środa, 26 lutego 2014

Chapter IV

Ufff... Zaskoczyliście mnie komentarzami pod ostatnim rozdziałem :) Kilka osób ma nawet nadzieję na związek Alison i Zayna... :D Co ja mogę? Pogadam z nimi i zapytam się, czy taka rola im pasuje xD 
A teraz tak kilka malutkich ogłoszeń parafialnych:
1. Jeżeli jest ktoś, kto chce być informowany o nowym rozdziale, niech zostawi komentarz w zakładce ''Informuję'' i kontakt do siebie (abym mogła go powiadamiać :P )
2. Bardzo proszę o komentarze :D
3. Niedługo ( mam taką nadzieję) będziecie mogli zobaczyć zwiastun opowiadania!
4. NAPRAWDĘ SIĘ CIESZĘ, ŻE TYLE Z WAS WESZŁO NA BLOGA! Nawet nie macie pojęcia jak się cieszę :P
**********

*Alison P.O.V.*

        - Oczywiście, musiałam mieć głupiego, stukniętego, skretyniałego starszego brata?!- wrzasnęłam zamykając nogą drzwi do pokoju. Z głośnym westchnięciem opadłam na łóżko i wbiłam wzrok w sufit. Miałam go przemalować na jakiś żywszy kolor. A teraz... nawet nie zdążę...- Kurwa, Horan idź się utop!- kolejny raz krzyknęłam. Przysięgam, że ta jego blond farba uszkodziła mu głowę i wyżarła przynajmniej połowę mózgu. Jak nie cały... 
     Nagłe pukanie do drzwi wyrwało mnie z rozmyślań nad tym, jak mam uprzykrzyć Niallowi życie. Spojrzałam na drzwi i chwyciłam poduszkę.
        - Niall wynoś się!- powiedziałam, już któryś raz tego dnia- Jeżeli się tutaj pojawisz, to przysięgam, że nawet Zayn Ci nie pomoże.
     Drzwi uchyliły się, a w progu stanął Louis. Założył ręce na piersi, jednym bokiem opierając się framugę i patrzył na mnie wyczekująco. Jeszcze jego mi tu brakowało.
        -Czego się gapisz Tomlinson?- warknęłam w jego stronę siadając na łóżku.
- Czekam, aż czymś we mnie rzucisz.- powiedział wchodząc w głąb pomieszczenia i zamykając za sobą drzwi.- Niall pojechał z Harrym po twoje auto- rzucił po chwili.
     
     Uniosłam brwi. Czyżby braciszek tak bardzo się bał, że mogę kolejny raz nawiać, że wysłał Lou do mnie jako moją niańkę? Ten blondyn coraz bardziej sobie grabił. Jak Boga kocham, przy tym tempie, w Irlandii skończę na prochach uspokajających...
        -Dobra, powiedziałeś co chciałeś, a teraz wypad!- mruknęłam odwracając się od niego. Zamknęłam oczy i zaczęłam nucić jakąś melodie. Nie mam pojęcia co to było, wiem, że od dłuższego czasu ciągle chodziła mi po głowie. Gdzie ja ją słyszałam?
     Czekałam, aż usłyszę upragniony trzask drzwi. Nie nastąpiło to jednak. Czyli, Lou nie wyszedł. Podniosłam się i powoli obróciłam. Tomlinson nadal był w pokoju.- Coś jeszcze?
     Pokręcił głową i powoli zbliżył się do mnie. Uważnie go obserwowałam. Po chwili chłopak leżał na moim łóżku z rękami za głową i wpatrywał się w sufit. Westchnęłam zrezygnowana i pokręciłam głową. Miałam wielką ochotę go zrzucić... ale no... On jako jedyny jest normalny z całej piątki. I chyba nawet go lubię...
     Louis był jedyną osobą z którą jako tako normalnie rozmawiałam. Znaczy... gdzieś tam rzucałam przekleństwami i go obrażałam, ale on nie pozostawał mi dłużny i robił to samo. Czasami razem się wydurnialiśmy, a Niall mógł się nacieszyć tym, że jestem ''normalna'' jak to mówił.
     Ja i Lou mieliśmy mało ze sobą wspólnego, ale mimo wszystko byliśmy dla siebie czymś w rodzaju... przyjaciół? Kumpli? Jedno z tych określeń na pewno. To on nauczył mnie grać na fortepianie. Tutaj ogromny pokłon w jego stronę, że ze mną wytrzymał. Do dzisiaj nie wiem jak on to zrobił.
     Nagle poczułam jak coś dźga mnie w żebra. Niechętnie otworzyłam oczy i spojrzałam na Lou. Opierał głowę na ręce i uśmiechał się do mnie. Gdy zobaczył, że na niego patrzę kolejny raz mnie dźgnął.
        - Louis, przestań- mruknęłam odsuwając się od niego. Nie znoszę, kiedy tak robi.
        - Nuciłaś naszą piosenkę...- powiedział cicho, bawiąc się pościelą. Spojrzałam na niego zdziwiona. Niby kiedy to robiłam? Czy ja na mózg padłam?- Wtedy, kiedy chciałaś, żebym wyszedł. Midnight Memories.
        - Nie przyzwyczajaj się- uśmiechnęłam się i wstałam. Podeszłam do balkonu i wyjrzałam za okno. Auta Nialla  jeszcze nie ma. Nie wrócił.- Nie przepadam za wami, więc automatycznie nie lubię waszej muzyki.- wzruszyłam ramionami.
       - Ej, tak dobrze nas nie znasz, więc nie oceniaj naszej muzyki po tym samym- usłyszałam za sobą. Szybko się obróciłam. Nawet nie wiem, kiedy tak szybko przeszedł pokój.- A teraz powiedz prawdę: Skąd umiesz tak dobrze prowadzić samochód? Dobrze wiem, że przy Niallu skłamałaś.- zapytał, patrząc na mnie wyczekująco.
     Zbladłam.

