środa, 7 maja 2014

Chapter XVII

Coś na poprawę humoru :P Jak nastroje przed jutrem? Grunt to pozytywne myślenie, chłopcom nic się nie stanie!
******

     Miarowe pikanie maszyny upewniło mnie, że Alison nadal jest wśród żywych. Delikatnie gładziłem kciukiem jej dłoń obserwując jak czerwony płyn powoli przedostaje się do ciała dziewczyny. Szpital najszybciej jak tylko mógł, przetransportował krew i podał ją blondynce, która już dwa razy byłą na pograniczu życia i śmierci.
     Lekarzom nie spodobał się fakt, że całe dnie przesiadywałem przy jej łóżku, zamiast leżeć grzecznie w swojej sali jak na porządnego pacjenta przystało. Na początku próbowali zaciągnąć mnie tam siłą, ale kiedy do akcji wkroczyli chłopcy i Paul, który zjawił się w budynku najszybciej jak tylko mógł, postanowili po gruntownych badaniach wypisać mnie z oddziału. Nic mi już nie dolegało, nie skarżyłem się na ból, więc nie mogli mnie już przetrzymywać.
     Za to Alison ciągle była nieprzytomna. Blada skóra, wtapiała się razem z pościelą i gdyby nie jej blond włosy, które rozrzucone były wokół jej głowy jak aureola, nie miałbym pojęcia, że tutaj w ogóle jest. Schudła... W każdym bądź razie była bardziej szczuplejsza niż ostatnio, kiedy ją widziałem. Jednym słowem, wyglądała jak... trup. Jakby już była martwa.
-Niall...- Drgnąłem, kiedy ciszę przerwał cichy szept mojej dziewczyny.- Już późno. Musisz odpocząć i coś zjeść...- Delikatnie pogładziła mnie po ramieniu. Westchnąłem cicho. Nie chciałem zostawiać Alison samej. A co jeżeli się obudzi?- Niall...- Dziewczyna stanęła przede mną. Chwyciła w swoje dłonie moją twarz i zmusiła, abym spojrzał w jej oczy. Widziałem w nich ból, tęsknotę i troskę.- Posłuchaj mnie. Lekarz wypisał cię pod warunkiem, że będziesz odpoczywał i zdrowo się odżywiał. Wiem, że nie chcesz jej zostawić, ale musisz też pomyśleć o sobie. Chcemy was stąd zabrać jak najszybciej, a nie pomożesz nam, jeżeli lekarze zamkną cię w pokoju obok, bo nie słuchasz ich zaleceń. Pół godziny i jesteśmy z powrotem. Obiecuję.- Powiedziała uważnie mnie obserwując. 
     Niepewnie spojrzałem na moją siostrę. Oddychała miarowo i spokojnie więc nic się na razie nie dzieje. Może Barbara ma rację? Za pół godziny tutaj wrócę, a w między czasie, kiedy mnie nie będzie posiedzi z nią Liam. 
-Dobrze...- Powiedziałem cicho, podnosząc się z miejsca. Złapałem wyciągnięta dłoń Barbary i wyszliśmy razem z sali. Na korytarzu, siedziała reszta chłopaków. Żaden z nas nie opuścił tego miejsca od samego początku. Każdy chciał, wiedzieć co się dzieje z Alison. 
     Liczba fanów pod szpitalem rosła z dnia na dzień, Wszyscy ciągle byli przekonani, że jestem nieprzytomny. Jak na razie nie chciałem nikomu się pokazywać. Dzwoniłem do mamy, aby ją uspokoić i obiecać, że gdy Al poczuje się już lepiej, wrócimy pierwszym samolotem.
- Liam... Wejdziesz do niej?- Zapytałem patrząc błagająco na przyjaciela. Skinął głową i po chwili zniknął za drzwiami, a za raz po nim weszła tam Dan. Uśmiechnąłem się. Alison jest w dobrych rękach...

