środa, 30 kwietnia 2014

Chapter XV:

Wow... Nie sądziłam, ze do tego dojdzie :D Mamy już 15 odcinek! 
*******

     Powoli normowałam swój oddech całkowicie ignorując zawroty głowy. Powolnym krokiem kierowałam się w stronę chłopaków, mając nadzieję, że będę mogła choć na chwilę odpocząć... Pobieranie krwi nie jest zbyt ciekawym doświadczeniem, szczególnie jeżeli robi się to na szybko.
     Do szpitala pobiegłam natychmiast po przekazaniu mi wiadomości przez Ingrid. Plułam sobie w brodę, że wyrzuciłam brata i chłopaków z domu, gdybym przytrzymała ich kilka minut dłużej, te dziewczyny nie naskoczyłyby na nich i nie zraniłyby Nialla, a on nie wylądowałby w szpitalu... To kurwa wszystko moja pieprzona wina!
     Wokół szpitala zgromadziło się kilkaset fanów, którzy płakali, krzyczeli i pocieszali się nawzajem. Ochrona próbowała to wszystko załagodzić, ale było ich za mało. W końcu jeden z nich wyciągnął krótkofalówkę i mruknął coś do niej. Po dziesięciu minutach pod budynek przyjechał zastęp policji, którzy za wszelką cenę chcieli uspokoić rozszalały tłum. Przyglądałam się temu w milczeniu, stojąc w tyle i starając się nie rzucać za bardzo w oczy.
     Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Wejść normalnie do budynku, znaleźć chłopaków, dowiedzieć się co się dzieje z Niallem? A co jeżeli oni... mnie nienawidzą? Przecież to przeze mnie przylecieli z powrotem do Londynu... To przeze mnie Niall znalazł się w tamtym parku... To przeze mnie leży teraz w szpitalu i walczy o każdy oddech. Wszystko co robiłam odbijało się na nim i na jego karierze. Powinnam zniknąć z ich życia raz na zawsze, pozwolić zapomnieć... Tak będzie najlepiej.
     Zamknęłam oczy, oddychając głęboko. Ja i blondyn mamy tą samą grupę krwi, więc jeżeli mogę zrobić coś, za nim całkowicie odejdę z ich życia to właśnie to: Uratuję mojego starszego, głupiego, durnowatego i wiecznie głodnego braciszka.
     Z determinacją zaczęłam przepychać się przez tłum, co chwilę słysząc pod swoim adresem jakieś niewyraźne pomruki i przekleństwa. Przebiegłam pod wyciągniętym ramieniem policjanta, wbiegając w odsłonięty od fanów teren. Odwróciłam głowę patrząc na biegnącego w moją stronę policjanta z wściekłą miną. Pewnie sądził, że jestem jedną z tych rozszalałych fanek, które zrobią wszystko, aby dostać się do swojego idola. Uniosłam jedną brew zerkając na stojącego najbliżej ochroniarza. Skierował się w moją stronę i odgrodził ramieniem od obcego mężczyzny, który próbował chwycić mnie za rękę i wepchnąć z powrotem w tłum. Syknął mu coś na ucho, a ja wbiegłam do budynku.
     Wiedziałam na którym oddziale leży blondyn. Już nieraz bywałam w tym miejscu, znałam go jak własną kieszeń. Skinęłam głową kobiecie siedzącej na recepcji, która uśmiechnęła się do mnie blado. Wiedziała po co tu jestem. Ona jako jedyna, oprócz oczywiście Ingrid i ''rodziców'' wiedziała, że jestem z Niall'em spokrewniona.
- Sala 348!- Zawoła za mną, podnosząc do ucha telefon.- Przykro mi, nie możemy udzielać żadnych informacji na temat naszych pacjentów.- Powiedziała poprawiając nerwowo włosy. Wbiegłam do windy, naciskając na numerek szósty. Odliczałam sekundy do wyjścia z przeklętej maszyny, a gdy drzwi otworzyły się z cichym sykiem, wybiegłam z nich i popędziłam w stronę sali, gdzie leżał teraz Horan.
     Już z daleka widziałam siedzących przed nią chłopaków. Mieli poszarpane ubrania, drobne zadrapania, a w przypadku Harry'ego zabandażowaną rękę. Stanęłam w sporej odległości od nich, uważnie się przypatrując. Obok Zayn'a siedziała wysoka, szczupła blondynka, która płakała wtulając się w jego pierś. Zmrużyłam oczy rozpoznając w niej Pierre, wokalistkę Little Mix. Liam obejmował Danielle, powoli gładząc jej plecy i szepcząc jakieś uspokajające słówka na ucho. Harry wpatrywał się w swoje buty, trzymając rękę na kolanie Kendall i delikatnie je gładząc, jakby bojąc się, że zrobi coś, co może spowodować, że ona również tutaj wyląduje. Louis obejmował płaczącą Barbarę, która wpatrywała się w kogoś za szybą. Wiedziałam, że to tam musi leżeć Niall.
     Do moich oczu naszły łzy. Jak mogłam być taka durna? Jak mogłam być taka samolubna, a teraz patrzeć na to, jak cierpią?! Jestem kurwa nikim. Pieprzoną egoistką...
- Państwo do Pana Nialla Horana?- Z sali wyszedł lekarz. Zebrani pokiwali głowami.- Czy jest tutaj ktoś z rodziny?
- Nie, jesteśmy jego przyjaciółmi.- Powiedział Liam, podchodząc do doktora.- Proszę nam powiedzieć, co z nim?- Wskazał głową na salę, gdzie leżał blondyn.
- Przykro mi, ale nie mogę udzielić Państwu informacji na ten temat. Procedury...- Mruknął wymijając ich. Oparłam się o ścianę powoli się po niej zsuwając. Beze mnie nie dowiedzą się niczego o stanie Nialla. Czemu ja...?
- Panie doktorze!- Zawołałam widząc zbliżającego się do mnie mężczyznę.- Nazywam się Alison Evans, jestem siostrą Nialla Horana... Wiem, że może mi Pan nie uwierzyć, dlatego... proszę bardzo- Powiedziałam wyciągając papier z informacją o adopcji dziecka z dopiskiem imion prawdziwych rodziców i rodzeństwa.- Jeżeli nadal Pan mi nie wierzy, proszę się zapytać jego przyjaciół.- Wskazałam na tłum pod salą.- Potwierdzą moje słowa.
     Lekarz uważnie obserwował moją twarz. Doskonale widziałam jego zmęczenie wypisane na twarzy, jego smutne i zmęczone oczy... Westchnął wskazując dłonią drzwi obok których stałam. 
- Proszę wejść do gabinetu.- Skinęłam głową zerkając na chłopców za mną. Rozmawiali między sobą, żwawo gestykulując. Zapewne wyrzucali z siebie swoją złość na lekarza.
     Gabinet urządzony był bardzo skromnie. Na środku pod oknem stało szerokie biurko z dwoma krzesłami po przeciwnych stronach, na lewo pod ścianą stała leżanka i zielony parawan, a po drugiej stronie mała biblioteka z książkami. Niepewnie zajęłam miejsce na jednym z krzeseł.
- A więc tak... Stan Pana Nialla Horana jest bardzo zły.- Zaczął przeglądając jedną z teczek, które leżały na biurku.- Stracił dużo krwi, jest osłabiony, ma kilka zadrapań i siniaków, poobijane żebra... Na szczęście nie ma wstrząsu mózgu, więc jego stan nie zagraża JESZCZE jego zdrowiu.- Powiedział dając nacisk na słowo ''jeszcze''.- Niestety, nie mamy w banku krwi, tej grupy, którą Pan Horan potrzebuje, a jeżeli nie zrobimy transfuzji... No...- Zająkał się.- Można spodziewać się najgorszego.
     Oparłam głowę na dłoniach i delikatnie rozmasowywałam swoją skroń. Ból głowy nasilał się z każdym słowem wypowiedzianym przez doktora. Jeżeli nie pomogę Niallowi, on umrze... A ja nie mogę na to pozwolić... Nie teraz. Nie teraz, kiedy wreszcie zdałam sobie sprawę z tego co robię.
- Pobierzcie krew ode mnie.- Powiedziałam cicho, bojąc się wypowiedzieć te słowa na głos. Doktor przerwał swój monolog, patrząc na mnie z niedowierzaniem- Mamy z bratem tę samą grupę krwi...- Dodałam.
- To wymaga zgody Pani rodziców, oraz długich przygotowywań, na dodatek musimy stwierdzić, czy faktyczne Pani grupa odpowiada...- Zaczął wyjaśniać. Zacisnęłam dłonie w pięści.
- Nie obchodzi mnie to.- Warknęłam zrywając się z miejsca.- Jeżeli Pan chce, proszę bardzo, możecie zabrać próbkę mojej krwi do badań, ale na litość boską... Mój brat UMIERA!- Krzyknęłam czując jak do oczu napływają łzy. Zaczęłam szybko mrugać, chcąc się ich pozbyć.- Waszym cholernym obowiązkiem jest go RATOWAĆ! A JEŻELI MÓWIĘ, ŻE MOŻECIE POBRAĆ MOJĄ KREW, ABY URATOWAĆ NIALL'A MACIE TO ZROBIĆ! Chyba, że mam go przenieść do prywatnej kliniki?-Wściekła uniosłam brew.- Dopilnuję tego, aby wystawiono odpowiednią opinię o tym szpitalu. I nie będzie ona pochlebna, może mi Pan wierzyć...
     Twarz podstarzałego mężczyzny była blada jak papier. Nerwowo przełknął ślinę, strzepując ręce. Zamrugał kilkakrotnie oczami i głośno westchnął.
-Proszę usiąść. Za chwilę przyjdzie pielęgniarka, aby pobrać próbkę krwi do badań. Wyniki będą za piętnaście minut.- Powiedział cicho opuszczając pokój. Uspokojona opadłam na krzesło, zaczynając nerwowo stukać palcami w kant biurka i co chwila patrząc na zegarek. Po chwili do środka wbiegła pielęgniarka. Nakuła mój palec, a gdy kropla krwi spłynęła na mały prostokącik wyszła. Zrobiłam to samo.
     Korytarz był prawie pusty, nie licząc chłopaków i dziewczyn czatujących pod salą Nialla. W dalszym ciągu nie wiedzieli, że tutaj jestem, a ja nie miałam zamiaru do nich podchodzić. Wciąż bałam się ich reakcji. Gdyby nie ja... Nie byłoby ich tutaj.
     Podeszłam do ona spoglądając na ulicę pod nami. Tłum fanów rósł w z minuty na minutę, przybywało również ochrony jak i policjantów. Karetka błyskała światłami chcąc wytorować sobie przejazd pod drzwi szpitala. Kilka kamer było wycelowane w nasze piętro, a reporterzy przekrzykiwali się w zadawaniu pytań.Oni wszyscy stali tam na dole nie mając pojęcia, jak bardzo nas to męczy. Nikt nie chciałby w tej chwili być sfotografowany. Tym bardziej Niall.
     Oparłam swoje czoło o chłodną szybę, chcąc trochę ochłonąć. Byłam zdenerwowana tym wszystkim. Z chęcią zakopałabym się w pościel w pokoju i nigdzie się nie ruszała, ale nie mogę. Czy chce czy nie, muszę uratować Nialla. Jetem mu to winna, za to, że wyciągał mnie zza krat. Mimo, że był cholernie stanowczy i za każdym razem wydzierał się na mnie, nie chciał abym tam skończyła... Po policzku spłynęła pojedyncza łza, która szybko została starta... Ale nie przeze mnie.
-Alison...- Usłyszałam za sobą cichy głos i powoli się odwróciłam. Przede mną stał Louis, obserwując mnie uważnie. W jego oczach było widać smutek, żal, ból... Zagryzłam wargę czując się jeszcze gorzej.- Cii... Będzie dobrze.- Szepnął przytulając mnie. Pokręciłam głową.
- Nic nie będzie dobrze Louis...- Powiedziałam odsuwając się od niego. Otworzyłam usta chcąc coś powiedzieć, ale do moich uszu dobiegł przeraźliwy pisk. Odwróciłam się w stronę źródła dźwięku, zdając sobie sprawę z tego, że odgłos pochodzi z... sali Nialla. Nogi automatycznie ugięły się pode mną i gdyby nie mocny uścisk Tomlinsona, upadłabym na kolana.- Błagam... nie...- Wyszeptałam obserwując wbiegających do sali lekarzy i pielęgniarki. Barbara zachwiała się, ale została podtrzymana przez Liama. Chłopak zaprowadził ją do krzeseł i kazał usiąść, co dziewczyna niechętnie zrobiła.
- Cicho...- Louis zaczął kołysać mnie w przód i w tył, chcąc, abym się uspokoiła.- Uratują go, Al. Zaufaj mi... To już trzeci alarm...- Dodał po chwili. Czułam jak krew odpłynęła mi z twarzy... Trzeci? Trzy razy go reanimowali?!
     Z moich ust wyrwał się cichy szloch pełen rozpaczy. Pierwszy raz płakałam ze strachu, smutku, rozgoryczenia, wściekłości i bezsilności. Nie mogłam zrobić nic, aby mu pomóc. Nic!
- To moja wina...- Wyjąkałam chwytając dłonie chłopaka.- Gdyby nie ja...
- Nie wolno ci tak mówić!- Zawołał dociskając mnie do siebie jeszcze mocnej.- Nie wiedziałaś, że te dziewczyny nas zaatakują. Nawaliła tutaj ochrona, nie ty...
     Gwałtownie pokręciłam głową. Czy on niczego nie rozumiał?!
- Gdybym nie uciekła, nie byłoby was tutaj i Niall nie szukałby mnie w Londynie. Gdybym was nie wyrzuciła dzisiaj z domu, nie poszlibyście do tego przeklętego parku i was by nie zaatakowano! Powinnam rozbić się wczoraj tym cholernym samochodem. Na nic innego nie zasługuje, tylko na śmierć, tylko na to!- Rozpłakałam się.
     Chłopak zesztywniał. Momentalnie odwrócił mnie w swoją stronę, wbijając we mnie spojrzenie pełne gniewu.
- Nie możesz tak mówić, Alison!- Zawołał mocno mną potrząsając.- Nie mów, że chcesz umrzeć, bo to nie jest prawdą, rozumiesz? Nie możesz się obarczać za to winą, nic nie wiedziałaś. Nie podejmowałaś żadnych decyzji... Robiłaś to co uważałaś za słuszne, Niall również. Obiecaj, że nie zrobisz sobie czegoś głupiego, rozumiesz mnie? Niczego!
     Niepewnie skinęłam głową, na co chłopak mocno mnie przytulił. Wsłuchiwałam się w bicie jego serca, powoli się uspokajając. Ten dźwięk zawsze działał na mnie kojąco.
- Stracił dużo krwi- Odezwałam się. Czułam jak ramiona, które mnie oplatały zesztywniały.- Jest osłabiony, ma zadrapania i siniaki, a jego żebra...Są pobijane. Wykluczyli wstrząśnienie mózgu... 
- Skąd wiesz?- Usłyszałam.
-Pani Evans?- Dobiegł do mnie głos doktora, na którego nakrzyczałam. Uniosłam swój wzrok i spojrzałam na mężczyznę stojącego przede mną. Louis odsunął się ode mnie i zmarszczył brwi.- Zbadaliśmy Pani próbkę krwi. Jeżeli nadal chce być Pani dawcą...
- Chcę.- Szybko mu przerwałam. Lou, gdy to usłyszał otworzył szeroko oczy. Wiedział, że boję się igieł, pobierania krwi, zastrzyków, szczepień...
- Dobrze, proszę za mną.- Szybko odwróciłam się plecami do Lou i zawołałam:
- Przeproś ich...- Machnęłam ręką w stronę reszty zespołu.
     Nie czekając na odpowiedź przyjaciela, zniknęłam w jednej z sal, gdzie stało przygotowane już specjalne krzesło. Usiadłam na nim, a pielęgniarka założyła mi opaskę uciskową.
- Pobierzemy tylko dwa litry.- Zakomunikowała przygotowując igłę. Zadrżałam i zacisnęłam dłonie w pięści.- Proszę się rozluźnić...
     Niechętnie zrobiłam to, o co prosiła pielęgniarka, czekając na jej dalsze działania. W momencie, kiedy wbijała igłę, poczułam jak ktoś łapie mnie za drugą dłoń.
- Cicho, jestem tutaj...- Usłyszałam głos Lou. Uśmiechnęłam się, a po chwili cicho syknęłam. Chłopak wzmocnił swój uścisk.- To tylko kilka minut z igłą w ręce. Dasz radę.- Powiedział.
    Skinęłam głową opierając się o poduszki i zamykając oczy. Nie chciałam tego widzieć. Wolałam nie.
- Dlaczego?- Rzuciłem w przestrzeń. 
- Doskonale wiem, jak się boisz igieł. A to, że oddajesz ją dobrowolnie dla Nialla...- Podświadomie czułam jak kręci głową z niedowierzaniem.
- Nie sądziłeś, że kiedyś to zrobię, co?- Zaśmiałam się, ściskając mu dłoń, za każdym razem, gdy czułam lekkie ukłucie. Uch... Już czuję, że tego nie polubię.
- Prędzej podejrzewałem, że Harry będzie czterdziestolatkiem, niż ty dobrowolnie oddasz się igle.- Przekomarzał się. Fuknęłam.
-Dzięki za wiarę we mnie.
     Po chwili do sali wpadła pielęgniarka.
- No... Już po wszystkim, kochana. Krew zaraz zostanie podana twojemu bratu.- Zawołała wyciągając igłę z przedramienia. Syknęłam, ale po chwili na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Zrobiłam to!
     Razem z Lou wyszłam z sali i skierowałam się w stronę reszty zespołu. Podejrzewałam, że chłopak poinformował już wszystkich o stanie Nialla, ale mimo to bałam się, że zaczną mnie osądzać o to wszystko. Gdyby tak było, nie dziwiłabym się. Mieliby rację. Cholerną rację.
     W głowie kręciło mi się coraz bardziej, ale dzielnie szłam przed siebie. Byłam pewna, że lada chwila wszystko minie. Pokręciłam głową, co nie było dobrym pomysłem.Przed oczami zaczęły pojawiać się mroczki. Delikatnie się zachwiałam.
-Alison!- Usłyszałam. Powoli podniosłam wzrok i zamrugałam oczami. Nic nie widziałam. Wszędzie było ciemno.- Alison... Al!- Jęknęłam cicho.
-Zayn...- Szepnęłam czując jak ktoś mną potrząsa. Wiedziałam, że gdzieś tam jest, gdzieś obok mnie. Czułam jego perfumy.
- Al...!- Rozpoznałam jego głos. Był przerażony.
-Ja... Ja nic nie widzę...- Wyszeptałam, chwytając się za głowę. Jęknęłam cicho, kiedy nagły ból przeszył moje ciało.- Nie zostawiajcie Nialla... On...- Mówiłam coraz słabiej. Czułam jak nogi uginają się pode mną oraz jak ktoś mnie podtrzymuje. Nie miałam już na nic siły, ale chciałam, aby dopilnowali jednej rzeczy.- On... Musi dostać krew...- Wyjąkałam, całkowicie dając się pochłonąć bólowi.
-Alison! Nie rób tego...! Niech ktoś zawoła lekarza!- Coraz trudniej rozróżniałam poszczególne słowa. Uśmiechnęłam się. Pozwoliłam pociągnąć się w dół czarnej otchłani... Czyli tak wygląda śmierć?


