piątek, 26 grudnia 2014

"Jeden kubek kawy" || One Shot Louis Tomlinson

''Jeden kubek kawy''

     Przyczepiłam ostatnią czerwoną skarpetę do kominka i odsunęłam się kilka kroków w tył, aby podziwiać swoje dzieło. Ogień radośnie migotał, dając mieszkaniu nie tylko przyjemne ciepło, ale również wprowadzał w świąteczny nastrój. Uśmiechnęłam się, kiedy żadna ze skarpet nie zsunęła się, dzięki czemu mogłam z radością ogłosić, że przygotowania do świąt są zakończone. No… prawie zakończone.
        - Wróciliśmy!- trzask drzwi potwierdził słowa niewidocznego dla mnie jeszcze mężczyzny, a tupot małych stóp, rozchodzących się po całym domu, upewnił mnie w przekonaniu, że Louis nie zgubił po drodze do sklepu Lux.
        - Ciociu Alison!- blond główka czteroletniej dziewczynki przylgnęła do moich kolan.- Wujek Louis kupił nam choinkę! Jest największa i najpiękniejsza jaką widzieliśmy!- zapiszczała ściskając w dłoni swojego wielkiego pluszowego misia.
        - Lux. – Louis wychylił się zza framugi ściągając gruby, czarny sweter- Nie przesadzaj- uśmiechnął się tajemniczo, obejmując mnie w pasie – Ma rację, kochanie- szepnął całując mnie w skroń.
     Zaśmiałam się biorąc blondynkę na ręce i poprawiając blond grzywkę, która opadła na jej czółko. Stylistka chłopaków – Lou - musiała załatwić kilka spraw i niestety nie mogła zabrać ze sobą swojej córeczki. Skoro święta zbliżały się wielkimi krokami, a ja i Louis nie mieliśmy na następne kilka dni żadnych planów, wspólnie postanowiliśmy, że przygarniemy małego skrzata pod nasz dach, do czasu, aż jej mama wszystko załatwi.
        - Gzie postawiliście choinkę?- zapytałam marszcząc brwi.
        - Stoi w przedpokoju- szatyn wskazał głową na wspomniane przez siebie wcześniej pomieszczenie.- Pomyślałem, że poczekamy, aż reszta chłopaków się zjawi i razem ją ubierzemy. Lux strasznie nalegała, aby zaczekać na Harry’ego- dodał cicho. Skinęłam głową odstawiając dziewczynkę na podłogę.- Powinni być za jakąś godzinę, zanim przedostaną się przez te zaspy…
     Pierwszy raz w całym swoim życiu, widziałam Londyn tak zasypany śniegiem. Jednego dnia położyliśmy się spać, a  już następnego, całe nasze podwórko pokryte było białym i zimnym puchem, oczywiście ku uciesze najmłodszych i ku utrapieniu starszych.
        - Lux, masz ochotę upiec ze mną ciasteczka?- zapytałam dziewczynkę, która usilnie próbowała związać razem sznurówki butów Louisa. – A ty słońce- wbiłam palec wskazujący w pierś chłopaka – ściągnij buty. Cały dom jest wysprzątany na przyjazd twojej i mojej rodziny.
     Razem z Louisem przeprowadziliśmy się do Londynu trzy lata temu, zgodnie uznając, że Niemcy – gdzie mieszkałam do dziecka – nie jest dla nas odpowiednim miejscem. Chłopak tęsknił za swoją rodziną, a ja nie miałam serca trzymać go z dala od niej i obserwować to, jak się męczy. Dlatego, kiedy tylko kawiarenka, w której pracowałam zbankrutowała, a właściciel wyjechał z kraju szukając szczęścia gdzie indziej, postanowiłam zrobić niespodziankę chłopakowi i wsiadłam w pierwszy lepszy samolot do Londynu. W Anglii powodziło mi się lepiej niż w swojej ojczyźnie; byłam właścicielką kilku sklepów odzieżowych w kraju oraz za granicą, które z dnia na dzień przynosiły coraz większe zyski.
     Razem z Lux zniknęłam w kuchni, chwytając po drodze zeszyt z przepisami, które niejednokrotnie już przetestowałam i z dumą mogłam stwierdzić, że za każdym razem, kiedy próbuje je wykonać, coraz mniej strat powoduje to zarówno w kuchni jak i w sprzętach znajdujących się w promieniu kilkunastu metrów ode mnie.
        - Ciociu… - szept małej wyrwał mnie z przesiewania mąki do miski. Uniosłam głowę, skupiając swój wzrok na dziewczynce, która z największym skupieniem próbowała otworzyć opakowanie budyniu - Opowiesz mi jak poznałaś wujka?
      Uśmiechnęłam się, wracając pamięcią do pierwszego dnia, kiedy poznałam Louisa. Nie należało ono do najprzyjemniejszych, nie tylko dla niego, ale również dla mnie. Czasami zastanawiam się, co mu odbiło, że postanowił zaprosić obcą dziewczynę, której nie znał nawet imienia na randkę...