*******

     Koło mojego ucha rozległo się głośnie pikanie, jakiegoś urządzenia. Pokręciłam głową chcąc odsunąć się od źródła dźwięku, ale nic to nie dało. Cholerny budzik!- Pomyślałam, powoli otwierając oczy i chcąc namierzyć to ustrojstwo, które nie dawało mi spokojnie spać. Zamrugałam kilkakrotnie i zmarszczyłam brwi. To nie był mój pokój w Anglii, ani w Irlandii. Gdzie ja jestem?
    Przekręciłam głowę w bok i zauważyłam wpatrującą się we mnie Danielle. Otworzyłam usta, aby zapytać się gdzie jestem, ale nie wydałam z siebie żadnego dźwięku. Coś mi przeszkadzało... Co ja miałam w gardle? Dotknęłam ręką ust, znaczy próbowałam ich dotknąć. Opuszki palców zamiast opaść na moje usta, dotknęły zimny plastik, który je zakrywał. Co jest grane? Gdzie ja jestem?
-Alison, spokojnie...- Dan podeszła do mnie i chwyciła za drżącą rękę. Wyczuła, że spanikowałam.- Jesteś w szpitalu... Pamiętasz co się stało?- Zapytała ściskając delikatnie moje palce. Pokręciłam przeczącą głową. Co ja robię w szpitalu?- Liam poszedł po lekarza za chwilę tutaj będą, wtedy ci wszystko opowiem. Postaraj się, może sobie coś w tym czasie przypomnisz.- Rzuciła uśmiechając się smutno w moją stronę.
     Przekręciłam się z powrotem na plecy i wpatrywałam w sufit. Mogłam rozpoznać to miejsce. Często przychodziłam do szpitala, kiedy w szkole mnie...dopadli. Zawsze przyjmowała mnie miła Pani doktor, która bez słowa opatrywała moje rany, a potem zapraszała na kawę i ciastko. 
     Zmarszczyłam brwi, próbując przypomnieć sobie jak się tutaj znalazłam. Chwila... Uciekłam do Londynu, gdzie Niall mnie znalazł, pokłóciłam się z nim, potem Ingrid krzyczała, że blondyn leży w szpitalu, pobiegłam do niego, wydarłam się doktora, który nie chciał pobrać ode mnie krwi dla niego... Potem pamiętam transfuzję... i koniec. Niall... NIALL!
     Szybko zerwałam się z miejsca, wyrywając ze swojego ciała igły. Maszyna obok, która mnie obudziła, zaczęła w szaleńczym tempie piszczeć. Szybko wstałam z łóżka.
-Niall... Co z nim?!- Krzyknęłam w kierunku Dan. Przerażona wpatrywała się we mnie i kręciła przecząco głową. Otworzyłam oczy szeroko ze zdumienia.- Nie... Dan powiedz mi, że on żyje... Dan!- Rozpłakałam się opadając na kolana. 
     Drzwi gwałtownie otworzyły się, a w progu stanął lekarz, kilka pielęgniarek i Liam. Chłopak szybko podbiegł do swojej dziewczyny, a lekarz starał się mnie uspokoić.
-Proszę się uspokoić panienko Horan...- Powiedział zbliżając się do mnie.- Pani bratu nic nie jest, żyje i ma się dobrze.- Chwycił delikatnie mój nadgarstek.
-Musze do niego iść...- Powiedziałam zrywając się z miejsca.- Muszę...
-Wszystko w swoim czasie, Alison...- Rzucił lekarz przytrzymując mnie siłą.- Proszę wrócić do łóżka...
-Nie! JA MUSZĘ GO ZOBACZYĆ!- Ryknęłam próbując się wyrwać mężczyźnie. Nagle poczułam jak ktoś wbija mi coś w ramię, a po chwili zaczęłam osuwać się na podłogę.- Niall...- Szepnęłam walcząc, aby obraz przed moimi oczami się nie rozmazał. Pokręciłam głową, chcąc odgonić mroczki sprzed oczu, ale poczułam się jeszcze gorzej.- Ja muszę... Niall...- Zawołałam. 
     ''Proszę opuścić salę!'' dobiegło do moich uszu. Kto ma ją opuścić? Ja chcę do Nialla...!
-Niall...- Wydobyłam z siebie resztkami sił i kolejny raz zapadła ciemność...