*****
I jak? :D
P.S. Zaczynam nadrabiać czytanie blogów, więc niedługo spodziewajcie się komentarzy! :P

10 komentarzy = nowy odcinek!

sobota, 26 kwietnia 2014

Chapter XIV:

W końcu wzięłam się w garść i zrobiłam to na co tyle czekaliście. :P Przyjemnie mi się pisało ten odcinek i chyba wena mi wróciła :D
*********

- Jak to do ciebie dzwoniła?- Zawołał Zayn patrząc na mnie ze zdziwieniem.- Powiedziała chociaż, gdzie jest?
     Pokręciłem przecząco głową. Zaraz, gdy Alison się rozłączyła, pobiegłem obudzić chłopaków i zwołałem ''naradę''. Musieliśmy ustalić co teraz zrobimy. To, że Al nie ma w Mullingar, ani nawet w Irlandii, wiedzieliśmy na sto procent. Pytanie tylko, gdzie mogłaby uciec?
- Możesz powiedzieć co dokładnie mówiła?- Rzucił Liam przykładając kubek z parującą kawą do warg. Przed każdym z nas stało identyczne naczynie z tą samą zawartością, pomimo tego, że była dopiero 4 nad ranem. Wiedzieliśmy, że po telefonie blondynki żaden z nas już nie zaśnie. Nie ma szans na to.
- Najpierw mówiła coś o wywiadzie... Wiecie tym co był dzisiaj... Przepraszam wczoraj.  Była zła, za to, że nazwałem ją ''problemem''- Powiedziałem robiąc cudzysłów w powietrzu przy ostatnim słowie. - A potem wyrzuciła jak mnie nienawidzi...- Zmarszczyłem brwi- Była pijana.- Dodałem po chwili.
     Chłopcy wymienili między sobą zdziwione spojrzenia. Żaden z nas, nigdy nie widział, ani nie słyszał pijanej Alison, ba jej rodzice zawsze mi mówili, że nigdy pijana nie była. Może troszeczkę wypiła, ale nigdy aż tak, aby potem chodzić zygzakiem po ulicy, a rano wisieć nad ubikacją...
     Z kim Alison mogła gdzieś wyjść i się upić? Doskonale słyszałem czyiś śmiech w tle, jakiejś dziewczyny. Przez bulgotanie blondynki do telefonu nie mogłem go rozpoznać...
-OK. Podsumujmy jedno.- Rzucił Louis. - Gdzie Alison mogła polecieć aby się z kimś napić?- Zapytał rozglądając się po wszystkich.
-Nie mam pojęcia... Polska odpada, nie ma tam żadnych przyjaciół- Powiedziałem drapiąc się w głowę- Zostaje tylko Londyn... Tam ma Ingrid.
     Chwila moment. Ten śmiech wydawał mi znajomy, nawet bardzo... O kurwa. Niall ty debilu!- pomyślałem. Jak mogłem się nie zorientować?!
-LONDYN!- Wydarłem się zrywając się z miejsca. - Alison jest w Londynie!
-Nie mamy pewności.- Mruknął Zayn przeczesując dłonią swoje włosy. Kiedy nie miał ich ułożonych, radośnie opadały mu na twarz. Szczerze powiedziawszy dziwię się, że ich tak nie zostawi. Dziewczyny na całym świecie oszalałyby, gdyby się tak pokazał. Ich rozczochrany Zayn wrócił.- Gdyby tam była, jej rodzice zadzwoniliby do nas, nie? No właśnie.
     Pokręciłem głową. Cholera, co teraz zrobimy?
- Mam pomysł.- Odezwał się nagle Harry.- Alison dzwoniła do ciebie, a to oznacza, że ma przy sobie telefon, co ułatwia nam sprawę. Wystarczy zadzwonić do Paula, a on załatwi całą robotę za nas.- Uśmiechnął się.
- Hazza, słońce ty moje- Zawołał Louis- Odstaw kofeinę, bo już gadasz od rzeczy. Niby jak ma nam pomóc jej telefon i Paul?
- Loui...- Zaśmiałem się. Wiedzieliśmy, że Louis nienawidzi, kiedy ktoś do niego tak zwraca. Nikt z nas tego nie robił, tylko Harry.- To proste. Paul namierzy jej telefon.
     Czy mówiłem już, że Harry jest geniuszem?