* Retrospekcja*

     ‘’Zmęczona opadłam na krzesło, rzucając na stolik ścierkę, którą wycierałam blat. Podparłam głowę na dłoni i tępym wzrokiem wpatrywałam się w ścianę przede mną, modląc się w duchu, aby przez te pięć minut, które zostały do zamknięcia lokalu- nikomu nie zachciało się napić ciepłej kawy. Dźwięk dzwoneczka przy drzwiach, radośnie ogłosił, że moje modlitwy nie zostały jednak wysłuchane, a ja musiałam obsłużyć nowego klienta… albo klientów.
        - Niall idź i zamów kawę na wynos!- usłyszałam, kiedy stanęłam za kontuarem i znudzonym wzrokiem obserwowałam grupę młodych chłopaków przy wejściu. Nie byli niemcami, co można było od razu usłyszeć. Nikt oprócz obcokrajowców nie używał angielskiego, wszyscy mówili po niemiecku. Zmrużyłam oczy zaciekawiona, jednocześnie patrząc na zegar ścienny. Jeszcze tylko trzy minuty…
        - Dlaczego ja?- oburzył się wyznaczony chłopak kręcąc głową.- Niech to zrobi Louis…
     Westchnęłam sfrustrowana stukając paznokciami o blat, chcąc powstrzymać rosnące we mnie zniecierpliwienie. Kiedy w końcu się zdecydują złożyć zamówienie?
        - Jezu, Niall… ty to masz problem…- zawołał najniższy z grupki, kierując się w moją stronę. Wyprostowałam się, kładąc jedną dłoń na kasie, gotową do wpisania zamówienia.- Poprosimy pięć kaw na wynos z mlekiem i podwójnym cukrem.- powiedział, lustrując uważnie spojrzeniem moją sylwetkę.
     Szybko wstukałam odpowiednią cenę na kasie i włączyłam ekspres, aby zaparzył czarny trunek. Odwróciłam się plecami do nieznajomego chłopaka, sięgając papierowe kubki i plastikowe zakrętki. Po trzech minutach na blacie położyłam papierowy stojak z pięcioma, wysokimi kubkami z parująca kawą. Szatyn uśmiechnął się, przywołując gestem kumpli, nie spuszczając ze mnie wzroku. Zamknęłam oczy zażenowana jego zachowaniem, modląc się aby postanowili już sobie pójść.
        - Nie przedstawisz się?- zapytał chwytając w jedną dłoń kubek, a drugą podając mi kartę. Pokręciłam głową, podając mu urządzenie, gdzie wystukał pin do karty, dzięki czemu mógł zapłacić odpowiednią sumę.- To niesprawiedliwe. Ty znasz moje imię, a ja twojego nie- poskarżył się. zanurzając usta w ciepłej cieczy.
        - Nie znam twojego imienia- warknęłam oddając mu niebieski prostokącik i ściągając z bioder biały fartuszek.
        - Chwila, co?- zawołał za mną, kiedy skierowałam się do szatni, gasząc po drodze światło. W regulaminie pisało, że zrobić to mogę dopiero, kiedy ostatni gość opuści lokal, ale zachowanie nieznajomego mi chłopaka, zirytowało mnie na tyle, że miałam gdzieś jego przestrzeganie.- Chcesz powiedzieć, że NAS nie znasz?- wskazał na siebie i czworo swoich towarzyszy. Pokręciłam głową zamykając drzwi na klucz oraz ubierając czarną kurtkę. Podeszłam do drzwi, otwierając je i zmieniając zawieszkę z ‘’otwarte’’ na ‘’zamknięte’’.
        - Przykro mi.- powiedziałam, wskazując na ulicę.- Lokal jest już zamknięty.
     Chłopcy powoli, ale zdecydowanym ruchem opuścili kawiarenkę, jednak jeden z nich stanął za mną, kiedy zamykałam drzwi.
        - Jak możesz nie znać One Direction?- zapytał z niedowierzaniem. Westchnęłam odwracając się do niego twarzą. To ciągle był ten sam chłopak, który składał zamówienie.
        - Jak widać, nie jesteście pępkiem świata.
     Wyminęłam go, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim domu, jednak mocny chwyt chłopaka uniemożliwił mi to.
        - Umówisz się ze mną?- uśmiechnął się cwaniacko, a mnie opadła szczęka. Czy on tak na serio? Zmrużyłam oczy, uważnie skanując twarz chłopaka, jednak oprócz pięknych niebieskich oczu i zniewalającego uśmiechu, nie zauważyłam żadnych odznak, że chłopak sobie ze mnie żartował.
        - Jasne. Tylko najpierw zrobię to- powiedziałam, wyrywając z jego ręki kubek i opróżniając jego zawartość mad głową szatyna.- Zapomnij.- dorzuciłam oddając mu pojemnik i odchodząc.’’