***********

     Już z daleka czułem, że coś jest nie tak. Przyśpieszyłem kroku, ciągnąć za sobą Barbarę, która była w tym samym stopniu co ja zaniepokojona. Ona i Alison doskonale się dogadywały. Miały wspólne tematy do rozmów, chodziły razem na zakupy...Zżyły się z sobą. 
     Szybko wbiegłem do windy i zacząłem tupać nogą, zniecierpliwiony, czekając, aż zatrzymamy się na odpowiednim piętrze. W końcu, drzwi widny rozsunęły się, a my wybiegliśmy z maszyny. Musiałem się upewnić, że nic nie jest Ali. Wyszyłem zza zakrętu i... zamarłem.
     Pod ścianą stał Zayn obejmując ramionami płaczącą Pierre, a Liam razem z przerażoną Dan opuszczali salę blondynki. Harry i Lou wpatrywali się w wbiegających sanitariuszy, obejmując swoje dziewczyny. Nieświadomie ścisnąłem mocniej dłoń Bar. Czułem jak serce zaczyna mi szybciej bić z przerażenia. Co się stało?!
- Zayn co się stało Alison?- Zawołałem podchodząc do Mulata, kątem oka obserwując prace mężczyzn w białym fartuchu. Przyjaciel spojrzał na mnie i spuścił wzrok.- Zayn?!
-Alison się obudziła...- Wydusił z siebie, a ja uśmiechnąłem się. Obudziła się. Nareszcie! W końcu będę mógł porozmawiać z moją małą siostrzyczką!- Kiedy zobaczyła, że ciebie nie ma obok niej wpadła w szał.- Ciągnął dalej.- Lekarze musieli podać jej leki uspokajające, aby się uspokoiła. Opatrują ją...- Spojrzałem na niego pytająco.- Wyrwała z swojego ciała wszystkie igły... 
     Zamknąłem oczy i oparłem się o ścianę. Alison wpadła w szał? To mnie akurat nie dziwi. Zawsze miała wybuchowy temperament, ale dlaczego tak bardzo się zdenerwowała, kiedy mnie obok niej nie było? Ponieważ martwi się o ciebie, debilu!
     Drzwi do sali otworzyły się i wyszedł z nich zmęczony lekarz z dwoma sanitariuszami i pielęgniarkami. Spojrzał na mnie i westchnął.
-Niech Pan tam wejdzie. Lepiej będzie, kiedy się obudzi i Pana zobaczy.- Powiedział poklepując mnie po ramieniu. Dwa razy nie musiał powtarzać. Szybko wbiegłem do sali i zająłem miejsce na krześle obok łóżka. Bałem się spojrzeć na Al, ale w końcu przełamałem się. 
     Czułem jak po moich policzkach spływają łzy. Lewa ręka była cała zabandażowana, prawa tak samo tylko od łokcia do ramienia. Igły, które ponownie jej wbito zostały przyklejone kilkoma plastrami, aby nie zostały wyrwane. Na policzku znajdował się duży plaster, spod którego widziałem ranę, powstałą zapewne przez igłę. Jednak to nie to mnie tak zaszokowało i sprawiło, że pozwoliłem łzom płynąć. Alison była skrępowana czarnymi, grubymi pasami. Jeden z nich szedł przez jej brzuch, oplatając również nadgarstki. Drugi przytrzymywał jej nogi, a kolejny ramiona. Jakby chcieli ją chronić przed samą sobą.
     Z moich ust wyrwał się cichy szloch. Jak oni mogli ja tak potraktować?! Przecież... Ona nie jest niebezpieczna. Wpadła w szał bo prawdopodobnie myślała, że nie żyję... Spuściłem głowę i pozwoliłem łzom swobodnie płynąć. Chciałem ją jak najszybciej stąd zabrać. Zabrać do domu, do Irlandii... Tam będzie w końcu bezpieczna. 
-Alison...- Mruknąłem cicho, łapiąc ją za rękę.- Proszę nie opuszczaj mnie... Ja wiem, że popełniłem ogromny błąd, nie przyznając się w wywiadach do ciebie, nie dzwoniąc... Zachowałem się jak ostatni dupek, ale proszę nie odtrącaj mnie. Mogę ci pomóc, tylko błagam... Zaufaj mi... Obiecuję, że tym razem cię nie zawiodę...- Mówiąc to czułem się jak idiota. Rozmawiałem z nieprzytomną osobą, ale... Co jeżeli mnie słyszy? Słyszałem o takich przypadkach...
     Zamknąłem oczy i oparłem głowę o róg szpitalnego łóżka. Błagam Boże, jeżeli mnie słyszysz, spraw, aby Ali się obudziła... I pozwoliła mi na nowo stać się jej bratem...