*Retrospekcja*

,, Weszłam do salonu i wskoczyłam na kanapę strącając przy okazji Harry'ego. Chłopak spojrzał na mnie i skrzywił się. Przewróciłam oczami uśmiechnęłam się do niego słodko. Prychnął. Oj Styles... Dorośnij. 
     Po chwili pojawił się Malik, a za nim Niall. Żaden na mnie nie patrzył.
        - OK, Alison.- zobaczyłam jak blondyn ciężko opada na kanapę. Przetarł zmęczone oczy i westchnął. Uups. Chyba dałam mu nieźle popalić.- Chce wiedzieć jedno. Tylko jedno. Kto nauczył cię tak prowadzić auto?
     Znieruchomiałam. Przeklęty Malik! Musiał oczywiście wszystko wypaplać Horanowi! Raz nie może trzymać języka za zębami, bo oczywiście... korona spadnie z jego świętej głowy. Co mam teraz robić? Przecież, nie mogę powiedzieć im prawdy!
        - W jakim sensie?- tak. Ja, Alison Evans gram na czas. Normalnie czuję, jak tracę grunt pod nogami. Cholera.... myśl!
        - Nie udawaj niewiniątka Al. Kto nauczył cię prowadzić z taką szybkością auto? Bierzesz udział w wyścigach?- Niall nawet na mnie nie spojrzał. Chyba faktycznie przegięłam. I to bardzo.
        - Nie!- wstałam gwałtownie- Wyścigi nie są dla mnie, Niall. A nauczyłam się sama, dla frajdy- brawo, Evans! Powinnaś dostać Nobla. Nie mogłaś wymyślić czegoś lepszego?!
     Blondyn pokręcił głową i zamknął oczy.
        - Idź do siebie do pokoju. Rób co chcesz.- rzucił po chwili i zniknął z salonu. Zaraz za nim wyszedł Harry i Zayn. Świetnie. Mam mieć wyrzuty sumienia?''

*Koniec retrospekcji*

        - Nie rozumiem o czym mówisz....- starałam się wykręcić od odpowiedzi, jednak Pan Marchewka za nic nie chciał odpuścić.
        - Alison- chwycił mnie za ramiona i mocno trzymał.-Spójrz na mnie.- nie podniosłam głowy. Wpatrywałam się w czubki swoich butów.- Alison do cholery!- krzyknął.
     Szybko podniosłam na niego wzrok. W jego oczach mogłam dostrzec gniew. Był zły. Na mnie. Momentalnie się zjeżyłam i cała spięłam. Jeszcze nigdy Louis nie był na mnie zły. Nie aż tak.
        - Jeżeli nie chcesz nic mówić, nie mów. Ale do diabła! Należą się nam jakieś wyjaśnienia!- mocno mną potrząsnął.
        - Przestań...- wyszeptałam. Mój głos momentalnie stał się piskliwy. Bałam się. Bałam się Lou.Tego słodkiego chłopczyka, który kochał marchewki i paski. Tego Lou, który zawsze się kłócił z Niallem albo resztą, bo zabrali mu ostatnią marchewkę, albo, któryś z chłopców miał na sobie paski. - Proszę, przestań....
     Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony i szybko mnie puścił. Zatoczyłam się do tyłu jak pijana i oparłam o ścianę. Zsunęłam się po niej i ukryłam twarz w dłonie. Moim ciałem wstrząsnął gwałtowny szloch. Po chwili poczułam jak ktoś kuca przede mną i delikatnie dotyka mich kolan. Wzdrygnęłam się. Z moich oczu natychmiast trysnęły łzy.
        - Al... Ja... Przepraszam... Nie powinienem na ciebie krzyczeć i cię straszyć...- wykrztusił chłopak. Usiadł obok i mocno mnie objął. Bezwiednie wtuliłam się w jego klatkę piersiową mocząc mu koszulkę. Kolejny raz dzisiaj pozwoliłam komuś się objąć. Najpierw Liam, a teraz Louis...- Przepraszam, Mała...