*Koniec retrospekcji*

        - Co potem zrobił wujek?- Lux siedziała na blacie w kuchni wpatrując się we mnie z szeroko otwartymi z przejęcia oczami.W tamtej chwili żałowałam, że nie miałam przy sobie aparatu.
       - Louis… zjawił się dzień później w kawiarni z wielkim bukietem kwiatów i przeprosił za swoje zachowanie- powiedziałam wspominając skruszoną minę chłopaka.- A kiedy nie chciałam przyjąć jego przeprosin, padł na kolana błagając o wybaczenie- zachichotałam.
     Od tamtej pory Louis przychodził codziennie do kawiarni, a po jej zamknięciu gdzieś mnie zabierał i opowiadał o sobie. To on wyjaśnił mi kim jest One Direction oraz co robią w Niemczech.
        - A potem?
        - Potem One Direction wróciło do Londynu, a ja i Lou rozmawialiśmy tylko przez telefon i Internet. Kilka razy przyjechałam do niego, albo on do mnie… powoli zakochiwaliśmy się w sobie, jednak ja bałam się do tego przyznać. Byłam tylko zwykłą dziewczyną, która podawała innym kawę, a on był najpopularniejszym piosenkarzem na świecie… żyłam w przekonaniu, że cokolwiek między nami by było, nie miałoby to przyszłości.- opowiadałam wkładając ciasteczka do nagrzanego piekarnika – Bałam się tego… że kiedy dowie się o moich uczuciach, zniknie z mojego życia, albo mnie wyśmieje.
     Dzwonek do drzwi przerwał moją opowieść, a kilka sekund później do kuchni dobiegł wesoły głos Harry’ego i gwar rozmów pozostałych chłopców.
        - Wujek Harry!- Lux ześlizgnęła się z blatu biegnąc w stronę Hazzy, który pojawił się w progu z szeroko rozłożonymi rękoma. Uśmiechnęłam się wycierając ręce w ściereczkę.  Ta mała uwielbiała naszego Harry’ego.
     Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie i przyciska do swojego torsu. Uśmiechnęłam się opierając głowę na ramieniu Lou i chwytając jego rękę. Uwielbiałam, kiedy był obok mnie, czułam się wtedy bezpiecznie... Okej, tak naprawdę uwielbiałam perfumy szatyna i gdybym tylko mogła, nie odchodziłabym od niego nawet na krok.
        - A jednak cię nie wyśmiałem i zostałem- szepnął całując mnie w kark. Odchyliłam głowę w bok, dając mu większe pole do popisu.- I nie jesteś zwyczajną dziewczyną, jesteś MOJĄ dziewczyną- zaśmiał się, kładąc jedną ze swoich dłoni na moim brzuchu.
        - Dowiedziałeś się przez przypadek. Byłam pijana- wymruczałam poddając się pocałunkom chłopaka. Doskonale wiedział co miał zrobić, abym była potulna jak baranek i niemal błagała o każdy, choćby najmniejszy dotyk.
        - Bardzo dobrze, że tak się stało. Nigdy cię nie zostawię…- powiedział odwracając mnie przodem do siebie i składając pocałunek na czole.- Jesteś dla mnie najważniejsza i…- zawahał się przygryzając swoją wargę. W jego oczach mogłam dostrzec iskierki radości.
        - I?- ponagliłam chłopaka zaciekawiona unosząc wysoko brew.
        - Dobrze, że wylałaś na mnie tą kawę…- zaśmiał się.
     I pomyśleć, że stoimy tutaj, tylko dzięki jednemu kubku kawy…