***********

     Niepewnie uchyliłam oczy od razu tego żałując. Ból głowy dosłownie rozsadzał mi czaszkę, a do tego dochodziły mdłości i drażliwość na światło... Co ja wczoraj robiłam?- pomyślałam starając się przypomnieć sobie cokolwiek z poprzedniego dnia. Po chwili przypomniałam sobie jakąś część z wczoraj.
     Oglądałam w telewizji wywiad z chłopakami, aż w pewnym momencie Niall nazwał mnie problemem. Wybiegłam z domu Jasona i pobiegłam do Ingrid, gdzie... Chyba się uchlałyśmy... Znowu.
     Kolejny raz otworzyłam powieki i zmrużyłam oczy. Pomieszczenie w którym leżałam było ogromne i jakoś dziwnie znajome. Ściany ozdabiały beżowe płytki z jednym dziwnym szarym wzorkiem. Przekrzywiłam głowę powoli odwracając się. Za mną leżała Ingrid tuląc do siebie butelkę wódki... Zmarszczyłam brwi na ten widok. Musiałyśmy wczoraj ''troszeczkę'' przesadzić.
     Powoli, uważając na każdy ruch, podniosłam się i przejrzałam w lustrze wiszącym nade mną. Wyglądałam okropnie. Włosy odstawały w rożne strony, oczy były podpuchnięte, a twarz cała czerwona. Jęknęłam na ten widok i spuściłam wzrok na umywalkę... Chwila. Umywalka?!
     Gwałtownie podniosłam głowę odwracając się. Leżałyśmy na podłodze w łazience... w domu Jasona. Jak...?!
     Zanim zdążyłam dokończyć swoje pytanie, chwyciłam się za brzuch i podbiegłam do toalety. Podczas gdy mój żołądek zwracał całą swoją zawartość, Ingrid zaczęła się wybudzać. Potarła oczy i spojrzała na mnie.
-Alison?- Rzuciła. - Jak my tu...?
     Pokręciłam głową zwisając na ubikacją. Odetchnęłam kilka razy i powoli podniosłam się na nogi. Przepłukałam usta wodą i spojrzałam na odbicie Ingrid.
-Chodźmy do Jasona. To jego dom, na pewno wie co robiłyśmy.- Powiedziałam opuszczając toaletę. Zbiegłam po schodach na dół, a w kuchni zauważyłam chłopaka ze swoim chłopakiem. Jak mu było... Mike? Chyba tak...
     Jason spojrzał na mnie i pokręcił głową. Wskazał na wolne krzesło obok siebie, a ja powoli się zza nie wsunęłam. Niemal natychmiast przed moją głową postawiono szklankę i butelkę z wodą. Nieśmiało skinęłam głową w podziękowaniu odkręcając napój, by po chwili zimna ciecz znalazła się w moim gardle. Ufff jaka ulga!
     Gdy odłożyłam butelkę, z wypitą co najmniej połową jej zawartości, do kuchni wczołgała się Ingrid. Wyglądała okropnie. Jej włosy sterczały w różne strony, oczy miała podpuchnięte, nos był cały czerwony a ubranie było pomięte i podarte w niektórych miejscach.
- Co się wczoraj stało?- Wyjąkała kładąc głowę na stole. Mike spojrzał na Jasona, a ten pokręcił głową z zażenowaniem. Cholera. Co myśmy wczoraj zrobiły?
- Kiedy wczoraj nie wracałaś, postanowiliśmy z Mike'm zadzwonić do Ingrid, aby sprawdzić czy ciebie u niej nie ma.- Zaczął powoli Jason- Nie odbierała, dlatego podjechaliśmy do jej domu autem. W odpowiednim momencie, muszę dodać.- Spojrzał na mnie, a jego wzrok wyrażał wściekłość.- Chciałyście jeździć autem po pijaku- Warknął.
     Otworzyłam z niedowierzaniem oczy. Co?! Ja pierdolę... Kurwa ten alkohol mi chyba mózg odjebało.
-Jak to..?- Wykrztusiłam kręcąc głową.
-Normalnie. - Wtrącił się Mike.- W ostatnim momencie wyciągnąłem wam kluczyki z stacyjki i zgasiłem samochód. Nawet nie chce myśleć co by się mogło stać, gdybyśmy przyjechali dwie minuty później.
     Ja akurat wiedziałam. Policja zamknęłaby mnie za kratkami i nawet pieniądze Nialla by mi nie pomogły. Z resztą, gdybyśmy spowodowały jakiś wypadek, media by się o tym dowiedziały i co? Szybko doszliby kim jestem, a wtedy zrujnowałabym karierę chłopaków. Jakby to wyglądało: siostra jednego z wokalistów spowodowała wypadek po pijaku? I na dodatek wcześniej była zatrzymywana przez gliny? Kurwa...
     Podświadomie wiedziałam, że gdy tylko zniknie kac, nie będę już tak myśleć. Przejmuje się moim bratem, przejmuję się tym co robi, ale nie chce, aby on o tym wiedział. Czemu? Bo nie chce, żeby myślał o tym, że mu wybaczyłam. Prawda jest taka, że wybaczyłam mu to, że o mnie zapomniał już dawno, jednak nie miałam siły mu o tym powiedzieć. Byłam zwykłym tchórzem, a wszystko ukrywałam pod maską zimnej suki i imprezowiczki.
- Dziękuję...- Wyszeptałam zakrywając twarz dłońmi. Było mi wstyd. Jak mogłam być taka nieodpowiedzialna?
- Zabraliśmy was do samochodu, ale w połowie drogi, kiedy zatrzymaliśmy się na światłach uciekłyście do parku. Pobiegliśmy za wami,  a wy kąpałyście się w fontannie. Nie było łatwo was stamtąd zabrać, ale w końcu nam się udało. W domu, Ingrid wyciągnęła z barku butelkę wódki i zamknęłyście się w pokoju.- Skończył mój współlokator, a ja poczułam się jeszcze gorzej. Czy ja zawsze muszę coś odpierdolić po pijaku?!
- Przepraszam...- Wyjąkałam podnosząc się.- Ja... Nie wiem, czemu to zrobiłam.
-Hej, byłaś pijana. Chociaż to nie jest do końca wytłumaczenie. Wolałbym wiedzieć, dlaczego to zrobiłyście.- Jason spojrzał na mnie pytająco.
- Problemy rodzinne.- Odparłam wymijająco i przeczesałam włosy ręką.- Idę pod prysznic.
     Szybko wybiegłam z kuchni i zamknęłam się w łazience. Jestem kurwa pojebana. Do chuja, co ja kurwa narobiłam?! Jak Niall się dowie...
     Pokręciłam głową. Niall się nie dowie. Nie może. Zresztą... nawet jeśli to co mi zrobi? Nic, jestem dorosła. Odpowiadam za siebie. Westchnęłam głośno i odkręciłam kurki z wodą. Ściągnęłam z siebie brudne ubrania, które wylądowały w koszu na parnie. Był już pełny. Zanotowałam sobie w pamięci, aby zrobić jak najszybciej pranie.
     Powoli weszłam pod lecącą wodę i rozluźniłam się. To było to, czego potrzebowałam w tej chwili. Orzeźwiającego prysznica. Natarłam swoje ciało brzoskwiniowym żelem pod prysznic i umyłam włosy. Szybko opłukałam się z mydlin i owinęłam się w biały, puchaty ręcznik. Dokładnie wytarłam swoje ciało nucąc pod nosem jakąś piosenkę. Po chwili zdałam sobie sprawę, że była to piosenka zespołu mojego brata. Kiedy ja ją słyszałam?
     Wysuszona wyszłam z łazienki, myśląc co mogłabym ubrać. Otwierając walizkę w głowie miałam tylko szare rurki z wysokim stanem. Szybko je znalazłam odkładając na bok. Przekrzywiłam głowę uważnie na nie patrząc. Co do nich ubrać? Po chwili wyciągłam czarną bluzkę z zamkiem na ramiączkach i podartą krótką jeansową kurtkę. Złapałam czarne buty na koturnie, kilka bransoletek i pierścionek. Po kilku minutach wybrany zestaw miałam już na sobie. Włosy wyprostowałam i zostawiłam rozpuszczone. Z makijażu zrezygnowałam. Dzisiaj już na prawdę nigdzie nie wychodzę.
     Gdy zeszłam do kuchni Ingrid spała w najlepsze na stole. Pokręciłam głową podchodząc do niej i waląc ją w głowę.
-Wstawaj!- Krzyknęłam i lekko się skrzywiłam. Ból głowy, mimo, że był mniejszy niż na początku, nadal trochę mi przeszkadzał.
     Rudowłosa przekręciła głowę i spojrzała na mnie mrużąc oczy. Gdy miała kaca zawsze się na wszystkich darła, ale teraz najwyraźniej nie miała na to siły.
-Spadaj, szczylu...- Rzuciła w moją stronę. Teatralnie złapałam się za serce, udając, że mnie tym uraziła.
- O rany... Uraziłaś mnie tym!- Zaśmiałam się.- Idź do łazienki i ogarnij dupę młoda. Pożycz sobie coś z mojej torby. -Zawołałam wychodząc z pomieszczenia. W salonie nikogo nie było, więc wywnioskowałam, że Jason i Mike, albo są u niego w pokoju i Bóg wie co robią, albo gdzieś wyszli.
     Opadłam na kanapę, pilotem włączając telewizor. Skakałam z kanału na kanał próbując znaleźć coś, co mnie zainteresuje. Jak na złość niczego nie było. W końcu kolejny raz zostawiłam na stacji muzycznej, a po chwili pojawił się prowadzący:
- Jakie problemy rodzinne ma Niall Horan z One Direction?- Zapytał uśmiechając się sztucznie. Wywróciłam oczami uważnie obserwując mężczyznę.- W wczorajszym wywiadzie na żywo, muzyk wyznał, że w Irlandii przebywa z powodu problemów osobistych. Fani zespołu, zaniepokoili się tym wyznaniem i na twitterze utworzyli akcję, która ma na celu pocieszyć Nialla. Trend wbił się do światowych trendów i utrzymuje się na pierwszym miejscu już od kilku godzin. Nikt nie wie, co dokładnie miał na myśli muzyk, a jego rodzina odmawia komentarzy na ten temat. Postaramy się dla was dowiedzieć, o co chodziła Niallowi. A teraz zapraszam na nowy teledysk chłopaków do piosenki You&I...
     Głośno prychnęłam. Czy reporterzy muszą zawsze wciskać nos w nie swoje sprawy?  Nie mogą dać ludziom spokoju?
     Wpatrywałam się beznamiętnym wzrokiem w ekran telewizora. Właśnie Harry zmienił się w Zayna. Zmrużyłam oczy patrząc na teledysk. Serio? Zmiana ciał? Mogli się przynajmniej postarać z tym teledyskiem...
     Wzruszyłam ramionami i wyłączyłam telewizor. Ciekawe, co teraz robią chłopcy? Znając życie drą koty o to, gdzie jestem... Ech... Czemu oni są takimi idiotami?