**********

*Niall P.O.V.*

     Razem z Harrym wsiadłem do swojego auta i skierowałem się w stronę opuszczonego toru wyścigowego. Wiedziałem, gdzie się znajduje. Nie tylko Zayn uczył się tam prowadzić.
        - Kto mógł ją tego nauczyć?- z zamyślenia wyrwał mnie głos Harry'ego. Zerknąłem na niego. Wpatrywał się w szybę przed sobą i bawił się kluczykami do auta mojej siostry. Swoją drogą, sądziłem, że Al już dawno to auto sprzedała. Jak widać... spodobało jej się. I to aż za bardzo. Szkoda, będzie musiała, je tutaj zostawić.
        - Nie mam pojęcia. Malik mówił, że jeszcze nie widział, żeby ktoś tak dobrze jechał. A to jest Zayn. On już widział wiele kierowców.- mruknąłem ponownie skupiając się na drodze. - Alison coś ukrywa. Czegoś nie chce nam powiedzieć...
     Hazza pokiwał głową zgadzając się ze mną. Po chwili byliśmy już pod torem. Z daleka widać było czarne auto. Harry zagwizdał na ten widok.
        - Wow... Rodzice ją rozpieszczają...- powiedział stojąc obok wozu. Jego oczy błyszczały. Zaśmiałem się na ten widok. 
        -To prawnicy, co poradzisz... Wsiadaj. Tylko nie przeginaj, młody.- Harry szybko wsiadł za kierownicę i odpalił silnik. Auto zawyło radośnie. Pokręciłem głową i wskoczyłem za swoje cudeńko. Nie tylko moja siostra kocha sportowe auta, ale ja w przeciwieństwie do niej, nie łamię przepisów. 
     Harry nie byłby sobą, gdyby nie próbowałby trochę przyśpieszyć na autostradzie. Pokręciłem głową i również przyśpieszyłem, zrównując się z nim. Po kilku minutach byliśmy pod domem. Loczek wjechał do garażu, a ja stanąłem na podjeździe. 
     Wysiadłem z auta i wolnym krokiem skierowałem się w stronę domu. Na ganku siedział Zayn paląc papierosa. Zmarszczyłem brwi. Kolejny papieros? Który to dzisiaj?
        - Jest w domu.- mruknął gdy usiadłem obok niego. Pokiwałem głową.- Louis u niej jest.
     Westchnąłem cicho. Jak to możliwe, że z moim przyjacielem rozmawia normalnie, a ze mną kłóci się, wrzeszczy i próbuje postawić na swoim? No jak?!
     Poklepałem Malika po ramieniu i skierowałem się do pokoju Al. Wygląda na to, że czeka nas poważna rozmowa. I to bardzo.
      Powoli wszedłem po schodach i stanąłem, przed uchylonymi drzwiami do pokoju dziewczyny. Lekko je pchnąłem i wszedłem do środka. Widok, który tam zobaczyłem, zaskoczył mnie.
     Alison i Louis siedzieli pod ścianą, koło łóżka. Chłopak obejmował ją ramieniem i delikatnie gładził po ramieniu. Dziewczyna była przytulona do niego, a konkretniej do jego klatki piersiowej na której była wielka plama. Spojrzałem na twarz siostry i już wiedziałem co jest grane. Płakała.
      Gdy tylko Lou mnie zobaczył, przyłożył wskazujący palec do ust nakazując, żebym był cicho. Zerknął na Al i delikatnie ją podniósł, kładąc na łóżko i przykrył kołdrą. Ostatni raz zerknąłem na nastolatkę. Wyglądała tak... niewinnie i spokojnie. Dlaczego zawsze nie może taka być?
     W milczeniu wyszliśmy z pokoju. Spojrzałem wyczekująco na przyjaciela, a ten wzruszył ramionami. Uniosłem brwi.
        - Nie pytaj... Sam nie wiem co się stało.- mruknął i zniknął na schodach.
     Szlag. Tomlinson, uduszę cię!

*******
Trudno pisało mi się ten odcinek, ale znalazłam na to sposób. Słuchawki, YT i piosenki 1D :P A więc...

10 komentarzy = NOWY ODCINEK! (W przyszłą środę) 
13 komentarzy = NOWY ODCINEK  (  w niedzielę )

Dacie radę?

P.S. Następny odcinek będzie już dłuższy i postaram się, żeby coś się działo!

środa, 19 lutego 2014

Chapter III

Dziękuję za komentarze! :D Jak obiecałam- nowy odcinek!
Zostawcie komentarze!