*******

Mój prezent dla Was pod choinkę. Jak Wam się podoba?
P.S. Dla chętnych zapraszam również tutaj: One Shot || Liam Payne
Spokojnie, nie jest aż taki oklepany jak ten tutaj ;) Z tych dwóch to właśnie ten o Liamie najbardziej mi się podoba ;)

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych świąt! || Urodziny Lou

Udało mi się znaleźć chwilkę, którą poświęcam na napisanie dla Was życzeń.
Miałam pomysł, aby wkleić jakiś oklepany wierszyk z internetu, ale skoro święta są tylko raz w roku, wypada to jakoś odpowiednio uczcić.

Życzę Wam wszystkim pogodnych, rodzinnych i wesołych świąt Bożego Narodzenia, wspaniałej Wigilii, mnóstwa prezentów, niezapomnianych wspomnień oraz udanego i bardzo zakrapianego sylwestra. Życzę Wam, aby nadchodzący rok 2015 był lepszy od tego, abyście spełnili swoje marzenia i postanowienia, oraz abyśmy spotkali się w takim samym gronie za rok ( może już na innym blogu, ale to tak mimochodem) i oczywiście: doczekali się koncertu One Direction w Polsce!
Bloggerom życzę mnóstwa pomysłów na nowe historie oraz na blogi, które prowadzą, a czytelnikom życzę wytrwałości oraz cierpliwości w czekaniu na nowy odcinek ;)

Merry Christmas!

Jak to bywa w Wigilię, pod choinkę kładzie się prezenty. Ja również chciałbym coś Wam dać, jednak... Santa Claus poinformował mnie, że wykonanie tego prezentu nie jest dla niego takie łatwe, dlatego przywiezie go z lekkim opóźnieniem ;) 
Co to takiego? Będziecie musieli zapytać się samego świętego, kiedy tutaj przyjedzie ;)



Dzisiaj oprócz zasiadania do wigilijnego stołu, świętujemy coś jeszcze. Dokładnie 23lata temu na świat przyszedł nasz kochany Louis. Szczerze, nie mogę ciągle wyjść z podziwu, że nasz kochany aniołek ma już 23 lata! I tak, brzmię tutaj jak zakochana po uszy w swoim idolu dziewczynka :)

Lou i tak nie zobaczy tych życzeń, jednak mimo wszystko- wypada je złożyć!

