamykając na chwilę oczy.
-Wiem... Postaram się załatwić, aby wypuścili cię jak najszybciej.- Usłyszałam. Uśmiechnęłam się. Może już niedługo opuszczę to miejsce?
     Po chwili drzwi uchyliły się, a do środka powolnym krokiem wszedł lekarz. Uważnie zmierzył mnie wzrokiem i zapisał coś na kartce powieszonej w nogach mojego łóżka.
- I jak się czujemy?- Zapytał, podchodząc do mnie i świecąc małą latarką po oczach.- Boli cię coś?
- Nie...- Pokręciłam głową.- Chcę już stąd wyjść.
     Mężczyzna uśmiechnął się i odłączył mnie od jednej maszyny.
- Jeżeli, żebro zacznie się poprawnie zrastać... Za dwa dni, cię wypuścimy...- Mrugnął do mnie i wyszedł. Odetchnęłam z ulgą. Muszę wytrzymać jeszcze te głupie dwa dni.
- Widzisz? Nawet nie musiałem nic robić- Blondyn zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami. Niepewnie rozglądałam się wokół. Pomieszczenie w którym leżałam nie przypominało mojej starej sali. Wygląda na to, że przewieźli mnie do innego pokoju. Coś czuję, że Niall maczał w tym palce.
     Nagły nieznany mi dźwięk, skupił moją uwagę na blondynie. Zmarszczył brwi wyciągając z kieszeni kurtki telefon i odblokowując go. Chyba dostał wiadomość. Uważnie obserwowałam jak zmienia się jego mimika twarzy. Uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej o ile to możliwe. Spojrzał na mnie przelotnie.
-Chłopcy już tutaj jadą.- Oznajmił chowając urządzenie. Coś mi tutaj nie gra. Czy Niall cieszyłby się tak bardzo z powodu przyjazdu chłopaków? Aż boję się pomyśleć co mój braciszek wykombinował. Ostatnim razem nie skończyło się to tak dobrze...

*Retrospekcja*

     Leżałam w sali przeglądając na laptopie różne strony internetowe. Dzięki Bogu, udało mi się ubłagać Nialla, aby przyniósł mi komputer. Nie mam pojęcia co bym zrobiła, gdyby jedyna moja rozrywka leżałaby w domu i się kurzyła.
     Właśnie przeglądałam twittera, kiedy drzwi sali otworzyły się, a w nich stanął blondyn z zabandażowanym palcem. Za nim widziałam resztę zespołu- każdy z nich miał chociażby jedną część ciała zabandażowaną.
-Co wam się stało?- Zapytałam momentalnie zamykając laptop i kładąc go koło szpitalnego łóżka. Chłopcy wymienili między sobą zdezorientowane spojrzenia i nieśmiało weszli do sali. - No już, gadać!
- No my... Tak jakby...- Zaczął się plątać Louis.- Mieliśmy mały wyścig...
     Zmarszczyłam brwi. Jaki znowu wyścig?
-Możesz jaśniej?- Rzuciłam poprawiając się. 
- No... Wzięliśmy wózki inwalidzkie i zrobiliśmy sobie wyścig.- Wyjaśnił Harry siadając na krześle.
     Czy oni właśnie powiedzieli, ze ścigali się na wózkach inwalidzkich?! Przepraszam bardzo, czy ja na pewno jestem w szpitalu, czy zostałam przewieziona do zakładu psychiatrycznego?!
- TUTAJ W SZPITALU?!- Ryknęłam, płosząc tym chłopaków. - CO WAM DO KURWY NĘDZY WYJEBAŁO?
     Mierzyłam ich wściekłym wzrokiem, dziękując Bogu za to, że jestem podłączona do kroplówki, bo inaczej zerwałabym się z miejsca i porządnie przetrzepała im głowy. Jak można być tak głupim?! Przecież na korytarzach są chorzy ludzie, a oni najzwyczajniej w świecie robili sobie wyścig?!
- Tak wyszło... Nie gorączkuj się młoda. - Powiedział Niall uśmiechając się szeroko. - My też musimy się wyszaleć...
     Pokręciłam głową. Czasami zastanawiam się czy na pewno jestem z jednym z nich spokrewniona. 

*Koniec retrospekcji*

     Nie musieliśmy długo czekać. Po niecałych dwudziestu minutach, do sali wpadli chłopcy, taszcząc ze sobą wielkiego pluszowego miśka. Oczy mimowolnie mi się rozszerzyły, kiedy ich zobaczyłam.
- Co to jest?- Wyjąkałam wskazując na pluszaka. Liam uśmiechnął się i posadził go w kącie pokoju.
- Mały prezent. Wiadomo kiedy wyjdziesz?- Zapytał delikatnie mnie do siebie tuląc.
- Za dwa dni, jak dobrze pójdzie...
     Za dwa dni opuszczam Londyn. Muszę się przyzwyczaić do tej myśli.

*****
Hmm... Myślałam, że wyszedł mi gorzej, ale po kilku poprawkach, nadaje się do pokazania :P
Zaznaczę jedną ważną rzecz: To nie ja wpadłam na pomysł z wyścigami na wózkach inwalidzkich, tylko Tatiana  ( Jej blog: LINK  )
Nudne jak flaki z olejem :) Może w następnym odcinku będzie się coś dziać? :P
A więc... 

10 komentarzy- nowy odcinek!

14 komentarzy:

  1. aaaaaaa cudny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny. @mysweetiejade

    OdpowiedzUsuń
  3. Już nie mogę się doczekać aż ją wypuszczą z tego szpitala. A pomysł z wyścigiem genialny. Zgapiony, ale genialny. Weny i jeszcze raz weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. A i jeszcze się zastanawiam co wymyślili chłopcy w sprawie tych prześladowców.

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietny.... Hahaha wyścigi na wózkach inwalidzkich the vest xdd życzę dużo weny xoxo

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku cuudo ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Ahahahahhahahahh. Wozki inwalickie, wyscig ahhahhaahahh omg. Dusze sie. XD rozdzial swietny. Juz nie moge sie doczekac nexta :p
    @luvmyniallers

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny:) czekam z niecierpliwością na nastepny<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahaha genialny szczególnie wyścig na wózkach :) Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  10. Hahhahah wyścigi wózków hahahah. Dobre zajebisty rozdział z resztą jak keżdy <333333
    Szybko dwaj nexta kochana :*****

    OdpowiedzUsuń
  11. Zostałaś nominowana do Liebster Award szczegóły tuta : http://kim-jack-nasza-historia.blogspot.com/ <3

    OdpowiedzUsuń