*************

*Alison P.O.V*

     Na moich rękach już dawno powstały ślady od paznokci, ale mimo lekkiego bólu, jaki przy tym odczuwałam, ciągle miałam je zaciśnięte w pięści. Rozgoryczona, zła i zdezorientowana... właśnie tak czułam się w tym momencie. Nie miałam, żadnego pomysłu na to, co miałabym zrobić, żeby wykaraskać się z wyjazdu do Irlandii. Nie uśmiechało mi się zostawienie tutaj wszystkiego- szkoły, przyjaciół... i mimo wszystko: rodziców. 
     W Irlandii nie znałam praktycznie nikogo, nie licząc oczywiście mojej drugiej rodzinki. W wakacje, Niall ciągle mnie gdzieś wyciągał, a jak jego nie było- zastępował go Greg. Orientowałam się, gdzie co mniej więcej się znajduje, ale mimo wszystko - nie chciałam tam jechać. A co gorsza: zamieszkać.
     Z mojego gardła wydobył się mimowolny jęk. Zacisnęłam mocniej oczy, nie pozwalając wypłynąć kolejnym łzom. Szybko podniosłam się do pionu i strzepnęłam ręce, przywracając im krążenie. Odetchnęłam kilka razy i szybkim, ale zdecydowanym krokiem wyszłam z łazienki.
     Spod łóżka, wyciągnęłam walizkę i zaczęłam wrzucać do niej rzeczy, nawet ich nie układając. Miałam gdzieś to, że do czasu, kiedy kolejny raz ją otworzę, wszystko się zemnie. Nie obchodziło mnie nic.
     Po kilku godzinach, koło drzwi wylądowały wszystkie moje rzeczy. Spojrzałam na pokój, który teraz wydawał mi się zimny i surowy. To w nim spędziłam prawie całe moje życie. Pokręciłam głową, siadając na łóżku. 
     Z wnętrza domu, dochodziły do mnie krzyki chłopaków, ich radosne śmiechy, aż w końcu dźwięk telewizora. Albo znaleźli piloty, albo rodzice powiedzieli Niallowi, gdzie ma ich szukać. A jeżeli już jesteśmy przy moim braciszku... własnie widać, jak przejął się tym co mu powiedziałam. Nawet nie chciało mu się dupy ruszyć, żeby to wszystko wyjaśnić. Kochany, troszczący się braciszek.
     Po kilku minutach siedzenia bezczynnie w pokoju, postanowiłam, że muszę coś zrobić. Nie będę ostatniego dnia w Londynie spędzać samotnie w pokoju.
     Czy pogodziłam się z tym, że wyjeżdżam? Nie. Wolałam się spakować sama, niż mieliby to potem robić chłopcy. I tak postawią na swoim z wyjazdem, choćbym nie wiem jak bym się opierała. Siłą wsadziliby mnie do samolotu, a potem zaprowadzili do domu.
     Chwyciłam kluczyki do mojego auta i wyszłam na balkon. Powoli zeszłam po drzewie na ziemię, po czym skierowałam się do garażu. Otworzyłam go i moim oczom ukazało się czarne Mitsubishi Lancer EVO VII. Dostałam go od rodziców na urodziny. Wyciągał do 280 kilometrów. Kocham to cudeńko.
     Wyłączyłam alarm i wsiadłam za kierownicę. Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. To uczucie, gdy siadasz za kierownicą takiego cacka i możesz robić z nim co tylko chcesz... bezcenne. 
     Szybko odpaliłam auto i nie zwracając uwagi na to, że mogę narobić ogromny hałas, wcisnęłam delikatnie pedał gazu. Pojazd zawył radośnie, a ja jeszcze szerzej się uśmiechnęłam. Wyjechałam z garażu, zręcznie wymijając auta chłopaków i chwilę później pędziłam już autostradą, gdzie znacznie przekraczałam dozwoloną prędkość.
     Zapewne, teraz zapytacie, czy się ścigam? Nie. Kiedyś owszem, ale teraz to nie dla mnie. Widziałam jak inni to robią, wiem, gdzie i kiedy odbywają się wyścigi, ale mimo to... nie kręciło mnie to. Łatwo jest zacząć, o wiele trudniej skończyć. Nigdy tak naprawdę nie skończysz z wyścigami. Po pierwsze, jeżeli ktoś cię będzie potrzebował, znajdzie cię i zmusi do startu, nawet, gdybyś mieszkał na Alasce. A po drugie... adrenalina. Przyzwyczaisz się do niej i nie potrafisz już bez niej żyć. Musisz wsiąść za kierownicę i się ścigać... bo inaczej się wykończysz.
     Jechałam w stronę dobrze mi znanego, opuszczonego toru. Mało osób o nim wiedziało i na ogół nikogo tam nie było, przez co mogłam się na nim wyżyć. Szybkość, adrenalina, ostre zakręty... To jest to czego właśnie w tej chwili potrzebowałam. 
     Już z daleka widziałam dobrze znaną mi bramę. Mimowolnie się uśmiechnęłam,gdy koła auta wjechały na żwir. Stanęłam zaraz przy linii startu i policzyłam do trzech. Raz... Dwa... Trzy...
     Z całej siły wcisnęłam pedał gazu, jednocześnie wbijając swoje ciało w siedzenie. Pierwszy zakręt zbliżał się niemiłosiernie szybko. Jednym sprawnym ruchem zmieniłam bieg, tym samym zmieniając prędkość auta. Pojazd z łatwością wszedł w zakręt, by po chwili wyjechać na kolejną prostą. Kilka metrów prostej jazdy.... i kolejny zakręt. 
     Nie miałam pojęcia, ile tam byłam i ile kółek zrobiłam. W końcu zmęczona i całkowicie odstresowana podjechałam pod jedyne zadaszenie - gdzie najprawdopodobniej kiedyś mieściły się miejsca dla dopingujących ścigających. Zgasiłam silnik i wysiadłam z wozu.
        -No proszę... - usłyszałam głos za sobą. Momentalnie się zjeżyłam. Skąd on się tutaj do diabła wziął?- To się raczej twojemu braciszkowi nie spodoba.
     Powoli odwróciłam się w stronę chłopaka. W ciemności nie widziałam jego twarzy, jedynie czubek rozżarzonego papierosa. Mimo to, doskonale wiedziałam kim on jest.
        -Malik. Czego chcesz?- syknęłam uważnie go obserwując. Mulat uśmiechnął się. No nie. Mam przerąbane.