Życzę naszemu kochanemu Louisowi, aby nadal był tak samo uśmiechnięty, tak samo wesoły i tak samo rozbawiał wszystkich do łez, jak teraz. Aby miał mniej chwil, gdzie czuje się ''do niczego'', radośniej patrzył na świat oraz aby był dumny z tego co robi i najważniejsze: z tego kim jest. 
Życzę Ci, Lou, abyś nadal robił to co kochasz: śpiewał razem z chłopakami, grał w piłkę w Doncaster, abyś... był po porostu szczęśliwy. Życzę Ci, abyś zaakceptował fakt, że masz niesamowity głos, i przestał się przejmować złymi opiniami na swój temat- pamiętaj, że zawsze będziemy jeszcze my, a Directioners tak łatwo nie popuszczają ;)
Teraz zapewne spędzasz czas z rodziną i przyjaciółmi, jednak mam w sercu cichą nadzieję, że wiesz jak bardzo jesteś ważny dla nas wszystkich - dla  Directioners - i jesteś z nas dumny. Chyba  doskonale zdajesz sobie sprawę z tego ile osób złożyło Ci życzenia? ;)
Przede wszystkim, życzę Ci zdrowia, szczęścia, uśmiechu i dużo miłości, spełnienia marzeń,wielkiej dziury w pamięci i abyś nigdy nie żałował ani jednej chwili, którą przeżyłeś w swoim życiu.

Happy Birthday Lou!






______________________________________

Zapraszam na odcinek XL KLIK
oraz informuję że blog TFSTNT(jaki skrót o.o) 
obchodzi swoje pierwsze święta! Yeaaaah!
+ dziękuje Alex P. - to właśnie ona jest pomysłodawczynią ''Alis''
Merry Christmas

niedziela, 21 grudnia 2014

Chapter XL


*******
*kilka tygodni później*
Alison P.O.V.

      Firanka kolejny raz gwałtownie się poruszyła odsłaniając  na w pół otwarte okno. Szybko zeskoczyłam z kanapy, zrzucając z siebie ciepły koc i podbiegłam do framugi, mocno ją łapiąc i zamykając. Zasunęłam firankę głośno oddychając z ulgą.

       - Alison miałaś nie wychodzić spod koca.- odwróciłam się w stronę chłopaka, który stał obok leżącego na ziemi materiału z założonymi rękoma. Uśmiechnęłam się delikatnie widząc iskierki rozbawienia w jego oczach.
      - Okno się otworzyło, Lou…- rzuciłam wzruszając ramionami. Szatyn uniósł jedną brew do góry, schylając się po koc i rozkładając go. Powoli do niego podeszłam, a kilka sekund później ciepły materiał zarzucony został na moje ramiona.- Że też musieli wyłączyć prąd i ogrzewanie- mruknęłam pod nosem.
      - Al, huragan zerwał nicie energetyczne, więc to nie jest wina elektrowni- zaśmiał się, lekko szturchając mnie w kierunku kanapy. Opadłam na nią, podciągając ciepły koc i podkulając nogi. Louis znikł na chwilę w kuchni, a kiedy kolejny raz się z niej wyłonił trzymał w rękach dwa ciemne kubki. Zmarszczyłam nos, kiedy podał mi jeden, a na jego wierzchu zobaczyłam bitą śmietanę, wiórki czekoladowe, tęczową posypkę i czekoladową rurkę.- Szalone słodkie kakao- rzucił ujmując swój kubek w obie dłonie. Zaskoczona spojrzałam na niego, aby po chwili posłać mu szyderczy uśmiech.
      - Hannah Montana?
      - No co?- Wzruszył ramionami – Ulubiona bajka dziewczynek, za każdym razem, gdy wracam do domu, niemal siłą jestem zaciągany przed telewizor i zmuszany do oglądania Miley. Te małe przylepy doskonale wykorzystują fakt, że jestem w domu.- zaśmiał się wpatrując w ogień w kominku.
      - Jasne. Po prostu w sercu jesteś wielkim fanem Miley Cyrus- zironizowałam wyciągając rurkę czekoladową i oblizując ją z kakao i bitej śmietany.
      - Tak, a swoim domu w Londynie mam wielką kulę z teledysku ‘’Wrecking Ball’’- dorzucił cierpko, dźgając mnie w żebra. Zaśmiałam się cicho, zanurzając usta w ciepłym płynie, wpatrując się w skaczące płomyki ognia. –Co jest?