*********

     Niecierpliwie stukałem placami w oparcie fotela w którym siedziałem. Kilka godzin temu, zadzwonił Paul informując mnie, że namierzył telefon Alison. Tak jak podejrzewaliśmy była w Londynie, na jakiś przedmieściach. Zmarszczyłem brwi słysząc adres, gdzie przebywała od kilku godzin. Tam nie mieszkała Ingrid, ani to nie był adres jej starego domu. U kogo się zatrzymała?
     Natychmiast po zdobyciu adresu, razem z chłopakami wsiedliśmy w samolot do Anglii. Lada chwila mieliśmy lądować, a ja nie mogłem się doczekać, aż zobaczę blondynkę na własne oczy. Całą i zdrową. Martwiłem się o nią. Cięcia na rękach, alkohol, ucieczka... Bałem się, że to wpłynie na jej zdrowie. Musiałem ją ochronić przed tym wszystkim. Ale czy jestem w stanie uchronić ją przed samą sobą?
- Prosimy zapiąć pasy, zaraz będziemy lądować- Oznajmiła stewardesa przez głośnik. Uśmiechnąłem się. Lada chwila wsiądziemy w samochód i pojedziemy do mojej siostry. 
     Kilkanaście minut później kroczyliśmy w stronę czarnego auta zaparkowanego przy krawężniku. Gdy zbliżyliśmy się do niego, wysiadł z niego nasz ochroniarz.
-Trzymaj Niall.- Powiedział podjąć mi kluczyki. Uśmiechnąłem się do niego i skinąłem na chłopaków. Nasz manager zagwarantował nam samochód oraz dyskretną ochronę. Mieli nie rzucać się w oczy i mieć nas na oku.
- Zostaniecie tutaj.- Rzuciłem do mężczyzny. Pokręcił głową.- Słuchaj, musimy to załatwić sami. To moja siostra, nie chce, żeby miała na głowie goryli. Bez urazy- Spojrzałem na niego. Nie był przekonany. Dobra. Pójdziemy na kompromis.- Zrobimy tak. My jedziemy jednym autem, wy drugim. Nie interweniujecie, chyba, że to naprawdę konieczne. Zgoda?
     Ochroniarz zawahał się na moment, ale po chwili skinął głową. Odetchnąłem z ulgą i wsiadłem do samochodu. Wpisałem w GPS adres Alison i po chwili mknęliśmy autostradą.
- Co zrobisz, kiedy już tam będziesz?- Zapytał Louis. Wzruszyłem ramionami. Co mogę zrobić, aby przekonać moją siostrę do siebie? Nie mam bladego pojęcia.
- Będę improwizował.- Rzuciłem. Skręciłem zgodnie z zaleceniem urządzenia i po chwili zaparkowałem przed dużym domem jednorodzinnym. Odetchnąłem głośno i powoli otworzyłem drzwi auta. Reszta zrobiła to samo.
     Pokonałem kilka stopni i podniosłem rękę, aby nacisnąć dzwonek do drzwi. Dłoń delikatnie mi drżała. 
- Niall... Spokojnie.- Usłyszałem za sobą głos Liama. Skinąłem głową, zamykając oczy na kilka sekund. Szybko nacisnąłem dzwonek do drzwi, a moje serce zamarło czekając...

***********

     Dzwonek do drzwi wyrwał mnie z drzemki. Jęknęłam głośno, zakrywając twarz poduszką. Dźwięk rozległ się ponownie.
-Czy nie można zostawić mnie w spokoju?- Warknęłam głośno podchodząc do drzwi i naciskając klamkę.- Czego?- Rzuciłam do osób stojących w progu.
     Zamarłam. Przed drzwiami stali oni... One Direction. Otworzyłam oczy szeroko ze zdumienia. Jak mnie znaleźli?!
- Aliosn....- Zawołał Niall, a w jego głosie można było usłyszę ulgę. Następnie co widziałam to ciemność, która spowodowana była ramieniem blondynka. Mimo, że miałam buty na koturnach nadal byłam od niego niższa... 
     Chłopak mocno mnie do siebie przytulił, a ja powoli dochodziłam do siebie. Mój brat mnie znalazł. Mój brat mnie znalazł i przyjechał do Londynu... ŻE CO KURWA?!
-Jak mnie zaleźliście?- Syknęłam odpychając od siebie Horana. W jego oczach dostrzegłam ból.
- Może, grzeczniej co?- Zawołał Malik wymijając mnie i wchodząc do domu. Kilka sekund później cały zespół siedział już na kanapie w salonie. Zatrzasnęłam głośno drzwi i wściekłym spojrzeniem zmierzyłam ich wszystkich.- Pakuj się. Wracasz do Irlandii.
- Nigdzie nie jadę.- Warknęłam krzyżując ręce na piersi.- Pytam kolejny raz. Jak mnie znaleźliście?
- Namierzyliśmy twój telefon.- Powiedział Harry zakładając ręce za głowę.- Alison nie kłóć się z nami. Wracasz do Irlandii, czy tego chcesz czy nie.
     Gwałtownie pokręciłam głową. Nie mam zamiaru z nimi wracać. Mój dom jest tutaj, w Londynie. Nie mogą za mnie decydować.
-Spierdalaj Styles.- Rzuciłam w jego kierunku i chwyciłam paczkę papierosów.- Wiecie gdzie są drzwi. Gdy wrócę ma was tu nie być, chyba, że chcecie, żebym zadzwoniła na policje.
     Wyszłam na taras znikając w ogrodzie. Czy ich popierdoliło do samego końca? Po chuja mam wracać do Irlandii? Bo mój braciszek tak chce? Przeliczył się.
     Odpaliłam jednego papierosa i zaciągnęłam się dymem. Takie małe gówno, a potrafi przynieść ulgę człowiekowi. Powoli wypuściłam dym z płuc robiąc małe kółka. Odwróciłam głowę i zauważyłam Lou, który obserwował mnie z uwagą.
- A ty tu czego?- Zawołałam. Chłopak powoli zbliżył się do mnie.
-Niall się o ciebie martwi Alison.- Powiedział cicho.- Daj mu szanse, dziewczyno. Przecież to twój brat... On to wszystko robi, bo cię kocha...
     Zagryzłam wargę. Wiem, że blondynek mnie kocha, ale... No właśnie. Nie wiedziałam, czemu byłam dla niego taka oschła. Okropnie działa mi na nerwy, może dlatego?
- Idźcie już.- Rzuciłam odwracając się do niego plecami. Nie chciałam, aby zauważył moje łzy. Mój głos delikatnie zadrżał.- No już!
     Po chwili słyszałam jego oddalające się kroki. Opadłam na kolana ukrywając twarz w dłoniach. Z moich ust wyrwał się cichy szloch. Jestem beznadziejna. Nie powinnam w ogóle żyć. Powinnam odejść, bo tylko wszystkich ranię...
     Oparłam się o drzewo wpatrując się w zachodzące słońce. Łzy powoli przestawały płynąć mi po twarzy, a ja się uspokajałam. Kiedy złota tarcza całkowicie zniknęła, a jej miejsce zajęły świecące się białe punkciki do ogrodu wbiegła Ingrid. Rozejrzała się, a gdy tylko mnie zauważyła podbiegła do mnie.
-Odbieraj kurwa telefon!- Wydarła się na wstępie. Spojrzałam na nią marszcząc czoło. O co jej znowu chodziło?- Dzwonił Liam. Niall miał wypadek. Jest w szpitalu, a jego stan jest krytyczny, potrzebna mu transfuzja krwi, a szpital nie ma tej grupy jaką ma Niall. On umiera, Alison- Dodała już ciszej.
     Czułam jak serce mi zamiera i rozpada się milion kawałków. A jednak... mam czucia?
   
*********
To ja! :D Jak oceniacie ten odcinek?
Według mnie mógł być lepszy ;)
Dziękuję za komentarze pod ostatnim odcinkiem, i pod informacją :D Daliście mi niezłego kopa :P

10 komentarzy= nowy odcinek!


P.S. Mam do was ogrooooomną prośbę. Pewnie wiecie, że jestem współautorką tego bloga: LINK 
Chodzi o to, że Latte Lottie jest załamana tym, że nikt nie wchodzi i nie komentuje, dlatego chce usunąć bloga. Czy mogę was prosić, ( jeżeli chcecie) abyście zostawili pod ostatnią notką komentarz? Teraz jest odcinek 6 ( jeszcze muszę go zedytować itp.bo to należy do moich obowiązków :) ) a LL na tym zależy... Z góry dziękuję wam, każdemu z osobna i całuję mocno! :D

środa, 23 kwietnia 2014

Przepraszam+ Kłopoty....


Tak wiem, obiecałam na tt, że dodam dzisiaj notkę, ale niestety jej nie będzie :(


Dlaczego? Mimo, że mam rozpisane na kartce po kolei punkty z nowego odcinka, nie potrafię ubrać tego w słowa... 