**********

*Zayn P.O.V.*
   
     Stałem obok wejścia do domu siostry Horana, paląc papierosa. Nikt tak bardzo mnie nie wkurzał jak ona. Zachowuje się jak rozwydrzona małolata, która w dupie ma zasady. Nauczyła się, że rodzice zawsze ją ze wszystkiego wyciągną, a Niall im w tym pomoże. Cóż... teraz się przeliczyła. Dobrze, że blondyn zabiera ją do Irlandii. Tam w końcu zmądrzeje.
     Z moich płuc powoli wydostał się dym nikotynowy. Nic nie potrafi człowieka tak uspokoić jak porządny papieros.
     Nagły huk, przywrócił mnie do rzeczywistości. Szybko rozejrzałem się w poszukiwaniu źródła dźwięku, ale nic w zasięgu mojego wzroku, nie mogło narobić takiego hałasu. Powoli ruszyłem w stronę garażu. Nasze samochody, stały nadal tak jak je zostawiliśmy. Mój wzrok przykuł za to inny szczegół. Ktoś szedł w moją stronę.
     Szybko schowałem się za swoim samochodem i zmrużyłem oczy. Po chwili uśmiechnąłem się. Alison. Ta dziewczyna na serio ma nie po kolei w głowie.
     Podeszła do drzwi garażu i je otworzyła. Wsiadła do czarnego, sportowego auta i odpaliła silnik, nie przejmując się tym, że może narobić hałas. Szybko wyminęła nasze auta i skierowała się w stronę autostrady.
     Wskoczyłem do swojego auta i ruszyłem za nią. Nie mogę pozwolić na to, żeby znowu nam uciekła. Horan by mnie zabił.
      Jedno mogę jej przyznać, potrafi prowadzić samochód i to przy tej prędkości. Zręcznie wymijała kolejne pojazdy, wciskała się w najmniejsze szczeliny i łamała przepisy. Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Niall na pewno o tym nie wie. Gdyby wiedział, zabrałby jej samochód. Doskonale wiem, jaki ma stosunek do szybkiej jazdy. 
     Po kilku minutach Alison wjechała na jakiś zabudowany teren. Zmarszczyłem brwi. Przecież tutaj znajdował się stary i opuszczony tor. Pamiętam jak właśnie na nim uczyłem się jeździć. Niezapomniane chwile. 
     Zatrzymałem się kilka metrów za dziewczyną w takim miejscu, aby ona nie mogła zobaczyć mnie, za to ja miałem doskonały widok na cały tor. Podjechała do białej linii i... wystartowała. Uważnie obserwowałem jak wjeżdża w kolejne zakręty, jak omija dziury i inne przeszkody na swojej drodze. Cholera. Doskonale wiedziała co robi.
     W końcu po jakieś godzinie, kiedy zrobiło się ciemno, zjechała na boczny tor i wysiadła z auta. Powolnym krokiem podszedłem do niej zapalając przy okazji kolejnego już papierosa. Jak ja uwielbiam to świństwo!
        -No proszę- mruknąłem. Wiedziałem, że mnie rozpoznała. Cała się spięła.- To się raczej twojemu braciszkowi nie spodoba.
     Powoli odwróciła się w moja stronę i zmierzyła wściekłym wzrokiem. Gdzieś tam, głębiej widziałem nawet strach. Nie miałem pojęcia dlaczego się mnie boi. Nic jej nie zrobiłem, nie uderzyłem jej, nie groziłem, a ona mimo wszystko, za każdym razem, kiedy znajdowałem się obok niej - najeżała się i spinała. Zawsze mnie to zastanawiało. Nie powiem, w niektórych sytuacjach to było cholernie pomocne. Przykładowo, kiedy Niall i Alison kłócą się i to Horan ma rację, wkraczam ja. Jedno słowo, a dziewczyna jest w stanie zrobić wszystko. Nie wykorzystuję tego. Aż taką świnią nie jestem. Zresztą mam Perrie. Czego mogę chcieć więcej?
     Czasami było mi jej żal. Podejrzewałem dlaczego Al tak się zachowuje, a to co powiedziała zanim, ponownie zamknęła się w swoim pokoju tylko potwierdziło moje przypuszczenia. Najnormalniej w świecie brakowało jej starszego brata. Bolało ją to, że Niall się do niej nie przyznawał. W sumie ja na jej miejscu też byłbym wściekły.
        -Malik.- warknęła w moją stronę.- Czego chcesz?
     Na mojej twarzy zagościł zwycięski uśmiech. Mam cię, kotku.
        - Czego ja chce? Pomyślmy- zastanowiłem się i po chwili znalazłem się bliżej Al. Chwyciłem ją za nadgarstek i mocno go ścisnąłem.- Chcę tego, abyś teraz grzecznie wsiadła do mojego samochodu i razem wrócimy do domu. Po twoje auto wróci sam Niall.- warknąłem. Dam sobie rękę uciąć, że Horanek już wie, że jego siostry znowu nie ma w domu.
     Blondynka syknęła cicho z bólu i mocno szarpnęła rękę, chcąc ją wyrwać z mojego uścisku. Niestety dla niej, była za słaba. Szybko zaprowadziłem ją do mojego auta i otworzyłem jej drzwi.
-Nigdzie nie jadę Malik- powiedziała jeszcze raz próbując się wyrwać. Westchnąłem ciężko i wepchnąłem ją na siedzenie. Po chwili siedziałem obok niej, blokując przy okazji drzwi. Bóg jeden wie, co może jej przyjść do głowy.
        - Alison- powiedziałem, odpalając auto. - Skończmy już te gierki. Chcesz, żeby wszyscy traktowali cię jak dorosłą osobę, a zachowujesz się gorzej niż dziecko. Zrozum w końcu, że wszystko to co robi Niall, jest tylko dla twojego dobra.- nie mam pojęcia czy ta gadka coś da. Wiedziałem jednak, że jeżeli ja z nią nie porozmawiam, to nikt jej nie przemówi do rozumu.- Musisz go zrozumieć. Nawet nie masz pojęcia jak się wkurzył, kiedy twój ojciec zadzwonił do niego w środku nocy i powiedział, że znowu cię aresztowali. On się o ciebie martwi.
     Zerknąłem na nią kątem oka. Siedziała i wpatrywała się w szybę przed sobą. Udawała, że jej tutaj nie ma. Serio Evans? Może zamkniesz jeszcze oczy, bo kiedy mnie nie widzisz, ciebie też nie ma, nie?
        - Gdyby faktycznie się o mnie martwił, byłby ze mną wtedy, kiedy to wszystko się zaczynało.- mruknęła zataczając wokół siebie krąg. Pokręciłem głową. Mam nadzieję, że Irlandia coś zmieni w jej zachowaniu.