      - Zastanawiam się…- mruknęłam cicho, spuszczając wzrok na swoje ręce. – Dlaczego… wróciłeś?- zapytałam nieśmiało ściskając mocniej kubek w dłoni. Wszyscy chłopcy postanowili wrócić do Londynu, chcąc odwiedzić rodziny i spędzić trochę czasu ze swoimi dziewczynami. Jako, że Niall już był w domu, przyleciała do niego Barbara i razem wyszli na romantyczny spacer z samego rana, kiedy pogoda – jeszcze dopisywała.  Kilka godzin temu, kiedy siedziałam na dywanie w salonie śledząc najnowsze wiadomości odnośnie zbliżającej się wichury, zadzwonił z informacją, że on i Barbara nie zdążą wrócić do domu, więc zatrzymają się u jego znajomych. Dorzucił też, że mama i tata postanowili zostać na noc u naszej cioci, nie chcąc się za bardzo narażać. Sądziłam, że najbliższe kilka godzin, z szalejącym wiatrem za oknem spędzę sama, jednak zaraz kiedy padła łączność i prąd, po całym domu rozległo się mocne pukanie do drzwi. Zdziwiłam się, kiedy zauważyłam za nimi Louisa.- Jeżeli nie chcesz… to nie mów- dodałam szybko, nie chcąc urazić chłopaka.
      - Nie- przerwał mi- powiem ci… kiedy ty obiecasz mi, że powiesz dlaczego płakałaś, kiedy się pojawiłem.
     Zacisnęłam mocno powieki, żałując, że zadałam to pytanie. Nie mogłam mu powiedzieć, że przez dwie godziny oglądałam wszystkie możliwe programy, gdzie osądzano mnie  o przerwę One Direction, oraz na czytaniu niemiłych wiadomości, skierowanych w moją stronę od ich fanów.

*Retrospekcja*

     Znudzona przełączałam kanały na pilocie, chcąc znaleźć coś co będzie mogło mnie zainteresować, jednak jak na złość w telewizji leciały same powtórki programów. Westchnęłam, kiedy natrafiłam – kolejny raz – na początek listy kanałów, decydując się zostawić na losowym programie. Zmrużyłam oczy chcąc odczytać główny temat rozmowy reporterów, siedzących przy wielkim kwadratowym stole. ‘’One Direction przerywa trasę koncertową – winna siostra Nialla Horana?!’’
     Sapnęłam głośno, kiedy uświadomiłam sobie, że program jest najzwyczajniej w świecie o mnie. Chwyciłam pilot, pogłaśniając  dźwięk.
      -…rozwydrzona małolata, która najzwyczajniej w świecie ma sławnego, starszego brata- rzuciła jedna z kobiet siedzących przy stole.- Fani właśnie ją osądzają o przerwę zespołu i ja uważam, że całkiem słusznie.