Wiem, zawiodłam Was. Prosiłam o 10 komentarzy pod poprzednią notką- a jest 14, tym bardziej mi głupio  :(
Teraz obiecuję, NAPRAWDĘ OBIECUJĘ że postaram się jak najszybciej dodać notkę i postarać się o jakiś zapas dla Was, aby w razie takich awarii jak ta mieć coś pod ręką :D


Do zobaczenia jak najszybciej!

piątek, 18 kwietnia 2014

Chapter XIII

I jak wrażenia po teledysku You&I? Ja szczerze powiedziawszy jeszcze go nie widziałam xD
Miłego czytania! :D

**********

     Pierwsze co zauważyłam po otwarciu powiek, to okropna jasność. Jęknęłam i ręką przysłoniłam oczy, chcąc chociaż trochę odciąć się od źródła światła. Następnym bodźcem, który do mnie dotarł, były szmery dochodzące z pokoju obok. Niepewnie podniosłam się z łóżka i tępym wzrokiem przypatrywałam się ścianie przede mną, zza której dochodziły tajemnicze dźwięki. Co to było?
     Chwiejnym krokiem przeszłam długość pokoju i po chwili znalazłam się na korytarzu. Miałam gdzieś to, że jestem w samej bieliźnie. Przecież mieszka tutaj gej, nie? Mam pewność, że na mnie nie skoczy i mnie nie zgwałci. Niepewnie przysunęłam się w stronę drzwi, które prowadziły do pokoju Jasona. Gdy miałam nacisnąć klamkę, do moich uszu dobiegł przeciągły jęk i coś w rodzaju plaśnięcia. Zmarłam.
-Mocniej...- Usłyszałam i w tej samej chwili poczułam jak mój żołądek wywraca się do góry nogami. Cholera, byłam światkiem seksu gejów!
     Przyciskając dłoń do ust, wbiegłam z powrotem do swojego pokoju, a następnie do łazienki i dosłownie zawisłam nad muszlą. Moim ciałem wstrząsały gwałtowne torsje spowodowane... No właśnie czym? Zbyt dużą ilością alkoholu? Tym co usłyszałam w pokoju obok? Cholera wie...
     Zmęczona usiadłam obok muszli toaletowej i oparłam na niej rękę. Głowa napieprzała mi tak mocno, że byłam pewna iż lada chwila mi eksploduje. Najgorsze jest to, że przy każdym gwałtownym ruchu, żołądek zwracał swoją zawartość. Po prostu uroczy poranek!
- Nigdy więcej alkoholu, Al...- Powiedziałam sama do siebie i powoli podniosłam się na nogi. Zrzuciłam z siebie brudną i przepoconą bieliznę, a potem weszłam pod prysznic. Zimny strumień wody ukoił nieco ból głowy, a ja mogłam odetchnąć z ulgą. Dokładnie namydliłam swoje ciało i umyłam włosy. Gdy uznałam, że nie opłaca mi się stać dłużej pod prysznicem, zakręciłam wodę i stanęłam przed lustrem.
     Ręką przetarłam zaparowane lustro i uważnie przyjrzałam się swojemu odbiciu. Moje długie, blond teraz mokre włosy opadały na moje plecy tworząc na nich smugi. Uśmiechnęłam się na swój widok. A potem... Zerknęłam na swoje oczy.
     Takie same miał Niall. Ten sam odcień niebieskiego... Może troszeczkę mocniejszy. Ogółem byłam bardzo podobna do blondyna. Te same oczy, ten sam nos, uśmiech... A teraz, kiedy przefarbował się na blond doszły do tego włosy. O matko, Niall...
     Trochę za ostro go potraktowałam podczas naszej ostatniej rozmowy. Ale czego on oczekiwał? Że na jego prośbę, powiem mu wszystko? Na to musi zasłużyć... Do cholery, stracił moje zaufanie, teraz musi je odzyskać. Ciekawa jestem jak to zrobi?
     Czy mam wyrzuty sumienia, że tak ostro traktuje swojego brata? Nie... Może trochę. Zresztą... To jest nie ważne...

     Chwyciłam biały puchaty ręcznik i szybkim krokiem wyszłam z łazienki. Podeszłam do swojej torby, wywalając jej całą zawartość na łóżko. Chwilę, szukałam odpowiednich rzeczy, aż w końcu znalazłam. Ubrałam białą luźną bluzkę w niebieskie grube paski na jedno ramię, białe krótkie potargane szorty i rzymianki. Na rękę założyłam kilka bransoletek. Włosy wysuszyłam i pozwoliłam opaść im łagodnie na moje plecy. Z makijażu zrezygnowałam. Cały dzisiejszy dzień mam zamiar przesiedzieć w domu.

     Ból głowy zaczynał ponownie dawać o sobie znać, więc musiałam opuścić mój azyl. Po cichu wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach. Z góry nie dochodziły do mnie żadne dźwięki, więc nie wiedziałam czy Jason i jego... kolega nadal tam są czy zagościli już na dole. Weszłam do ogromnej kuchni, która świeciła pustkami. Odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się. Pora zacząć szukać tabletek!
-Kurwa....- Wyrwało mi się, kiedy skończyłam przeszukiwać kolejną półkę, a jak na złość nigdzie nie mogłam znaleźć apteczki. Oparłam się czołem o jedną z półek.- Gdzie są te jebane tabletki?!
-Tego szukasz?- Usłyszałam za swoimi plecami głos. Odwróciłam się i przed sobą zauważyłam Jasona w spodniach dresowych. Jego klatka piersiowa była odsłonięta i ukazywała doskonale wyrzeźbiony brzuch chłopaka, na który widok pewnie nie jedna dziewczyna się ślini. Przez sam środek piersi chłopaka, szedł tatuaż. To on ma jeszcze TATUAŻ?!- Halo? Alison?- Pomachał mi przed oczami ręką. Zamrugałam kilkakrotnie i kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że wpatruję się w gołą klatę chłopaka, na moich policzkach pojawił się rumieniec. Brawo Alison. Ty potrafisz coś zawsze odpierdzielić!- Weź te tabletki, bo odlatujesz...- Zaśmiał się podając mi małe pudełeczko.
      Mruknęłam coś pod nosem, chwytając szklankę do której nalałam zimnej wody. Po chwili zimna ciecz spływała po moim gardle dając przy tym ogromną ulgę. Jęknęłam kiedy odsunęłam szklankę od ust.
- Nigdy więcej tego pojebanego alkoholu...- Wyjąkałam człapiąc na kanapę w salonie. Za moimi plecami usłyszałam radosny śmiech chłopaka, który z sprawiał mi ogromny ból.- Człowieku ciszej, proszę...
-Kacyk ją też trzyma, stary?- Po schodach zszedł dobrze zbudowany, wysoki brunet z niebieskimi oczami. Zmarszczyłam brwi. Kim on jest...?
- Alison poznaj proszę mojego chłopaka, Mike to jest Alison, przyjaciółka Ingrid. Zostanie tutaj przez jakiś czas.- Przedstawił nas sobie Jason. Nieśmiało podałam rękę brunetowi i chwilę potem poczułam jego silny uścisk dłoni. Hmm... Dlaczego tacy fajni i przystojni faceci muszą być gejami?!
     Opadłam z powrotem na kanapę w salonie i włączyłam nogą telewizor. Akurat nadawany był wywiad z One Direction na żywo, prosto z Irlandii.
- Wracając do poprzedniego pytania, chłopcy- Rzuciła reporterka. O mój Boże! Jestem ciekawa, kto ją wybrał do przeprowadzenia wywiadu? Przecież... Ona nawet ubrać się nie potrafi, a jej dekolt znając życie już dawno opadł, a nadal wypycha go w stronę tych pedałków...- Wiele fanów zastanawia się, co takiego ściągnęło was do Irlandii. Za niedługo rozpoczynacie trasę koncertową, więc powinniście się do niej przygotowywać.
- Mam małe problemy rodzinne, a chłopcy postanowili mi pomóc- Odparł Niall. 
     Moje oczy momentalnie się zaszkliły. Dobrze wiedzieć, że dla Nialla jestem tylko problemem. Może dobrze zrobiłam uciekając im? Przecież, nie muszą się wtedy zajmować taką małolatą jak ja...
     Jednym ruchem wyłączyłam telewizor i szybko wybiegłam z mieszkania. Musiałam się uspokoić, bo najnormalniej w świcie się rozryczę... Przez tego jebanego chuja...
     Nie wiedziałam gdzie idę, głowę miałam cały czas spuszczoną. Było mi cholernie zimno, ponieważ inteligenta ja nie ubrała się lepiej, tylko wybiegła w deszcz w krótkich spodenkach i bluzce. Brawa dla mnie! Po chwili znalazłam się pod domem Ingrid. Wbiegłam po schodach i z całej siły zaczęłam walić w drzwi, które po kilku sekundach otworzyły się z hukiem.
-WYPIERDALAJ, JEŚLI CI ŻYCIE MIŁE!!!- Wrzasnęła Ingrid mierząc mnie wściekłym wzrokiem.
- Zamknij się na chwilę i mnie wpuść- Syknęłam wymijając rudowłosą. Doskonale wiedziałam, że była mega wkurwiona. Coś czuję, że poprawie jej humor.
- Powiedz, że masz coś ważnego, bo jak nie to cię rozpierdolę na miejscu...- Jęknęła. Przewróciłam oczami i podeszłam do barku jej rodziców po drodze zgarniając dwie lampki. Wsuwką otworzyłam zamek, a po chwili w dłoniach trzymałam czerwone wino. Jak już mam się upijać z powodu tego chuja, to czymś porządnym.- O nie... Nawet nie próbuj. Nigdy więcej nie wezmę alkoholu do ust...- Zawołała dziewczyna odsuwając się ode mnie.
- Nie pierdol tylko pij. Mam powód.- Mruknęłam odkręcając butelkę i nalewając czerwonego płynu do lampek. Z ociągnięciem palce Ingrid chwyciły naczynie, a po chwili  odstawiły je na stół już puste.
- Co się stało?- Zapytała.
     Wzruszyłam ramionami i wpatrywałam się czerwony płyn. Czy mogę jej to powiedzieć? Nigdy nie miałam przed Ingrid żadnych tajemnic...
- Niall nazwał mnie w wywiadzie problemem- Wypaliłam i wypiłam wino z naczynia.

*********

     Powoli schodziłem ze sceny w głowie ciągle mając pytania reporterki... Mogłem się spodziewać, że nasza obecność w Irlandii nie będzie cichą informacją. Pokręciłem głową i zamknąłem oczy. Tracę tylko czas... Powinienem szukać Alison.
- Wuja Niall!- Momentalnie otworzyłem oczy słysząc mały dziecięcy głosik. Rozejrzałem się dookoła, aż w końcu zauważyłem małą Lux. Uśmiechnąłem się do niej i wziąłem ją na ręce.
- Witaj księżniczko...- Mruknąłem całując jej policzek. Mała rozpromieniła się i dotknęła mojego policzka po czym zabawnie zmarszczyła nosek.- Nad czym tak myślisz co?- Zapytałem kierując się w stronę naszej garderoby, gdzie pewnie jest już reszta chłopaków jak i Lou.
- Wuja jest zły...- Mruknęła blondynka. Zmarszczyłem brwi. Ja jestem zły?
- Co? Dlaczego mam być zły, Lux?- Przyjrzałem się dziewczynce. Włoski miała spięte w dwa warkoczyki, które opadały na jej plecki. Ubrana była w niebieską sukienkę i sandałki.Wyglądała tak słodko...
-Mamusia mówiła, ze do wuja Nialla psyjechała siostra, która nie jest miła i ona teraz uciekła... A ty jestes z tego powodu smutny...
     Zatrzymałem się. Czy tutaj nic się nie ukryje? Wygląda na to, że cała nasza ekipa wie o mojej siostrze. I o tym co się stało.
- Twoja mamusia miała rację- Powiedziałem powoli.- Ale Alison nie jest nie miła. Ma tylko trudny charakter, ale to się zmieni, wiesz?- Delikatnie uszczypnąłem ją w policzek. Jej radosny śmiech było słychać chyba wszędzie.
- Wuja Niall... Psyplowadzis kiedys do nas siostre?- Zapytała patrząc na mnie błagalnie. Oj Lux... Żeby to było takie proste...
- Jeżeli Al się zgodzi, to jasne...- Uśmiechnąłem się.
     Powoli szliśmy w stronę garderoby i kiedy miałem już nacisnąć klamkę, dziewczyna powiedziała coś co mnie zaskoczyło.
- Ona na pewno cie kocha, wuja Niall... Tylko tego nie umie pokazac... Pocekaj, a sam sie psekonas...- Mruknęła do mojego ucha. Chwilę później zniknęła w naszej garderobie, a ja nie mogłem ruszyć się z miejsca. Czy ta mała ma na pewno dopiero 3 lata? 
     Może Lux miała rację? Powinienem dać trochę czasu Alison, poczekać, aż będzie gotowa i sama mi wszystko opowie. Przecież ja tylko na nią naciskałem i nie pozwoliłem się wypowiedzieć. Fakt, z wyprowadzką nie miała nic do gadania, ale afera z jej cięciem się...? Może gdybym nie był taki nachalny, powiedziałaby mi wszystko?
     Z głową pełną pytań przekroczyłem próg pomieszczenia. Nie mam bladego pojęcia co teraz zrobić...

