sobota, 3 maja 2014

Chapter XVI

Hej, hej! :D Jak wam mija sobota? Słyszeliście o powrocie ''MR.X''? Co o tym sądzicie? Ja szczerze to troszeczkę się boje o chłopaków...
*********

     Krążyłem ciągle między pokojem Nialla, a krzesłami w holu, denerwując tym coraz bardziej Zayna. Nie miałem bladego pojęcia co miałem z sobą zrobić. Plułem sobie w brodę, że nie zauważyłem wcześniej bladej skóry Al. Mogłem zareagować wcześniej, kazać pielęgniarce ją zbadać, cokolwiek...
     ''Przecież nie mogłeś wiedzieć, że nie wysterylizowali igieł, Louis. Nie miałeś o tym bladego pojęcia.'' Słowa Liama wciąż odbijały się w mojej głowie. Może miał rację? Ale to i tak nie zmienia faktu, że nawaliłem na całej linii. Obiecałem Niallowi, że będę ją chronił... A teraz... Dziewczyna leży w szpitalu.
     Usiadłem na jednym z wolnych krzeseł i pociągnąłem za swoje włosy, chcąc chociaż trochę sobie ulżyć. Przed oczami ciągle miałem odpadającą na ziemię Al...

*Retrospekcja*

-Alison?- Zapytałem, widząc jak dziewczyna gwałtownie pobladła na twarzy. - Al? Słyszysz mnie?- Dotknąłem delikatnie jej ramienia. Pokręciła głową odsuwając się. Zmarszczyłem brwi. Coś jest nie tak... 
-Alison?- Podbiegła do nas reszta. Zayn spojrzał na nastolatkę i otworzył z przerażenia oczy.- Alison!
-Zayn...- Wyszeptała, chwiejąc się. Liam chwycił ją za ramiona, delikatnie potrząsając. Syknęła i złapała się za brzuch. -Ja...Ja nic nie widzę...Nie zostawiajcie Nialla... On...- Mówiła coraz słabiej.- On... Musi dostać krew...- Wyszeptała krzywiąc się. Chciałem coś krzyknąć w jej kierunku, ale nagle osunęła się na ziemię.
-Alison! Nie rób tego...! Niech ktoś zawoła lekarza!- Zaczął krzyczeć Liam. Harry szybko pobiegł po lekarza dyżurującego, a my zaczęliśmy klepać dziewczynę po policzkach, aby się obudziła. Nagle otworzyła oczy, więc mogłem odetchnąć z ulgą. Po chwili zaczęła się trząść, a z jej ust zaczęła toczyć się biała piana. Odsunąłem się przerażony, obserwując jak Liam, stara się jej pomóc. 
     W końcu przybiegł do nas lekarz z pielęgniarkami. Szybko zabrali dziewczynę do sali obok sali Nialla i zamknęli drzwi. Co chwilę, ktoś  stamtąd wybiegał, albo wbiegał z przeróżnymi przedmiotami... 
     Po trzydziestu długich minutach, drzwi otworzyły się, a w progu stanął mężczyzna w białym fartuchu. Spojrzał na nas współczująco i cicho zapytał:
-Ktoś z rodziny?
     Zaprzeczyliśmy.
-Jej brat leży w sali obok, oddawała dla niego krew.- Powiedziałem szybko, zrywając się z miejsca.- Błagam, niech nam Pan powie, co z nią...
     Mężczyzna spojrzał na nas i z zrezygnowaniem westchnął. Podał Liamowi, biała teczkę, którą trzymał w dłoni.
-Nie mogę nic powiedzieć, ale możecie przeczytać...
     Chłopak szybko przewertował papiery i przebiegł wzrokiem tekst. Jego oczy rozszerzyły się z przerażenia.
- Utoczono jej za dużo krwi, więc organizm nie zdążył wytworzyć krwinek do obrony...- Wyszeptał cicho patrząc na lekarza. Ten skinął głową i popatrzył na nas współczująco.
-Do obrony przed czym?- Zapytałem nic nie rozumiejąc. Payne cicho westchnął.
-Igły były niewysterylizowane. Została czymś zakażona...- Przerwał, kiedy do naszych uszu dobiegł głośny dźwięk respiratora z sali Alison. Mężczyzna szybko wbiegł z powrotem do pokoju, a drzwi ponownie się zamknęły.
     Czy Niall i Alison umówili się, że chcą razem umrzeć? Bo jeżeli tak, to doskonale im idzie!