      - Ale skąd takie wnioski?- prowadzący postukał palcem w stół- Nie mamy żadnych dowodów na to, że Alison Evans miała z tą sprawą coś wspólnego. Nie możemy zrzucać na nią oskarżeń, kiedy prawda może być zupełnie inna.
      - A dlaczego niby nie?-oburzyła się poprzednia rozmówczyni. Poprawiła swoje blond włosy i wbiła swój wściekły wzrok w mężczyznę z którym rozmawiała.- Zauważmy, że chłopcy przerwali trasę kilka tygodni po tym, kiedy Niall Horan ogłosił, że ma siostrę. Co innego mogło wpłynąć na ich decyzje? Oczywiście- jego siostra.
      - Może powinniśmy zapytać się fanów One Direction co o tym sądzą. Mamy ich całkiem sporo na linii.- przerwała rudowłosa kobieta siedząca naprzeciwko blondynki.- To oni powinni mieć tutaj największy głos.
      - Dobrze.- prowadzący uniósł rękę w górę, zerkając na zegarek.- Mamy jeszcze pięć minut trwania programu, przez ten czas możecie do nas dzwonić i porozmawiać z nami odnośnie ostatnich wydarzeń, a my pos….- przerwał, kiedy po pomieszczeniu rozniósł się głos dzwoniącego telefonu.- Słuchamy.
      - Uważam, że pani Smith ma rację- odezwała się obca dziewczyna, wypowiadając najpewniej nazwisko blondynki.- Nie  było żadnych kłopotów, dopóki Niall nie ogłosił, że ma siostrę. Według mnie ta dziewczyna chciała wykorzystać to, że ma sławnego brata i jakoś zdobyć popularność. Owszem udało jej się to, ale teraz wszyscy ją nienawidzą.
      - Rozumiemy, dziękujemy za twoją opinię. – rzucił mężczyzna siedzący na środku stołu, dając znak, aby połączyć ich z kolejną rozmówcą.- Jaka jest twoja opinia na ten temat?
     - Kimkolwiek jest ta cała Alison, dobrze by zrobiła, gdyby wróciła stamtąd skąd przyszła. Niall był szczęśliwszy, kiedy nie wiedział o jej istnieniu. Nie potrzebnie zwaliła się na głowę Horanowi. Po zdjęciach wnioskuje, że jest nastolatką, więc dlaczego dopiero teraz pojawiła się obok niego? Bo jest sławny  i ma kasę, tylko dlatego. Mam nadzieję, że One Direction ją wyrzucą na zbity pys…
     - Tak, tak, rozumiemy! Dziękujemy za wyrażenie swojej opinii, tak, teraz twoja kolej. Słuchamy!
     - Alison Evans, jeżeli oglądasz ten program wejdź na twitter i zobacz jaką burzę wywołałaś.  Na twoim miejscu nie ruszałabym się z domu, bo może ci się coś stać…
     Nacisnęłam wyłącznik na pilocie, spanikowana i zdezorientowana. Czy wszyscy naprawdę uważają, że przerwa ogłoszona przez chłopaków jest moją winą? Chwyciłam komórkę, logując się portal, o którym wspomniała ostatnia dziewczyna. Natychmiast zostałam zaatakowana masą wiadomości na swój temat, oraz różnymi pogróżkami. Bezwiednie przewijałam palcem tweety, czytając coraz nowsze i nieprawdziwe informacje na swój temat. Dopiero sygnał połączenia od Nialla, zmusił mnie do wrócenia do rzeczywistości.

*Koniec retrospekcji*

      - Alison?- Louis przybliżył się do mnie, wyjmując z moich rąk kubek z kakao i mocno zamykając mnie w swoim uścisku. Skuliłam się, wtulając twarz w jego klatkę piersiową i zanosząc się cichym płaczem.- Co się stało?
     - Oni wszyscy… -wyjąkałam, dławiąc się łzami- oni wszyscy mnie nienawidzą… myślą, że to ja zmusiłam was do przerwy, że to moja wina.
     Dłoń szatyna delikatnie pieściła moje plecy, chcąc mnie uspokoić. To był jedyny dotyk, który mogłam zaakceptować. Sesje z psychologiem pomogły mi na tyle, że potrafiłam zaakceptować świadomość, że koledzy z klasy mnie zgwałcili, oraz oswoić się z myślą, że nie każdy chłopak mnie skrzywdzi. Mimo to, nadal bałam się każdego dotyku, oprócz jednego: Louisa. Szatyn był ze mną obecny podczas sesji, był również, kiedy zdecydowałam się złożyć zeznania na policji, oraz kiedy schwytano chłopaków. Powoli uczył mnie na nowo zaufać jemu, jak i innym, za co byłam mu niemiernie wdzięczna.

     - Ali, nie możesz się nimi przejmować. Nie wiedzą o tym co się wydarzyło kilka tygodni temu, więc nie mają prawa cię osądzać- mruknął gładząc mój policzek i wycierając z niego łzy. Nie przejmuj się nimi, zrobię wszystko, aby przestali cię osądzać, rozumiesz?
     Skinęłam głową, ponownie wtulając się w pierś chłopaka i otulając nas kocem. W całym domu panował ogromny chłód,  a jedynym źródłem ciepła był kominek i gorące napoje. Chłopak objął mnie mocniej ramionami i położył brodę na mojej głowie. Czułam się tak dobrze…
       - Twoja kolej.- szepnęłam wpatrując się w ogień. Louis westchnął cicho, pocierając moje ramiona i opierając się o nagłówek kanapy.- Loui?
      - To… trochę długa historia Alison.- powiedział.- Em… Żebyś zrozumiała, muszę opowiedzieć ci wszystko od początku, ale najważniejszą wiadomością jest to, że Eleanor mnie zdradziła. Kilka razy.