~~*~~

     Otwarłem oczy, czując jak ręka zaczyna mi drętwieć. Wyprostowałem się i przeciągnąłem. O matko, ale mnie wszystkie kości bolą... Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Wokół mnie panowała ciemność, a za oknem świeciły już gwiazdy. Zerknąłem na zegarek, który wskazywał dopiero drugą w nocy. Skrzywiłem się. Nie ma szans, abym ponownie zasnął.
     Spojrzałem na moją siostrę. Leżała spokojnie na łóżku patrząc w moją stronę z niepokojem. Uśmiechnąłem się chcąc dodać jej otuchy... Chwila. MA OTWARTE OCZY!
-Alison!- Szepnąłem zrywając się z miejsca i klękając przed jej łóżkiem.- Obudziłaś się...
- Niall...?- Zapytała dotykając niepewnie mojej twarzy.- Ty... naprawdę tu jesteś. Ty żyjesz...?- Jedna samotna łza spłynęła po jej policzku. Podniosłem dłoń, ścierając ją. Spojrzałem głęboko w jej oczy.
-Tak, żyję... Dzięki Tobie- Uśmiechnąłem się i delikatnie pogładziłem ją po policzku.- Jak się czujesz?
    Wzruszyła ramionami i spojrzała na pasy, które przepasały jej ciało. Widziałem jak jej oczy rozszerzają się z przerażenia. Czułem jak zaczynała się trząść.
- Ciii... Spokojnie, to dla twojego bezpieczeństwa.- Powiedziałem zbliżając się do niej i delikatnie ja obejmując.- Kiedy się obudziłaś, a mnie obok ciebie nie było, wpadłaś w szał i wyrwałaś z siebie wszystkie igły. Zrobili to, abyś tego już nie powtórzyła...- Delikatnie gładziłem jej plecy, próbując ją chociaż trochę uspokoić.
- Niall... Ja ich nie chcę... Proszę, odepnij mnie...- Usłyszałem jej przerażony i cichy głos. Westchnąłem cicho i zacząłem odpinać pasy. Po kilku minutach dziewczyna była wolna, jednak nadal się trzęsła. Wiedziałem, że to musiał być dla niej szok. Obudzić się w nocy, na dodatek skrępowanym...
- Cicho, nie płacz już, jestem tutaj...- Szepnąłem i położyłem ją na łóżku, ciągle trzymając jej dłoń. W oczy od razu rzuciły mi się jej blizny po cięciach. Przejechałem po nich delikatnie palcami, a dziewczyna syknęła.- Al... Wiem, że jestem kretynem, ale... Proszę daj mi szansę... Chcę na nowo odzyskać twoje zaufanie...- Powiedziałem patrząc w jej oczy.- Proszę... Co się działo, kiedy mnie nie było? Dlaczego tak reagujesz na czyiś dotyk?
     Chciałem, aby powiedziała mi wszystko. Jeżeli mam jej pomóc, muszę wiedzieć, dlaczego za każdym razem, gdy któryś z nas ją dotyka, spina się i odsuwa. To nie jest normalne...
     Po kilkunastu minutach ciszy, kiedy byłem już pewny, że mi nie odpowie, ścisnęła mocniej moją rękę i powoli zaczęła:
- W szkole w Londynie byłam popychadłem.- Szepnęła cicho- W mojej klasie było dwóch takich chłopaków... Mieli ciągle do mnie o coś wąty. Dokuczali mi, obrażali, popychali... Potem dołączyła do nich Tina i Brandon, najpopularniejsze osoby w szkole. Często byłam zatrzymywana przez nich po lekcjach, poniżana i...- Zawahała się. Ścisnąłem mocniej jej dłoń, dodając jej otuchy.-... bita.- Dodała cicho. Zamarłem. Ktoś bił moją siostrę?! I ja nic o tym nie wiedziałem?!- Raz... Urządzili mnie tak bardzo, że miałam połamane żebra. Przyszłam tutaj do szpitala, a lekarka mnie opatrzyła. Chciała zadzwonić do rodziców, ale ubłagałam ją, żeby tego nie robiła. Zaczęłam się ciąć, aby jakoś odreagować. Rodzice nic nie wiedzieli, byli zapracowani, rzadko mnie widzieli...
     Pewnego dnia, gdy wychodziłam ze szkoły Tina zaszła mnie od tyłu, zasłoniła oczy i wywiozła na jakieś pustkowie. Byli tam już wszyscy. Zaczęli mnie kopać, bić, aż w końcu straciłam przytomność. Kiedy się ocknęłam nikogo nie było, a całe ciało mnie okropnie bolało... 
     Wtedy najbardziej potrzebowałam, aby ktoś powiedział mi, że mam się tym nie przejmować. Ingrid wyjechała na wymianę na rok, a ciebie... nie było. Byłeś w trasie, koncertowałeś, udzielałeś wywiadów... Czułam się jak śmieć. Nawet nie masz pojęcia jak moja samoocena spadła. W końcu, kiedy Ingrid wróciła, zauważyła, że coś jest nie tak. Wyciągnęła mnie na jakiś wyścig jej kolegów. Tam poznałam chłopaków, którzy nauczyli mnie prowadzić auto, tak aby nikt mnie nie dogonił oraz jak mam się sama obronić. Startowałam w wyścigach, uzbierałam trochę kasy, którą wydawałam na imprezy, alkohol... Potem wpadłam z policją i postanowiłeś mi pomóc... Wpadłam w błędne koło, aż postanowiłeś je nieświadomie przerwać, zabierając mnie do Irlandii. Dlatego boję, się kiedy ktoś mocno mną szarpie, albo mocno trzyma. Automatycznie przypomina mi się to co działo się w szkole...
     Zacisnąłem dłonie mocno w pięści. Kiedy Alison mnie potrzebowała, mnie przy niej nie było, był za to ktoś zupełnie dla niej obcy, kto podał jej dłoń. Jak mogłem...? Tak nie zachowuje się rodzeństwo, nie... Nie mogę być jej bratem, kiedy zachowywałem się jak świnia. Jak mogłem nie zauważyć tego, że Al cierpi?!
- Nie powonieniem do tego dopuścić...- Szepnąłem ciągnąć się za włosy.- To moja wina... Gdybym przy tobie był...
- Niall, to nie jest twoja wina.- Szepnęła łapiąc mnie za ręce.- Dużo osób jest prześladowanych w szkole. Ja milczałam, bo się bałam. Bałam się tego, co będzie, gdy się to rozniesie. Zapytaj się Liama, jak się czuł, kiedy przez to samo przechodził. On zaczął trenować boks, a ja szłam na imprezy. Każdy z nas musi jakoś to odreagować... Niall...- Zawołała , patrząc w moje oczy.- Teraz, kiedy już wiesz o wszystkim rozumiesz mnie, dlaczego cię odpychałam? Nie chciałam, abyś się o tym dowiedział. A co do wybaczenia... Już dawno ci wybaczyłam.
     Łzy płynęły po moich policzkach, spadając na białą pościel nastolatki. Objąłem ją mocno, chcąc chronić ją przed całym światem.
- Wróć ze mną do Irlandii... Obiecuję, że nic ci się tam nie stanie...- Szepnąłem. Dziewczyna mocniej do mnie przywarła. Czułem jak jej ciałem wstrząsa dreszcz. Płakała.
- Wrócę...- Powiedziała chowając swoją twarz na mojej piersi. 
     Obiecuję, że ci którzy cię skrzywdzili zapłacą za to...