*Koniec retrospekcji*

     Kolejny raz na korytarz wyszedł lekarz. Odebrał od Liama teczkę z danymi Alison i szybko coś tam dopisał.
-Doszło do zatrzymania, akcji serca, ale wszystko już pod kontrolą. W banku krwi nie mamy, odpowiedniej aby ją przetoczyć Pani Evans, dlatego postaramy się ją przetransportować z innego szpitala. A odnośnie zakażenia... Proszę się nie martwić. Podejmę odpowiednie kroki w tym kierunku.- Dodał szybko.- Możecie do niej wejść. Podaliśmy jej morfinę, aby nie odczuwała bólu oraz została podłączona do kroplówki. Na razie nie może swobodnie oddychać, dlatego założyliśmy jej maseczkę tlenową. Jeżeli nie wystąpią żadne komplikacje, a krew zostanie nam w miarę szybko przysłana, powinna się obudzić w ciągu doby.- Powiedział odchodząc.
     Szybko pobiegłem za mężczyzną zatrzymując go. Musiał wyjaśnić mi jedną sytuację, która nie dawała mi spokoju. Wiedziałem, że to pytanie chodzi wszystkim po głowie, ale nikt nie miał odwagi by je zadać.
-Może mi Pan wytłumaczyć jedną rzecz?- Zapytałem zatrzymując się przed nim. Jego wzrok był pełen dezorientacji, kiedy na mnie spojrzał- Jak to możliwe, że w TAKIM szpitalu, który zdobywał same DOBRE opinie doszło do takiego zaniedbania jeżeli chodzi o sterylizacje?To przecież niemożliwe...
- Ja... Ja nie mam pojęcia, dlaczego pielęgniarka nie upewniła się, czy igły były odpowiednio przygotowane do pobrania krwi, Panie Tomlinson...- Powiedział, spuszczając wzrok.- Obiecuję, że jeżeli czegoś się dowiem, od razu Pana i Pańskich przyjaciół poinformuję.
     Skinąłem głową pozwalając mu odejść. Ciągle nie mogłem uwierzyć w to, że Alison leży na jednym z szpitalnych łóżek i walczy o życie, przez czyjeś pieprzone zaniedbanie.
     Spojrzałem na chłopaków, którzy byli podłamani i wstrząśnięci tym co usłyszeli. Żaden z nas nie mógł uwierzyć w to co się dzieje. Najpierw Niall... Teraz Alison.... Westchnąłem cicho powoli wchodząc do sali, gdzie leżała siostra mojego przyjaciela. Była podpięta do kroplówki, na twarzy miała jakąś dziwną maskę i przezroczystą rurkę wprowadzoną do nosa. Nie przypominała naszej dawnej Alison, roześmianej i z rumieńcami na policzkach. Teraz była blada jak ściana... Gdyby nie miarowe pikanie dochodzące z respiratora sądziłabym, że już nie żyje. Chwyciłem krzesło, przystawiłem je do łóżka i delikatnie, nie chcąc wyrwać którejś z igieł chwyciłem jej dłoń.
     Alison zależy na Niallu. Pokazała to, oddając krew do transfuzji, ryzykując teraz nawet własne życie. Nie ważne jest to co mówiła o Niallu, tylko to co czuje. Gdyby miałaby to wszystko w dupie, nie byłoby jej tutaj, nie obwiniałaby siebie za to wszystko i nie leżałaby tutaj. Nie mam pojęcia dlaczego odtrąca swojego brata, ale mam nadzieję, że szybko to wyjaśnią między sobą i nie będzie już niepotrzebnych spięć...
     Nie wiem ile czasu spędziłem w sali Alison i trzymając ją za rękę. W pewnym momencie, drzwi uchyliły się, a do środka ktoś wszedł. Nie odwróciłem się pewny, że to któryś z chłopaków.
-Loui...- Usłyszałem, dobrze znany mi głos. Powoli odwróciłem się w stronę wysokiej i szczupłej brunetki. Podałem jej swoją dłoń, dziewczyna chwyciła ją., a ja przyciągnąłem ją do siebie i posadziłem na swoich kolanach, natychmiast ją obejmując.- Co z nią?
- Nadal bez zmian.- Wyjąkałem jeżdżąc swoją dłonią po jej plecach, wywołując u niej dreszcz.- Została zakażona, przez niewysterylizowaną igłę i...- Mój głos się załamał. Zamrugałem szybko oczami nie chcąc,aby łzy spłynęły mi po twarzy.
- Ciii, Loui- Szepnęła Eleanor obejmując moją twarz swoimi dłońmi i zmuszając mnie do spojrzenia na nią.- Będzie dobrze, skarbie... Proszę nie płacz.- Pocałowała mnie w czoło.
     Z cichym westchnięciem przycisnąłem ją mocniej do siebie. Co ja bym bez niej zrobił? Tylko El, wie jak mnie pocieszyć... No może jeszcze Harry... i Alison.
-Louis!- Do sali wpadł Styles.- Horan się obudził!
     Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, ale szybko chwyciłem za rękę El i wybiegłem z sali...