*****
Wesołych świąt!
Zbliżają się święta ( i urodziny Lou *.* ) więc w Wigilię postaram się dodać jakiś post ( wieczorem, wcześniej nie da rady ), ale nic nie obiecuję, bo mam urwanie głowy ze świętami. Wszystko praktycznie muszę przygotować sama...
Sprawa pierwsza: dlaczego odcinka nie było w środę? Psychicznie nie dałam rady. Moja mama miała atak padaczki w nocy z poniedziałku na wtorek, a ja byłam całkiem sama i wiecie... spanikowałam. Cały wtorek i środę przeżyłam jak zombie, bo trochę mnie ten widok trzymał niestety. Nikomu tego nie życzę.
Sprawa druga: ZALICZYŁAM MATEMATYKĘ!
 Dziękuję Wam wszystkim za ogromne wsparcie, które mi okazaliście, naprawdę. Jesteście wielcy!
Odcinek, krótki- zaledwie 3 strony w Wordzie, pisany podczas ustalania listy potraw na stół wigilijny, spisywania składników, i niespodziewanymi odwiedzinami, ale mimo to: jestem z niego zadowolona.
Chciałam zachować informację o zdradzie El do następnego odcinka, więc potraktujcie to jako prezent pod choinkę :)
Nie sprawdzany, ale sprawdzę, kiedy będę mieć tylko czas!
Zapraszam ( i przypominam ) o moim drugim blogu, gdzie również pojawił się nowy odcinek. ( link na górze nad aktualnościami)
Wyniki sondy! Zgodnie uznaliście, że najlepszą ksywką dla naszej ''pary'' będzie ''Alis''. Gratuluję pomysłodawczyni ( uwzględnię Cię kochana w notce wigilijnej, teraz wybacz, nie za bardzo miałam kiedy Cię znaleźć)
Merry Hoho!!!

23 komentarze = next!
P.S. Przepraszam, za wygląd notki, ale blogspot coś odwala....

sobota, 13 grudnia 2014

Ogłoszenie

Z przykrością informuję że odcinek w tym tygodniu nie pojawi się. Przepraszam tych, którzy na niego czekali. 
Pytanie brzmi: dlaczego nie będzie odcinka? Chyba większość z Was wie, że mam niezbyt ciekawą sytuację w szkole z matematyką. Musiałam poprawiać kilka sprawdzianów, co robię od miesiąca, ale w związku z tym, że przez tydzień byłam chora i musiałam zostać w domu- jeden termin poprawy mi przepadł, więc w jednym tygodniu musiałam napisać AŻ dwa testy. O ile jeden poszedł mi nawet dobrze ( ocena dostateczna ) to drugi... całkowicie spaliłam ( zaledwie jeden punkt, a żeby zaliczyć trzeba mieć około 6-7) Więc... 
W Poniedziałek jest konferencja i to jest OSTATNI dzień w którym mogę wywalczyć ocenę zaliczającą cały semestr. Nie chcę mieć poprawki, szczególnie z matmy, bo po pierwsze: zawiodę samą siebie, a po drugie: jeżeli będę mieć poprawkę, boje się, ze nie dam rady i cały rok, delikatnie mówiąc pójdzie się paść na łące.
Tydzień temu również nie było odcinka. Why? Tato, zabrał laptop do naprawy, to po pierwsze. A po drugie: ta nieszczęsna matematyka....
Jutrzejszy dzień poświęcam na wkuwanie matematyki ( T.T ) a w środę- bo już będziemy mieć całkowite luzy- postaram się już coś dodać ;)
Błagam trzymajcie za mnie kciuki, pomódlcie się za mnie ( jestem już naprawdę desperatką, skoro Was o to proszę...) abym mogła zdać ten sprawdzian na 2 i mieć w ten sposób spokój...

Jeszcze raz przepraszam, ale muszę z czegoś zrezygnować....
x
Ch.