********

     Procenty, które w siebie wlałam, krążyły w moich żyłach już od dłuższej chwili. Przekrzywiłam głowę i zaczęłam bawić się swoim telefonem.
-Wiesz co Ingrid?- Zaśmiałam się, kiedy urządzenie wypadło mi z dłoni i z głośnym trzaskiem upadło na ziemię.- Czemu to zawsze ja muszę mieć takie pojebane życie? Zasranego brata, który nic nie widzi, tylko czubek własnego nosa... Niańkę, która sądzi, że może zrobić wszystko...- Chwyciłam butelkę wódki i nalałam przezroczysty płyn do dwóch kieliszków. Smukłe palce rudowłosej sięgnęły po jeden z nich i po chwili przystawiła go do ust. Obserwowałam ją z uśmiechem.
- A bo ja wiem, Al? Ty to masz zawsze jakiegoś pecha w życiu...- Mruknęła odkładając kieliszek z grymasem na twarzy. Lekko się zachwiała i upadłą na podłogę, na której ja już leżałam od kilku minut.- Kurwa...
     Zaśmiałam się, odgarniając z czoła włosy. Oparłam głowę o narożnik za mną, marszcząc brwi.
- Ty... Wiesz jak ja...- Czknęłam- Tego drania nienawidzę?- Machnęłam ręką, przykładając butelkę wódki do ust. Piekący płyn rozlał się po moim gardle, ale mimo tego nadal zachłannie go piłam. Po kilku sekundach odstawiłam alkohol z znacznym ubytkiem płynu.
-Łooo... Dziewczyno ty to masz... spust- Zaśmiałyśmy się. Próbowałam wstać na nogi, ale za każdym razem chwiałam się i upadałam. - Nie próbuj... Za każdym razem będzie to samo...
     Podniosłam swój telefon i do głowy wpadł mi genialny pomysł. Szybko, jak na swoje możliwości wybrałam numer sukinsyna przez którego doprowadziłam się do takiego stanu. Pięknie nazywasz swojego brata Alison!- Szepnęło mi sumienie.
     Jeden sygnał, drugi... Trzeci...
-Halo?- Usłyszałam zaspany głos mojego braciszka. Chwila... Która jest godzina?
-Wi...-Czknęłam- taj mój kochany braciszku...- Zaśmiałam się.
-Alison?- Zawołał z niedowierzaniem. Pokręciłam głową. Chwila! Przecież on mnie nie widzi! Głupia idiotka!
- Nie... Jej telefon do ciebie dzwoni...- Rzuciłam, co wywołało wybuch śmiechu u Ingrid. Ja sama ledwie się powstrzymywałam od tego.
-Gdzie ty jesteś? Martwimy się o ciebie!
     Jakby cię to obchodziło...
- Daleko od was... A dzwonie w jednej sprawie...Piękny wywiadzik dzisiaj przeprowadziłeś... I ja mam być tym problemem? Wiesz to boli...- Zaśmiałam się.
-Jesteś pijana- Powiedział. Amerykę odkryłeś!
- Może... Nienawidzę cię braciszku... Mam nadzieję, że coś w ciebie wjedzie- Syknęłam.- Dobranoc...
     Nim blondyn zdążył zareagować, rozłączyłam się. Mam dość tego idioty. Rujnuje mi tylko życie...
- Chodźmy pojeździć autem!- Zawołała Ingrid. Uśmiechnęłam się. To idealny pomysł!

*******

10 komentarzy = nowy odcinek! :D

BTW. Coś czuję, że dzisiaj będzie słabo z komentarzami xD Wszyscy zachwycają się teledyskiem chłopaków :P 
P.S. Już tak po obejrzeniu, mogę stwierdzić jedno: Prosty teledysk, ale ma w sobie TO COŚ. Najlepszy moment? Według mnie są dwa:
1. Kiedy Liam zmienia się w Zayna ( chyba dobrze napisałam :P )
2. Kiedy Louis zmienia się w Harry'ego ( Larry :P )
Wasze ulubione momenty? Piszcie! :D

sobota, 12 kwietnia 2014

Chapter XII

Końcówka totalnie mi nie wyszła :(  Przepraszam!

**********

     Nerwowo wystukiwałam palcami rytm na oparciu fotela. W głowie odliczałam ostatnie sekundy do startu maszyny. Byłam cała spięta, bałam się, że w każdej chwili może wbiec Niall i zatrzymać samolot. On jest do wszystkiego zdolny.
     W końcu zaczęliśmy kołować i kilka sekund później wbiliśmy się w powietrze. Wypuściłam głośno powietrze z ust i mimowolnie się uśmiechnęłam. Nie zdążyli. Jestem wolna, polecam to uczucie.
     Kiedy spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torby zadzwoniła Ingrid. W skrócie przedstawiła mi swój plan i kazała się natychmiast zmywać. Tak tez zrobiłam. Chwyciłam torbę i otworzyłam balkon. Do ziemi nie było tak daleko, mogłam bez obawy skoczyć. Problem leżał w tym, czy uda mi się zachowywać na tyle cicho, aby nikogo nie zaalarmować. Przecież, gdyby Niall mnie przyłapał... Uziemiłby mnie do końca życia.
     Przełożyłam jedną nogę przez barierkę balkonu i zrzuciłam torbę na dół. Upadła z niegłośnym dźwiękiem. Znieruchomiałam nasłuchując, czy ktoś nie biegnie po schodach. Nie... Nikt nic nie usłyszał. Odetchnęłam głęboko i przerzuciłam drugą nogę. Zamknęłam oczy i... skoczyłam.
     Wylądowałam szybciej niż myślałam. Nie zwracając uwagi na ból w rękach, złapałam moje rzeczy i biegiem ruszyłam w stronę wyjścia z ogrodu. Gdy znajdowałam się już na ulicy mogłam odetchnąć z ulgą. Szybkim krokiem skierowałam się w stronę głównej ulicy i złapałam taksówkę. Teraz tylko muszę dojechać na lotnisko.
     Plan Ingrid jest prosty, ale gorzej z jego wykonaniem. Miałam wymknąć się z domu Nialla i pojechać na lotnisko. Tam czeka już zarezerwowany i opłacony bilet do Londynu. Trzeba go tylko odebrać. Na samym początku myślałam, że będzie gorzej. Bałam się, że Zayn coś usłyszy. Co jak co, ale on najbardziej jest wyczulony na moje wybryki. Doskonale wie, kiedy coś planuje, albo mam kłopoty. Chociaż ten jeden raz udało mi się go wykiwać.
- Przepraszam czy może mi Pani podać butelkę?- Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos kobiety siedzącej obok mnie z małym dzieckiem. Spojrzałam na nią i na jej wyciągniętą rękę. Podałam jej butelkę z czymś białym w środku i odwróciłam się plecami.- Dziękuję bardzo. Panienka, też leci do Londynu? Słyszałam, że to bardzo piękne miasto... Ja z Oliverem lecimy tam pierwszy raz i...
      Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Bądź tu człowieku mądry. Będziesz miły, podasz coś komuś, a ta osoba zaczyna streszczać swój życiorys! Zdenerwowana sięgnęłam do torby po słuchawki i po chwili w moich uszach zamiast ''ciekawej'' historii pasażerki obok, rozbrzmiewała muzyka. 
     Swoją drogą, jestem na najlepszej drodze, by ponownie wkurzyć Nialla. A zresztą... Trochę adrenaliny mu się przyda. Sam jest sobie winien. Nikt nie kazał mu się wtrącać w moje życie. Po co mi pomagał? Czuł się winny, że zaniedbał siostrzyczkę? Myślał, że to obowiązek? I na dodatek miał problem z tym, że się tnę. Moja sprawa co robię, do cholery!
      Gdyby tak naprawdę chciał wiedzieć co się stało... Powiedziałabym mu. Po tym gdy go wyrzuciłam z pokoju miał wybór. Mógł zostać i zmusić mnie do powiedzenia całej prawdy, albo sobie darować. I wybrał oczywiście to drugie. Głupi blondyn.
     Otworzyłam oczy, czując jak ktoś szarpie mnie za rękę. Zerknęłam w tamtym kierunku i zobaczyłam kobietę ''życiorys''.
-Panienka zasnęła... Za chwilę lądujemy.- Wymamrotała nakładając buciki Oliverkowi. Skinęłam głową i pochowałam wyciągnięte rzeczy do torby. Spojrzałam przez malutkie okienko i... zamarłam. Znajdowaliśmy się nad oceanem. Nigdzie nie było widać lądu, a co dopiero lotniska. Co jest grane?
-Przepraszam.- Zaczepiłam zbliżającą się stewardesę. Mile uśmiechnęła się w moją stronę. Bleee. Jak ja nie lubię sztucznego okazywania uczuć.- Czy wie może Pani za ile lądujemy?
- Za 1,5 godziny.- Powiedziała i powolnym krokiem się oddaliła.
     Moje oczy rozszerzyły się z wściekłości. Ten wstrętny babsztyl mnie okłamał! I na dodatek obudził! Wściekłym spojrzeniem, zmierzyłam kobietę obok mnie. Była wysoka i pulchna. Jej włosy, które zapewne miały być kolory jasnego blondu, przypominały suchy makaron. Palce zdobiły liczne pierścionki, które były za małe i daje sobie głowę uciąć, że nie dało się ich ściągnąć. 
     Zacisnęłam dłonie w pięści i chwyciłam telefon. Miałam pięćdziesiąt nieodebranych połączeń od Zayna, trzydzieści od Louisa, dwadzieścia cztery od Hary'ego i po piętnaście od Liama. Z ciekawości zerknęłam na sumę połączeń przy imieniu mojego brata. Dobrze, że nie piłam wody w tym momencie, bo na sto procent trzeba byłoby przeprowadzić akcję ratowniczą. A jakoś nie mam ochoty na to, aby baba obok mnie, zaczęła robić mi sztuczne oddychanie.
     Niall próbował dodzwonić się do mnie ponad sto razy. Wysłał kilkaset wiadomości i znając życie zapełnił moją pocztę głosową. Pokręciłam głową i usunęłam wszystkie połączenia, jak i wiadomości. Po chwili telefon zaczął na nowo wibrować. Na wyświetlaczu zobaczyłam imię blondyna.
     Prychnęłam i włożyłam urządzenie do kieszeni bluzy. Ciekawe co mam teraz robić, przez te półtorej godziny?