********

     Odetchnąłem z ulgą, kiedy lekarz w końcu opuścił sale i mogłem choć na kilka sekund pobyć sam. Co się tak właściwie stało? Nie pamiętam nic, od momentu wejścia do parku koło tymczasowego domu Al.
-Niall!- Usłyszałem radosny krzyk Zayna. Spojrzałem w stronę drzwi i mimowolnie się uśmiechnąłem. Byli tutaj wszyscy... Całe One Direction oraz dziewczyny.- Chłopie ty to potrafisz nas nieźle nastraszyć... Trzy razy nas opuszczałeś!
     Zmarszczyłem brwi. Jak to trzy razy ich opuszczałem? Co mieli na myśli?
-Nie rozumiem cię Zayn...- Wychrypiałem, machając do nich ręką, aby weszli. Po chwili wszyscy tłoczyli się wokół mojego łóżka. Barbara zajęła miejcie na krześle obok mnie i chwyciła za dłoń. Nie mogłem na nią patrzeć w tym stanie. Była zmęczona, blada i zapłakana.- Ej, skarbie nie płacz...- Powiedziałem do niej cicho i odgarnąłem jej włosy z twarzy.- Jestem tutaj, cały i zdrowy. Nigdzie się nie wybieram, kotku...
     Ścisnęła mnie mocniej za rękę. Jak dobrze, że mam przy sobie taki skarb. Nikt, oprócz najbliższych mi osób, nie wiedział, że ja i Barbara jesteśmy parą. W mediach ciągle uchodziłem za wolnego młodego wokalistę najpopularniejszego zespołu i jak na razie niech tak zostanie. Nie chciałem, aby Barbara dostawała listy z pogróżkami od fanów, które z pewnością zaczęłyby przychodzić, gdyby tylko świat dowiedział się o naszym związku. Chciałem ją chronić, najlepiej jak to możliwe i jak widzę: udaje mi się to.
- No... Jemu chodzi o to, że trzy razy lekarze cię reanimowali...- Dopowiedział Harry patrząc na mnie niepewnie.
-Serio?- Zdziwiłem się.- Aż trzy? Matko...- Westchnąłem.- Co się tak w ogóle stało?
     Chłopcy wymienili między sobą spojrzenia. Halo! Ja chce wiedzieć!
- No więc...- Zaczął Liam.- Kiedy wyszliśmy z domu Al, postanowiłeś przejść się po parku. Postanowiliśmy pójść z tobą, a ochrona miała za nami iść w pewnej odległości. W końcu, po jakimś czasie, rozpoznały nas trzy dziewczyny. Rzuciły się na nas, prosząc o zdjęcia i autografy. Wtedy jedna zauważyła ciebie i powiedziała o tym reszcie. Słyszałeś o tej akcji, która miała na celu wyrzucenie cię z zespołu?- Skinąłem głową. Jeszcze nigdy nie czułem się tak źle, jak wtedy, kiedy ktoś prosto w twarz ci powie, że nie powinieneś należeć do zespołu. Do dzisiaj pamiętam, jak na lotnisku, kilka lat temu, mnie i Liama zaczepiły jakieś fanki prosząc o zdjęcie. Poprosiły mnie o odsunięcie się z kadru, bo jak się wyraziły: ''Chcemy mieć zdjęcie tylko z Liamem'' Zabolało mnie to trochę i odsunąłem się. Payne, szybko chwycił mnie za kaptur, przytrzymując w miejscu, aż zdjęcie zostało zrobione, a na samym końcu mnie przytulił. Tego nie zapomnę do końca życia. Czułem się... jak śmieć.