****************

*Niall P.O.V. *

     Nerwowo chodziłem z kąta w kąt. W mojej głowie ciągle miałem słowa Alison: '' Doskonale wiem, że masz mnie głęboko gdzieś...'' Cholera, wcale tak nie było! Interesowałem się nią przez cały czas. Nawet, kiedy One Direction zdobywało tak wielką popularność. Wiedziałem co u niej, z kim się spotykała, jakie ma oceny, jak sobie radzi, jak wygląda... Wiedziałem to wszystko.
        -Niall, uspokój się.-  usłyszałem i spojrzałem na Liam'a- Zayn'a nie ma, więc musiał widzieć, jak Alison się wymyka i pewnie za nią pojechał. Niedługo wrócą.
     Pokręciłem głową. Mam nadzieję, że Li się nie mylił.
        - Co jej strzeliło do tego przeklętego łba?- krzyknąłem wymachując rękoma.- Już dwa razy uciekła! No ja pierdole! Czy ona chociaż raz, nie może siedzieć spokojnie na dupie, w swoim pokoju i nie wplątywać się w jakieś bagno?! Czy do jasnej cholery, ona nie rozumie, że w końcu nikt nie będzie jej pomagał i skończy za kratkami?!
     Wściekły strąciłem wazon, stojący na stole. Odłamki szkła wbiły się w moją rękę.
        -Świetnie, po prostu świetnie! Najpierw ona ucieka, a teraz kurwa to!- wydarłem się.
        - Niall, trzeba to opatrzyć, idziemy!- przede mną stanął Louis i chwycił mnie za zdrową rękę prowadząc do kuchni. Wyciągnął z półki apteczkę i bandaż. Po kilku minutach na mojej dłoni, gościł już biały opatrunek.- Horan, wszystko będzie dobrze. Dobrze wiemy, że w Irlandii nie będzie robiła takich głupstw. Wasza mama na to nie pozwoli.
     Miał rację. Teraz tylko mama mogła nam pomóc.
        -PRZYJECHALI!!!- wrzask Harry'ego było słychać w całym domu. Szybko wybiegłem z kuchni i oparłem się o framugę drzwi. Kilka sekund... i stanąłem oko w oko z moją siostrą.
        - Alison- powiedziałem- Salon. Natychmiast.
     Dziewczyna się  nawet nie odezwała. Zrzuciła buty i zniknęła w salonie. Po chwili w holu pojawił się Zayn.
        -Gdzie była?- rzuciłem, patrząc wyczekująco na przyjaciela.
        - Sam ją spytaj.- powiedział wzruszając ramionami. - Któryś z nas musi pojechać po jej auto.Jest na drugim końcu miasta.
     Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Co ona znowu odwaliła?

****************

5 komentarzy= Nowy Odcinek!


czwartek, 13 lutego 2014

Chapter II

Jupiii! Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim postem. Zapraszam również do zakładki: SPAM, gdzie możecie zareklamować swój blog ( dziękuję o przypomnieniu o tym Di. ) oraz Nominacje, tam będę odpowiadać na wszystkie nominacje w których będę zgłoszona. ( Za nominację dziękuję Gall Anonim, nie sądziłam, że po jednym rozdziale, zostanę nominowana :P I oczywiście ściągnę kody :D )
A teraz zapraszam na nowy rozdział.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
                                                                                                                                       She's Not Afraid
***************
*Alison P.O.V.*