*********

-Jak to UCIEKŁA?!- Wrzasnąłem w kierunku Mulata. Stał w progu i normował swój oddech. 
- Normalnie. Musiała zwiać znowu przez balkon. Do ziemi ma niedaleko i za wysoko nie jest. - Wysapał . Zacisnąłem ręce w pięści i chwyciłem telefon. Niech Alison odbierze do jasnej cholery!
     Podniosłem się z kanapy i nerwowym ruchem zacząłem przemierzać salon. Jak mogłem być taki głupi i zostawić ją całkiem samą, po tym, co się dowiedziałem?! Przecież to było jasne, że coś odwali... Niall... Jesteś największym kretynem na świcie.
- Co teraz?- Zapytał Harry. Pokręciłem głową. Nie mam pojęcia co teraz zrobić. Przecież Alison może być wszędzie. Równie dobrze może być w Mullingar, albo siedzieć w samolocie i lecieć... nie wiem... na Karaiby!
- Idziemy przeszukać jej pokój. Przecież coś musiała zostawić... I może tam coś znajdziemy?- Zapytałem i skierowałem się do pokoju mojej siostry. Słyszałem jak za moimi plecami podążają chłopcy. Czy Alison nie może chociaż raz, zachować się jak na swój wiek przystało? Oczywiście, zawsze coś spieprzy. I wszystkich porządnie wkurwi.
     Otworzyłem drzwi do pokoju i chwyciłem jej torebkę, która wisiała na drzwiach. Wysypałem całą jej zawartość na łóżko. Klucze do auta... To ona ich nie zostawiła w Londynie?! Papierosy... Od kiedy Alison pali?! Lusterko, błyszczyk, tusz do rzęs, jakaś książka, grzebień i... nasze wspólne zdjęcie.
     To zdjęcie zrobione zostało dwa lata temu, kiedy Al przyjechała do Irlandii na wakacje. Mama zmusiła nas, abyśmy stanęli obok siebie i zrobiła nam zdjęcie. Nie wiedziałem, że je ma. Sądziłem, że dawno zostało usunięte, a jednak... Trzymam go w ręce.
     Alison wyglądała tutaj... na szczęśliwą. Tamte wakacje były najlepsze jakie kiedykolwiek razem spędziliśmy. Śmialiśmy się, bawiliśmy się do samego rana, spaliśmy do południa... Do dzisiaj pamiętam krzyki mamy, abyśmy w końcu zeszli z łóżek. Było naprawdę super... ale ja to musiałem zniszczyć. Oczywiście.
     Delikatnie odłożyłem naszą wspólną fotografię i spojrzałem na pozostałą zawartość torebki. Nic nie wskazywało na miejsce, gdzie teraz może być dziewczyna. Zrezygnowany pokręciłem głową i usiadłem na podłodze. Gdzie ją poniosło? Przecież... Nie może tak nagle zniknąć. Nie może mi tego zrobić.
- Niall...- Zawołał Liam i usiadł obok mnie.- Znajdziemy ją. Zobaczysz.
     Skinąłem głową. To, że Alison się odnajdzie wiedziałem doskonale. Martwiłem się tym co ja teraz powiem mamie...

***********
     Przez cały lot próbowałam ignorować moją towarzyszkę podróży, która z największym zapałem, streszczała mi historię o tym, jak to kiedyś, w pociągu, pękły jej spodnie, a reszta pasażerów oglądała jej bieliznę w małpki. Naprawdę nie mam pojęcia skąd u mnie tyle cierpliwości. Miałam ochotę jej porządnie przywalić. Nie tylko za to, że ciągle nawija jak nakręcona, ale również za to, że mnie obudziła. Jak ja nienawidzę tej baby!
     Gdy w końcu koła samolotu dotknęły ziemi, zerwałam się z miejsca i szybkim krokiem wyminęłam kobietę. Zbiegłam po schodach i kilka minut później przechodziłam odprawę. Już z daleka widać było rudą czuprynę mojej najlepszej przyjaciółki. Pomachałam do niej, a ta po chwili zaczęła do mnie biec.
- Jesteś wreszcie wariatko!- Zawołała i mocno mnie przytuliła. Zaśmiałam się.
- No a jak. Nawet dnia tam nie wytrzymałam.- Powiedziałam i uszczypnęłam ją w policzki. Szybko się ode mnie odsunęła i zmierzyła groźnym spojrzeniem. Pokręciłam głową i ruszyłam po odbiór mojego bagażu.
- OK. Wszystko jest już ustalone. Zamieszkasz razem z Jasonem, moim bardzo dobrym kolegą. Rozmawiałam z nim i już się zgodził.- Rzuciła, ciągnąć mnie w stronę wysokiego chłopaka.- Nie możesz mieszkać ze mną, bo twój braciszek jako pierwszy się tam zjawi, a tak... Niczego się nie domyśli. Wieczorem idziemy na imprezę do klubu, a teraz jedziemy do twojego nowego domu. A tak na marginesie to Jason.- Wskazała na chłopaka, który uśmiechnął się do mnie zachęcająco. Zmarszczyłam brwi. Nie wygląda za ciekawie.- Spokojnie.Jason jest gejem.- Dodała szybko widząc moją zdziwioną minę.
     Pokiwałam głową i nieśmiało uśmiechnęłam się do chłopaka. Był dobrze zbudowany, jego oczy były kolory brązowego, a włosy były ciemnoblond. Gdyby nie był gejem... Ech... Ja to mam zawsze pecha.
     Szybkim krokiem wyszliśmy z lotniska, a po chwili siedziałam już w ciepłym i dużym aucie Jasona. Jak przystało na Londyn- było pochmurno i padało. Skrzywiłam się, ale po chwili przypomniałam sobie o planach na wieczór. Mam nadzieję, że się upiję.

*

     W powietrzu dało się wyczuć sporą ilość alkoholu, potu i podniecenia. Rozejrzałam się dookoła, a kiedy nie zauważyłam nikogo znajomego chwyciłam kolory drink stojący obok mnie i przytknęłam go do ust. Po chwili poczułam jak zimna substancja schładza moje gardło, dając przy tym ukojenie.
     Kiedy odstawiałam kieliszek, na moim ciele pojawiły się duże i silne dłonie. Zaczęły jeździć w górę i w dół po moim brzuchu, starając się unieść moją koszulkę. Skrzywiłam się i szybko chwyciłam ręce. Odwróciłam się, a przed sobą zobaczyłam wysokiego blondyna z nieobecnym wzrokiem. Był naćpany.
-Odejdź...- Syknęłam do niego. Pchnęłam go delikatnie, a po chwili chłopak zniknął. Odwróciłam się w kierunku barmana i podniosłam rękę.- Jeszcze raz to samo.


**********
Odcinek nie był sprawdzany, więc przepraszam za błędy. Sprawdzę go jutro :D

KOMENTOWAĆ!!! :D

niedziela, 6 kwietnia 2014

Chapter XI

Przepraszam, że dopiero teraz, ale miałam małe problemy z zalogowaniem się na blogspot, ale na szczęście wszystko jest już OK. Notka taka sobie, pomysł był, ale gorzej z dobraniem słów. :( Mam nadzieje, że mnie nie zabijecie za jakość i treść :D Chociaż.... Na Waszym miejscu to bym to zrobiła :P
*********
*Louis P.O.V.*

     Nie mogłem uwierzyć w to co przed chwilą powiedział lekarz. Jak ona mogła...? To przecież... Niebezpieczne!
        - Ale... Jest Pan pewien?- zapytał słabym głosem Niall. Widać, że do niego to też jeszcze nie docierało. Był nienaturalnie blady, a jego oczy ze strachu rozszerzyły się do granic możliwości. Dłonie co chwilę zaciskał w pięści, chcąc w ten sposób trochę się uspokoić. Wiedziałem, że nie wiele mu to daje. Powstrzymywał się od wybuchu.
        - Niestety tak.- westchnął lekarz, patrząc na nas współczująco.- Tego nie da się pomylić z niczym innym. Przykro mi...
     Zamknąłem oczy, nie chcąc więcej widzieć tego człowieka. Dlaczego Alison nic nam nie powiedziała? Przecież... Na pewno byśmy jej pomogli.  Co jej to dało, że przed nami to wszystko ukrywała? Do jasnej cholery, byliśmy przyjaciółmi! Przyjaciele mówią sobie wszystko, a nie robią coś za plecami drugiego. Czy ona myślała, że będzie w stanie TO przed nami ukrywać? Prędzej czy później dowiedzielibyśmy się i musiałaby się gorzko tłumaczyć. Zresztą po postawie Niall'a było widać, że ma ochotę na ostrą pogawędkę z siostrą.
     Kiedy ponownie otworzyłem oczy, przed nami nie było już lekarza, ani Harry'ego. Domyśliłem się, że Loczek poszedł odprowadzić mężczyznę do drzwi i zrelacjonować reszcie o nowej sytuacji w jakiej się wszyscy znaleźliśmy. Wbrew pozorom, to co zrobiła Alison dotyczy nas wszystkich nie tylko jej.
     Rozejrzałem się po korytarzu i przez szparę w drzwiach zobaczyłem Niall'a stojącego nad łóżkiem swojej siostry. Niepewnie wszedłem do środka, zamykając za sobą drzwi. Blondyn nie poruszył ani o centymetr. Stał w miejscu i wpatrywał się w nieprzytomną dziewczynę.
     Szybko zmierzyłem ją wzrokiem. Była troszeczkę blada, a jej ręce, szczególnie nadgarstki zostały obandażowane i położone wzdłuż ciała. Usta były lekko rozchylone, a jej klatka piersiowa delikatnie i powoli unosiła się w górę i w dół. To był jedyny dowód na to, że blondynka jeszcze żyje.
        - Niall...- powiedziałem cicho, kierując swój wzrok na chłopaka. Zrobiłem kilka kroków w jego kierunku, a on po chwili zesztywniał. Odwrócił się w moją stronę, i dopiero teraz zobaczyłem jego łzy. Niall Horan płakał. Płakał przez swoją siostrę.
        - Nie, Louis...- wyjąkał ścierając krople z policzków. - Nie mów mi, że to nie jest moja wina. Gdybym wcześniej wiedział... Gdybym chociaż wiedział, o tym co się dzieje w jej życiu...  a ja nie reagowałem. Gorzej. Nie wiedziałem kompletnie nic. Może dawała jakieś znaki, a ja byłem taki ślepy, że ich nie zauważyłem...
     Pokręciłem głową. Wiedziałem, że tak będzie. Horan zaczął obarczać siebie winą. 