- No więc te dziewczyny były jej zwolenniczkami. Zanim ochrona i my zdążyliśmy je powstrzymać, rzuciły się na ciebie i zaczęły szarpać, kopać... Straciłeś przytomność, a one uciekły. Louis zadzwonił po karetkę i tak... Znalazłeś się tutaj.
     Pokiwałem głową. Powoli przypominały mi się sceny z parku. Uch, nie chcę tego powtarzać. Rozejrzałem się po wszystkich i zdałem sobie sprawę, że brakuje jednej osoby.
- Alison?- Powiedziałem cicho.- Nie przyszła?
     Czego się spodziewałem? Przecież ona mnie nienawidzi. Na pewno miała gdzieś to, że leżę w szpitalu i walczyłem o życie. Mimo to, myślałem, że jednak przyjdzie. Jestem jej bratem do diabła!
- Alison, ona... Tu była.- Wyszeptała Barbara. Spojrzałem na dziewczynę i zmarszczyłem brwi. Jak to, tutaj była?
- Co takiego?- Zapytałem nic nie rozumiejąc.
- Potrzebowałeś transfuzji krwi, a szpital jej nie miał.- Kontynuowała szatynka.- Chłopcy dzwonili do Al, ale nie odbierała telefonu, dlatego zadzwonili do Ingrid. Przekazała twojej siostrze informację o tym wszystkim, a ona przybiegła tutaj. Wdała się w kłótnię z twoim doktorem, bo nie chciał pobrać od niej krwi do transfuzji. W końcu się zgodził i poszła tam z Louisem. Po wszystkim ona... Zemdlała, dostała drgawek i...- Przerwała. Ścisnąłem jej dłoń. Co się stało z Alison?!
- Leży w pokoju obok.- Dodał szybko Zayn, nie patrząc w moje oczy.- Mieli nie wysterylizowane igły. Została czymś zakażona...
     Gwałtownie wciągnąłem powietrze. Nie dość, że dziewczyna oddała dla mnie krew, to na dodatek sama trafiła do szpitala. Co....?!
- Chcę do niej iść.- Powiedziałem.- I nie obchodzi mnie to, że mam leżeć. Chcę ją zobaczyć. Koniec.
     Wszyscy wymienili między sobą spojrzenia. Harry przeczesał dłonią włosy i opuścił z zrezygnowaniem ramiona.
- Idę po lekarza.- Mruknął.- Może dadzą nam jakiś wózek, aby cię tam zawieść czy coś...
     Podszedł do drzwi i je uchylił. Zrobił krok za próg, kiedy do naszych uszu doszedł głośny pisk maszyny. Wszyscy znieruchomieli.
- Do sali 347!- Krzyk lekarzy odbił się echem w mojej głowie. Louis momentalnie zbladł.
-Alison...- Wyszeptał, a ja poczułem jak uchodzi ze mnie całe powietrze. Moja siostrzyczka właśnie umiera?