********
Hmm... Odcinek jest do dupy, według mnie. Nie wyszedł taki jaki chciałam. Szkoda, bo miałam cudowną wizję, ale jak zwykle... Spieprzyłam to :D
Ocenę zostawiam Wam!
A skoro odcinek jest do dupy i zupełnie powinien się schować gdzieś głęboko... Obniżam limit komentarzy ;)
P.S. Dziękuję za 22 obserwatorów! 

5 komentarzy = next!

13 komentarzy:

  1. Fajny rozdzial. Dobrze, że Aly w końcu powiedziała Niallowi co wydążyło sie w przeszłości. Życzę dużo weny :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Do jakiej dupy ja się pytam ? Jest zajebisty jak zawsze. Co tu dużo mówic czekam na next'a :) <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Co Ty gadasz jest zajebisty zreszta ja wszystkie. Kocham cie laska i nie moge sie doczekac nexta

    OdpowiedzUsuń
  4. jeżeli to wg cirbie jest do dupy to co by było gdyby wyszedł po twojej myśli? dziewczyno przecież to jest genialne :D czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  5. super ci wyszedl czekam na nexta i nawet nie pisz ze ci nie wyjdzie haha czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. AWWWWWWWWWWW. Proszę dalej! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. On wcale nie jest do dupy. Jest cudowny!! @mysweetiejade

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojejku cudowny *.* aż się popłakałam ze wzruszenia *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękny. Popłakałam się. To cudowne. Ty jesteś cudowna zazdroszczę ci talentu <3333333333 jesteś cudowną pisarką :3 nie mogę się doczekać nexta. Naprawdę poprawiła mi chumor i odciągnęłaś od Mr.x :'( nie znaczne tu znowu wyzywać. Wszystko będzie dobrze :D wierzmy ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. nie jest do dupy tylko jest świetny... cieszę się że się pogodzili :)

    OdpowiedzUsuń