********
*Niall P.O.V.*

     Czułem, jak wszystko to, o co tak bardzo walczyłem, wali się na moją głowę. Pokręciłem głową, nie dopuszczając do siebie słów lekarza. Przecież to nie może być prawda. Alison NIGDY nie popełniłaby takiego głupstwa. A jednak... zrobiła to. W głowie ciągle słyszałem TE słowa. Brzmiały one jak wyrok...

        ,,- Pańska siostra ma liczne rany cięte na rękach. Niektóre, już są stare, zabliźnione, inne zupełnie świeże, krew nie zdążyła jeszcze zakrzepnąć. Niektóre z nich są na głównych żyłach- tak jakby próbowała je przeciąć. Nie jestem w stanie teraz stwierdzić, czy tego dokonała czy nie. Wiem jedno, dziewczyna robiła to co chwile. Proponuję, aby zabrał jej Pan wszystkie przyrządy, którymi mogłaby się pociąć. I proszę mieć ją na oku, jeżeli raz to zrobiła- zrobi to jeszcze raz.''

     Stojąc przed jej łóżkiem zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo jest dla mnie ważna. Nie mogłem jej stracić, a właśnie się tak czułem. Jakbym stracił coś cennego. Jakąś cząstkę mnie...
     Niepewnie podniosłem głowę i spojrzałem na jej nadgarstki. Były obandażowane. Dlaczego to zrobiła? I czemu nic mi nie powiedziała? Co jeszcze przed nami ukrywała?
        -Niall...- do moich uszu dobiegł głos Louisa. Odwróciłem się i zobaczyłem go stojącego w progu. Jego wzrok był zagubiony i pełen bólu. Nim również wstrząsnęła wiadomość o samookaleczeniu się Alison.
        -Nie, Louis...- rzuciłem szybko, widząc jak chce coś powiedzieć. Jednym ruchem starłem z policzków swoje łzy. Kiedy ja zacząłem płakać?- Nie mów mi, że to nie jest moja wina. Gdybym wcześniej wiedział... Gdybym chociaż wiedział, o tym co się dzieje w jej życiu...  a ja nie reagowałem. Gorzej. Nie wiedziałem kompletnie nic. Może dawała jakieś znaki, a ja byłem taki ślepy, że ich nie zauważyłem...
        - Niall, nie mogłeś o tym wiedzieć- usłyszałem. Podniosłem na niego wzrok. Kręcił przecząco głową, zakładając na kark dłonie.- Przed wszystkimi urywała to co robiła. Nie możesz czuć się winny czemuś, o czym nie wiedziałeś...
       -Ale mogłem się domyślić!- przerwałem mu zsuwając się po ścianie. Mocno objąłem się ramionami.- Jestem jej bratem, a to do czegoś zobowiązuje, do cholery. I co udowodniłem? Że jestem nikim, rozumiesz? NIKIM!
     Ciężko westchnąłem. Z tego wszystkiego miałem wyrzuty sumienia. Jak mogłem przeoczyć tak ważną sprawę? Jak...?
     Nawet nie mam pojęcia co teraz zrobić. Poczekać, aż Alison się obudzi i zmusić ją do oddania żyletek? Przeszukać jej rzeczy i samemu je zabrać? Tak... to wydaje się najrozsądniejsze. Będę spokojniejszy, i stuprocentowo pewny, że zabierzemy je wszystkie. Szybko podniosłem się z miejsca.
       - Idziemy do chłopaków. Musimy przeszukać jej walizki. - rzuciłem i wybiegłem z pokoju. Słyszałem jak Louis ciężko wzdycha, ale posłusznie wyszedł za mną. W salonie siedział Liam, Zayn i Harry. Gdy tylko się tam zjawiłem spojrzeli na mnie współczująco. Harry zdążył wszystko im powiedzieć. Tym lepiej dla mnie. Nie będę musiał tłumaczyć dlaczego przeszukujemy walizki blondynki.- Każdy bierze jedną walizkę Alison. Znajdziecie żyletki- odkładacie na stół.- zawołałem i chwyciłem pierwszy lepszy bagaż. Po chwili chłopcy zrobili to samo.
     Zacząłem przeszukiwać walizkę, w której znajdowały się ubrania Al. Przerzucałem bluzki z jednego miejsca na drugie, robiąc przy tym niemały bałagan. Zmrużyłem oczy widząc, jak coś małego wysunęło się z koszulki i upadło na samo dno. Chwyciłem to ręką i podniosłem do oczu. Bingo. Żyletka.
     Odłożyłem przedmiot na stół i wróciłem do walizki. Gdy byłem pewien, że więcej już ostrych przedmiotów nie znajdę, podniosłem wzrok na chłopaków. Wpatrywali się w stół, gdzie leżało sześć ostrych żyletek. Pokręciłem głową niedowierzając i podniosłem się z kolan. Zgarnąłem żyletki i po chwili znajdowały się w koszu na śmieci. Nie mogę pozwolić, aby moja siostra na nowo się pocięła.
     Cały czas zastanawiało mnie jedno. Dlaczego to zrobiła? Rozumiem, że nie było mnie koło niej, nie odzywałem się, ale... Przecież mogła zadzwonić, odebrałbym, wysłuchał i coś doradził...
     ''Ty idioto! Przecież próbowała! Ciągle mówiłeś, że nie miałeś czasu, że oddzwonisz, a w rezultacie nawet SMSa nie wysłałeś! I ty myślisz, że Alison tak normalnie do ciebie zadzwoni, po tym jak ją olewałeś? Zastanów się, co mówisz...'' - szepnęło mi sumienie. Jęknąłem. To wszystko moja wina.
        - Horan...- usłyszałem cichy szept. Podniosłem głowę i przed sobą zobaczyłem Mulata.- Idź do niej. Lekarz mówił, że niedługo się obudzi....
     Podniosłem się z kanapy i wbiegłem po schodach. Czułem jak narasta we mnie złość. Alison musi mi wszystko wytłumaczyć. Nie ma wyboru. Tym razem jej nie odpuszczę....

***************
*Alison P.O.V.*

     Powoli otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Leżałam w swoim łóżku w pokoju w Irlandii. Zmarszczyłam brwi intensywnie myśląc. Jak ja się tutaj znalazłam? Ostatnie co pamiętam to powrót do domu przez las razem z Harry'm, a potem... ciemność. Właśnie, HARRY!
     Szybko zerwałam się z miejsca chcąc wybiec na korytarz, ale ktoś gwałtownie chwycił mnie za ramiona i siłą posadził na łóżku. Podniosłam wzrok i spojrzałam na swojego brata. W jego oczach było widać.... złość? Smutek? Żal? Któreś z tych na pewno.
        - Leż, Alison. Lekarz zabronił ci się ruszać z łóżka przez kilka dni.- powiedział wzmacniając swój chwyt. Pokręciłam głową i szarpnęłam się chcąc uwolnić się z otaczających mnie ramion. Nic to nie dało. Chłopak tylko, o ile to jeszcze możliwe, wzmocnił swój uścisk.
        - Co się stało?- zapytałam. Skrzywiłam się, kiedy usłyszałam swój zachrypnięty głos. 
        - Zemdlałaś, gdy wracałaś z Harry'm. Połóż się!- warknął blondyn. Niechętnie wykonałam jego polecenie. Gdy okrywałam się kołdrą mój wzrok zobaczył coś co nie powinno tutaj być. Zobaczył moje obandażowane nadgarstki. Zamarłam wpatrując się tępo w opatrunek. Nie... Błagam nie...- Myślałaś, że się o tym nie dowiemy?- syknął mój brat wskazując moje ręce.- Możesz mi powiedzieć, co ty chciałaś tym osiągnąć? Po co to robiłaś?
     Pokręciłam głową. Co miałabym mu powiedzieć... przecież on i tak tego nie zrozumie. Nie przeżył tego co ja...
        - Alison- podszedł do mnie i spojrzał w moje oczy. - Dobrze wiem, że coś jest nie tak. Powiedz mi, co takiego zdarzyło się w Londynie. Ty się boisz dotyku...- chwycił mnie za rękę. Zadrżałam i odsunęłam się o kilka centymetrów.- Alison, proszę cię... 
     Zamknęłam oczy. Nie mogę wszystkiego mu powiedzieć. Nic nie mogę mu powiedzieć. Nie teraz, nie w ten sposób. Pokręciłam głową.
        - Nie mogę...- wyszeptałam.
        - Dlaczego nie?- zapytał zbolałym głosem.- Alison nie ukrywaj tego przede mną, proszę cię...
        - NIE MOGĘ!!!- krzyknęłam. - Nie zrozumiesz Niall. Nie było cię, kiedy to się działo, dlatego nic ci nie powiem. Wyjdź stąd. Proszę cię wyjdź!
    Chłopak odsunął się ode mnie i wyszedł z pokoju. Jak on mógł oczekiwać, że coś mu powiem? Po tylu latach milczenia? Czy on jest poważny? 
     Chwyciłam telefon i wybrałam numer Ingrid. Miałam dość. Musiałam jak najszybciej stąd zwiać. Nie chce mieć nic wspólnego z 1D. Chcę wrócić do Londynu. Tam jest mój dom. Nie tutaj.
     Szybko wystukałam wiadomość do przyjaciółki. Nie musiałam długo czekać na jej reakcje.




     Zaśmiałam się pod nosem. Rudowłosa jest gotowa na wszystko, byle ściągnąć mnie do Londynu. Jestem w Irlandii jeden dzień, a już planujemy moją ucieczkę. Oto całe my!



     Odrzuciłam telefon i szybko wstałam z łóżka. Chwyciłam torbę podręczną i spakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Gdy leżałam nieprzytomna, któryś z chłopaków musiał chyba przynieść moje walizki. Przewróciłam oczami i zapięłam suwak. Teraz wystarczy czekać tylko na telefon od Ingrid.

********
*Zayn P.O.V.*

     Wszedłem pomału po schodach. Niall kazał mi iść po Alison i dopilnować, aby dziewczyna zjadła kolacje. Wszyscy wiedzieli, że tylko mnie posłucha.
     Gwałtownym ruchem otworzyłem drzwi do pokoju nastolatki i wpadłem do środka wołając:
        - Zbieraj się na kola...cje.- zakończyłem i otworzyłem szeroko oczy. Pokój był pusty. Rozejrzałem się szybko dokoła, ale nigdzie nie widziałem blondynki. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na balkon. Był uchylony.
     Szybko podbiegłem do niego i wyjrzałem za balustradę. Do ziemi nie było tak daleko, można było bez obawy skoczyć...
     Gwałtownie wciągnąłem powietrze i zbiegłem do salonu.
        - ALISON UCIEKŁA!-  wrzasnąłem i oparłem się o framugę.


*****
Nie zabijać, bardzo proszę :D
BTW. Zostałam nominowana do LA, odpowiedzi możecie zobaczyć TUTAJ
BTW2. Dziękuję za 15 obserwatorów!

Komentujcie!
P.s. Chcecie znać spojlery z opowiadania? Zapraszam na tt historii, gdzie będę umieszczać informacje odnośnie nowego odcinka i kilka wyciętych dialogów :D