*****
Jak ja kocham zostawiać Was w niepewności :D
P.S. Wracając jeszcze do  ''Mr. X''... Według mnie chłopcom nic się nie stanie, Modest! ( nie wierzę, że to pisze) zrobi wszystko, aby byli cali... A z resztą, mają tyle osób, którzy śledzą każdy nasz ruch, że na 100% wiedzą o tej wiadomości od niego i na pewno ją już rozszyfrowali. Ja mam własną teorię na temat tej wiadomości, zajęło mi to całe popołudnie, ale coś udało mi się tam zrozumieć. 
P.S. 2. Ktoś, kto tłumaczył wiadomość od X na polski pominął dwa zdania. Pierwsze to przed wyrażeniem: ''Pięćdziesiąt słów''  ma być zdanie: To wskazówki, które Ci pomogą, a drugie zdanie ma być po wyrażeniu: ''punktualnie 20:00'' i brzmi ono: 3 z nas pójdą, kiedy zgasną światła... Niby nic nie znaczące błędy, ale zmieniają cały sens wypowiedzi X. Podsumowując: To jedna wielka gra, w której X chce, abyśmy go powstrzymali przed tym co chce zrobić. Jeżeli chcecie znać moją teorię na ten temat to napiszcie, a ja ją opublikuję :D
No więc, nie ma co się przejmować ''MR X'', chłopcy na 100% będą bezpieczni.

10 komentarzy = next!

20 komentarzy:

  1. O.M.G. Dlaczego przerwałaś w takim momencie?! Dlaczego ja?! Błagam dodaj next! Plisss :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu al nie umieraj

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG ale glupi szpital jak tak mozna zrobi. Biedna Al chciala tylko pomóc bratu a jej tez sie cos stało... No ale mam nadzieje, że będzie żyła. Życzę weny i czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Al ... O kurcze

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdział genialny :D czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurwaaaa... To jest zajebiste. Omggg. Kocham cie za ten blog. Kocham kocham kochaaaam!!! <3

    Ps: co do tej mrX to tak. Mozesz napisac swoja teorie. :)

    @luvmyniallers

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam nic do El, ale Louis i Al mają być razem, żywi -.-

    OdpowiedzUsuń
  8. O boże!! Ale się porobiło. @mysweetiejade

    OdpowiedzUsuń
  9. Hai :)
    Ja dalej czytam, nie mam teraz czasu na długi komentarz, wybacz :c
    Rozdział jak zwykle wow i kocham to <3
    Nie zabijaj mi Alison :c
    Weź.
    Nie
    Po
    prostu nie
    BŁAGAM
    Czekam na nn i pozdrawiam ;* // Amy

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie uśmiercisz jej, ty nie jesteś taka bezduszna. Myślałam, że Lou będzie z Alison, a tu pojawia się Eleanor. Kocham Cię i proszę Cię napisz coś szybko.

    OdpowiedzUsuń
  11. Czekam na kolejny! I z checia poznam twoja teorie o Mr. X

    OdpowiedzUsuń
  12. Błagam dalej dzis przeczytałam wszystkie te opowiadania one są nie samowite.. Błagam niech ona przeżyje ok :))
    Nexttt !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Super rozdział, bardzo fajnie piszesz. Czekam na nn ;)) A co do "mrX " to z chęcią przeczytam twoją teorie i napisz też o co chodzi, bo nie jestem w temacie :))

    OdpowiedzUsuń
  15. http://onedirection1289.blogspot.com/2012/12/info.html
    znalazłam w necie ;), ale nadal nie ogarniam O.o

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie moge się doczekać następnego! ^^ Tak przy okazji zapraszam do mnie https://never-be-well.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Kocham twojego bloga! <3 Mam nadzieję, że nie przestaniesz pisać bo na prawdę jest super. :D Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. super czekam na nexta Dominika :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Jezu jak to jest, że ja pisze rozdział ranna miesiąc, a ty w tym czasie mniej wiecej 228382910 rozdziałów?! Jest świetny :D że rozdział xD ale Alison przeżyje prawda? Mam nadzieje, że przeżyje i trzeba wykopać Eleanor B)

    OdpowiedzUsuń