        - Niall, WYNOŚ SIĘ!- wrzasnęłam do brata, który od kilku minut zawzięcie walił w moje drzwi, chcąc abym je otworzyła.- Nie otworzę ich!
        -Alison- usłyszałam. Po jego głosie mogłam poznać, że jest wściekły. I to bardzo.- Otwórz te pieprzone drzwi!
        - Czy ty, do jasnej cholery nic nie rozumiesz?!- chwyciłam ramkę z moim i blondyna zdjęciem, po czym rzuciłam nim o ścianę. Szkło roztrzaskało się, czemu towarzyszył niemiły dla ucha dźwięk. Skrzywiłam się widząc porozrzucane części.
        - Sama tego chciałaś, Al- mruknął Horan. Chwilę później usłyszałam oddalające się kroki. Tak! Wygrałam- Malik! Chodź, musisz mi otworzyć te cholerne drzwi!
     Zamarłam. Kurwa. Zapomniałam o Panu-Umiem-Otworzyć- Wszystkie-Zamki-Wsuwkami- Malik. Wciągnęłam głęboko powietrze i zeskoczyłam z łóżka. Szybkim krokiem podbiegłam do balkonu i wyszłam na zewnątrz. Do ziemi miałam kilka metrów, ale na moje szczęście obok mojego okna rosło drzewo, więc bez problemu mogę po nim zejść. 
     Zdążyłam uchwycić się konaru, kiedy drzwi do mojego pokoju otworzyły się z hukiem. Szybko zeskoczyłam na trawnik i podniosłam się. Czemu wcześniej nie wpadłam na ten pomysł?
        -ALISON!!!- mimo, że nie było mnie w pokoju, dokładnie usłyszałam wrzask Niall'a. - DO JASNEJ CHOLERY, JA PRZEZ NIĄ OSIWIEJE!
     Zaśmiałam się i to był błąd. Firanka poruszyła się... i na balkonie stanął Mulat.
        - Alison jest tutaj- krzyknął do wnętrza, a po chwili obok chłopaka stanął mój brat. Gdyby jego wzrok mógł zabijać... już byłabym martwa.
        - Czy ty do końca oszalałaś dziewczyno?- warknął blondyn, na co wzruszyłam ramionami. Rozejrzałam się. Mój plan opierał się głównie na tym, aby zwiać przed wściekłym bratem i resztą tego dziecinnego zespołu... a teraz, kiedy mi się to udało...
     Szybko odwróciłam się na pięcie i pobiegłam przed siebie. Nie jest to łatwe, szczególnie w szpilkach, ale po chwili dobiegłam do bramki. Jednym szarpnięciem otworzyłam ją i spojrzałam do tyłu. Na balkonie nikt nie stał, a to znaczyło tylko jedno - ruszyli w pościg.
     Prychnęłam i pobiegłam przed siebie. Doskonale wiedziałam, do kogo mogę teraz iść. Ta osoba jako ostatnia przyjdzie im do głowy, znając życie sprawdzą najpierw wszystkie kluby, sklepy z alkoholem, a na samym końcu przypomną sobie o jej istnieniu. 
     Nie miałam pojęcia, czy któryś z nich nie jedzie samochodem, dlatego skręciłam w pierwszą uliczkę, gdzie żadne auto by się nie zmieściło. Oparłam się o ścianę i głęboko odetchnęłam. Ostatni raz biegnę w szpilkach! 
     Poprawiłam włosy i ruszyłam w dalszą drogę. Prawda jest taka, że znałam Londyn jak własną kieszeń. Wiedziałam o istnieniu ścieżek, o których nikt nawet nie pomyślał, dlatego już po dziesięciu minutach stanęłam przed drzwiami mojej przyjaciółki, która mieszkała na drugim końcu miasta.
        - Alison!- zawołała widząc mnie w progu. Szybko chwyciłam dziewczynę za nadgarstek i wciągnęłam do domu.- Co ty, tutaj robisz? Nie miałaś czasami szlabanu?
       -Miałam.- mruknęłam i uśmiechnęłam się. Zrzuciłam buty i w podskokach wbiegłam do salonu.- Ale przyjechał do mnie braciszek, zrobić mi ochrzan dnia. Nawiałam mu.
     Ingrid spojrzała na mnie zaskoczona, a potem zaczęła się śmiać jak szalona.
        - Ja pierdole...Ty na serio jesteś stuknięta.- wydusiła ocierając łzy.- Chciałabym zobaczyć minę Niall'a, gdy cię już znajdzie.
       -Będziesz miała okazję. Ale trochę im zejdzie. Najpierw przeszukają kluby i sklepy... a na końcu ciebie.
    Rudowłosa dziewczyna pokręciła głową i opadła na kanapę obok mnie.
        -Jak przyjęli to wszystko twoi rodzice?- zapytałam bawiąc się telefonem. Co chwilę wydzwaniał do mnie, któryś z chłopaków, ale od razu odrzucałam połączenie. Naprawdę, chcę iść na tamten świat... Przecież Niall mnie za to zabije.
        - Podarowali mi w prezencie stałą gadkę o tym, jak to zawiodłam ich zaufanie i szacunek... bla, bla, bla... To co zwykle.- uśmiechnęła się i włączyła telewizor. Akurat puszczali jeden z nowych teledysków One Direction.- Słyszałaś tą piosenkę?- zmarszczyła brwi.
        - Niee- mruknęłam. Mimo, że byłam siostrą jednego z członków 1D nie interesowała mnie ich twórczość. Mogliby nagrać piosenkę o skaczących małpach, a ja nawet nie wiedziałabym o jej istnieniu.- Czekaj, oni nagrywali to w Londynie?- zawołałam pokazując na most, gdzie chłopcy stali i śpiewali.
        -Wygląda na to, że tak.- odparła rudowłosa i zniknęła w kuchni. Po chwili wynurzyła się, trzymając w ręku dwie butelki piwa. Uśmiechnęłam się na ten widok.
        -W końcu wczoraj, gliny nam przerwały...- rzuciła i podała mi jedną butelkę. Szybko ją otworzyłam i wzniosłam toast.
        -Za głupich starszych braci, którzy myślą, że mogą robić wszystko...- stuknęłyśmy się i obie zaczęłyśmy pić, wpatrując się w telewizor.
     Cóż, zapewne ciekawi was to, dlaczego nie mieszkam z Niall'em jak normalne rodzeństwo. A więc... gdy się urodziłam, moja prawdziwa mama leżała na sali z jakąś inną kobietą, która również urodziła córeczkę. Obie cały czas krzyczałyśmy, byłyśmy nieznośne dla całego personelu. W końcu jedna z pielęgniarek pomyliła nas przy kąpaniu. Karteczki, które miałyśmy na rączkach z imieniem i nazwiskiem jakimś cudem zniszczyły się w wodzie, więc trzeba było przygotować nowe. Do tego czasu, zostałyśmy jakimś cudem zamienione.
     Rodzice dowiedzieli się o tym kilka lat później, kiedy ta druga dziewczynka zaczęła chorować na jakąś chorobę przenoszoną genetycznie. Zrobili badania... i okazało się, że to nie jest ich dziecko. Zaczęli szukać jej prawdziwych rodziców, aby prosić ich o ratunek, ale gdy to już zrobili... mnie z nimi nie było, a tamci ''rodzice'' nie chcieli pomóc dziewczynce.
     Byli alkoholikami, w ich domu co chwilę dochodziło do kłótni. Pewnego dnia sąsiedzi nie wytrzymali i wezwali policję, która przyjechała i znalazła mnie płacząca w łóżeczku, pobitą, brudną i głodną. Zabrali mnie, a ''rodzicom'' odebrali prawo do opieki nad dziećmi. Gdy sąd uznał, że ze mną jest już dobrze, zostałam umieszczona w domu dziecka, bo nikt z rodziny nie chciał się mną zajmować. Byłam tam jakiś czas, a adoptowana zostałam, gdy miałam dwa latka.
     Tamta dziewczynka niedługo potem zmarła. Lekarze nie dawali jej dużo szans, ale i tak dziwili się, że aż tyle wytrzymała. Cała rodzina Horan wpadła w żałobę mimo, że nie była z nimi spokrewniona. Zdążyli ją pokochać...
     Po pewnym czasie, mama Niall'a, postanowiła, że mnie odnajdzie. Przeszukali wszystkie domy dziecka, gdzie mogłabym być, a gdy już znaleźli ten, gdzie byłam... kolejny raz mnie już nie było. Udało im się dostać adres moich adoptowanych rodziców i skontaktowali się z nimi... i jakoś tak od 8 roku życia, mam kontakt z wkurzającym blondynkiem.
     Nie zamieszkałam z nimi, uznaliśmy, że to nie byłby dobry pomysł i mogłoby to źle wpłynąć na moją psychikę. Do prawdziwych rodziców jeździłam na wakacje, jakieś święta i ferie. Zżyliśmy się ze sobą, najbardziej ja i Niall.
     Gdy poszedł do X-Factora, cały dzień siedziałam jak na szpilkach, czekając, aż zadzwoni i powie jak mu poszło. Nie mogłam jechać z nim, tego dnia miałam ważny sprawdzian w szkole i nie mogłam tego zostawić. W końcu zadzwonił... i cieszyłam się jak głupia.
     Miałam bardzo dobry kontakt z Horankiem. Wszystko zaczęło się psuć, kiedy One Direction zdobywało coraz większą popularność. Miał coraz mniej czasu dla mnie, rzadko dzwonił... Aż w końcu przestał. Gdyby nie rodzice i Greg, nie wiedziałabym co u niego słychać.
     W wywiadach mówił, że nie ma młodszej siostry. Na początku mnie to bolało. Jakbyście się czuli, gdyby wasz starszy brat nie przyznawał się do was? Mówił, że nie istniejecie? No właśnie. Z biegiem czasu, zrozumiałam, że chciał mnie w ten sposób chronić, ale mimo wszystko, dalej mnie to bolało.
     Potem poznałam Ingrid. Razem zaczęłyśmy wpadać w kłopoty o których dowiadywał się mój braciszek. To on nas ze wszystkiego wyciągał. Aż do dzisiaj.
     Z moich wspomnień wyrwał mnie głośny odgłos walenia w drzwi. Zerknęłam na rudowłosą i uśmiechnęłam się. Obie wiedziałyśmy, kto za nimi stoi.
       - No proszę...- mruknęła i leniwie wstała z kanapy- Ile im zajęło?
     Chwyciłam telefon i spojrzałam na zegarek. Od mojej ucieczki minęły... dwie godziny.
        - Dwie godzinki... Jak na nich to i tak wolno- zaśmiałam się i ponownie spojrzałam w telewizor- Ej! Bieber leci!- zawołałam, dobrze wiedząc, że rudowłosa jest jego fanką.
     Kilka sekund później do salonu wpadł cały 1D. Zdyszani, cali czerwoni na twarzy... i mega wkurzeni.
        - Do. Samochodu. Już.- warknął mój braciszek nie spuszczając ze mnie wzroku. Poprawka. Oni nie byli wkurzeni. Byli wkurwieni. Nawet ten słodki i kochany Styles, patrzył na mnie jakby chciał mnie zabić.
     Spojrzałam na zaskoczoną Ingrid. Ona ich jeszcze w takim stanie nie widziała. A to nowość...
     Westchnęłam i wstałam z kanapy. Powoli przeszłam obok chłopaków i założyłam szpilki. Podeszłam do Ingrid i mocno ją objęłam.
        - Nie wiem, kiedy się zobaczymy...- mruknęłam do jej ucha, cicho.- Ale jak rodzice wyjadą, możesz dobrać się do ich barku- zaśmiałam się i podałam jej kluczyk.- Niall pewnie coś wymyśli, więc nie licz, że szybko mnie zobaczysz.
     Chłopcy nawet nie zorientowali się, kiedy wyszłam na zewnątrz. Zbiegłam po schodach i odetchnęłam głęboko świeżym powietrzem. Przekrzywiłam głowę i spojrzałam w gwiazdy. Jutro będzie ładny dzień.
        - Wsiadaj...- warknął Zayn otwierając mi drzwi do swojego auta. Niechętnie zrobiłam to co chciał.
     Jechaliśmy w zupełnej ciszy. Mocno zaciskał dłonie na kierownicy, ale nie zerknął na mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Uwielbiam doprowadzać Mulata do białej gorączki.
     Pod domem znaleźliśmy się jako pierwsi. Chwilę po nas na parking wjechało auta Liam'a. Szybko wyskoczyłam z pojazdu i zniknęłam we wnętrzu domu.
       -Alison Elizabeth Marie Evans, zapraszam do salonu.- po domu rozszedł się głos Niall'a. Wolnym krokiem weszłam do pomieszczenia i usiadłam na wskazanym miejscu- między Zaynem, a Louisem.- Dobrze, a więc... Co. Ty. Odwalasz. Dziewczyno?
     Wzruszyłam ramionami.
        - Wczoraj zostałaś zatrzymana prze policję. Dzisiaj uciekłaś z domu...- mówił dalej- Dosyć tego Alison. Dzwoniłem już do naszych rodziców i twoich. Jutro lecisz ze mną do Irlandii. Na stałe.
     Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Po pierwsze, nie spodziewałam się, że Niall będzie mówił to wszystko z takim spokojem. Nawet jeżeli był udawany. Po drugie... ja i Irlandia? Jego już pogięło do samego końca?
       - Coś ci się w mózgu poprzewracało.- warknęłam w jego stronę nerwowo bawiąc się telefonem. - Nigdzie z tobą nie jadę. Koniec.
        - Nie masz nic do gadania, Alison.- usłyszałam.- Wszystko już postanowione. A teraz idź się spakować, jutro wyjeżdżamy o dziewiątej rano.
     Prychnęłam i wstałam z kanapy. Czasami chłopcy potrafią mnie dobić.
        - Już nie udawaj, że się mną tak przejmujesz- powiedziałam nie patrząc na niego.- Doskonale wiem, że masz mnie głęboko gdzieś. Wiele razy to mówiłeś w wywiadach. Daruj sobie.
     Wbiegłam po schodach i wpadłam do swojego pokoju. Szybko zamknęłam się w łazience, czując jak łzy zaczynają spływać mi po twarzy. Pieprzony Horan.

*********************

Nowy odcinek = 3 komentarze!