- Nie macie prawa!- krzyknęłam, kiedy mundurowi wyprowadzili mnie z pokoju, skutą kajdankami. - Nic nie zrobiłam! Nie ścigałam się!- mocno szarpnęłam ręką, w ten sposób wyrywając się z uścisku policjantów. - W tej chwili macie mnie rozkuć. Pozwę was za to do sądu!- warknęłam wpadając do salonu, gdzie przebywali chłopcy. Niall momentalnie zerwał się z miejsca widząc moje skrępowane nadgarstki i wchodzących za mną gliniarzy.
- Proszę Pana... pańska siostra zostaje zatrzymana za udział w nielegalnych wyścigach...- odezwał się jeden z nich, mierząc mnie znudzonym spojrzeniem.
Blondyn zacisnął dłonie w pięści zdając sobie sprawę z tego w jakie kłopoty wpadłam. Nie miałam pojęcia co zrobi, abym wykaraskała się z więzienia, ale byłam stu procentowo pewna, że w ej chwili w jego głowie rodzi się jakiś plan chronienia mnie.
- Za jakie wyścigi?- wiedziałam. Będzie udawał, że nic takiego nie robię. W sumie dobra taktyka, tylko szkoda, że gliny na to nie pójdą- Ona się nie ściga, do cholery!- podszedł do policjantów, mierząc ich wściekłym spojrzeniem. Musiałam coś wymyślić, coś dzięki czemu psy uwierzą w to, że się nie ścigałam. Z pewnością będą chcieli zobaczyć mój samochód...
- Louis...- odwróciłam się w stronę szatyna, w jednej chwili zderzając się z nim- wyjmij moje klucze do auta. Są w kieszeni.- rzuciłam szybko zezując na rozmawiających policjantów. Nie chciałam, aby coś zobaczyli. Po chwili poczułam jak smukłe palce chłopaka, powoli wyciągają moje klucze i lądują na jego dłoni. Świetnie, pierwsza część planu jest gotowa.- Daj mi swoje.
- Co?
- Louis, daj mi swoje klucze od samochodu, szybko...- mruknęłam patrząc na teraz kłócących się policjantów i Nialla. Na szczęście nikt nie zwracał na mnie uwagi. Tomlinson wsunął swoje klucze do kieszeni odsuwając się ode mnie i kręcąc głową. Później mu to wyjaśnię, teraz nie ma na to czasu.- Mam pomysł- krzyknęłam zwracając na siebie uwagę wszystkich w salonie.- Pokaże wam mój samochód i sami zobaczycie, że nie biorę udziału w wyścigach.- dodałam po chwili, uważnie mierząc się spojrzeniem z policjantami.
- Dobra...- po krótkiej chwili i wymianie spojrzeń zgodzili się, a jeden z nich, wyciągnął z kieszeni kluczyki, uwalniając mnie.- Jeden zły ruch... a znowu w nich skończysz- syknął.
Wywróciłam oczami, wychodząc z salonu i ciągnąc za sobą Niall'a. Jak nie uda mi się wymigać spod wizji więzienia, lepiej żebym zdążyła przekazać komuś mój plan awaryjny... a Niall wydaje się odpowiednią osobą do tego.
Pchnęłam drzwi przede mną, wpadając do środka garażu, macając ścianę na około, szukając włącznika światła. Za każdym razem wkurzało mnie to, że nie mogłam go znaleźć, a znajdował się praktycznie obok drzwi. Po kilku sekundach, mała lampka zapaliła się nade mną, oświetlając wszystkie zaparkowane auta, jakie tylko mieliśmy. Moje, Louis'a, Harry'ego, Zayn'a, Liama i Niall'a. Swoją drogą kiedy oni zdążyli je tutaj przewieść?! Wyprzedziłam blondyna, kierując się do auta Lou, naciskając po drodze przycisk blokady. Auto radośnie zamigotało na pomarańczowo i wydało charakterystyczny dźwięk odblokowania. Otworzyłam drzwi, gestem zapraszając do środka mundurowych. Niech sprawdzają co tylko chcą.
- Co ty wyprawiasz?- Niall zbliżył się do mnie obserwując mężczyzn badających samochód- To auto Tomlinsona.
- Myślisz, że nie wiem?- warknęłam zezując na niego. Jego oczy ciskały błyskawice w stronę nieznajomych i z uwagą śledziły każdy ich ruch.- Ratuje swoją dupę.
Anonymous P.O.V.
- Nic tu nie ma...- mruknął mój towarzysz zaglądając pod tapicerkę.- Czyste. Zwykłe, sportowe i drogie auto.
- Może kłamał?- mój kompan zamyślił się na chwilę, skanując całe pomieszczenie wzrokiem. Blondynka stała za nami oparta o inny wóz i z ciekawością obserwowała nasze poczynania. Była nawet ładna... gdybym nie był policjantem i akurat na służbie....
- Zamykamy sprawę. Dziewczyna jest czysta- nie ma nic wpisane do kartoteki. Jej samochód nie jest przystosowany do wyścigów- gość wpędził nas w maliny. Musimy ją przeprosić i po sprawie- usłyszałem. Nie... nie możemy...- Najmocniej przepraszamy- rzucił głośniej podchodząc do dziewczyny i jej brata. Czy on czasami nie był tym sławnym Niallem Horanem?- Wprowadzono nas w błąd... obiecujemy, że nie będziemy już państwa nachodzić.
Skrzywiłem się opuszczając garaż i wsiadając do radiowozu. Po chwili dołączył do mnie mój towarzysz wesoło pogwizdując. Zamknąłem oczy opierając głowę o nagłówek pozwalając odpłynąć moim myślom. Zabójstwem tego mężczyzny, przyjaciela Alison, zajmę się potem.
Alison P.O.V.
Szybkim krokiem wbiegłam do domu, rzucając Louisowi kluczyki do auta i wybiegając na zewnątrz, gdzie powinna znajdować się torba z pieniędzmi. Rozejrzałam się dookoła uważnie lustrując przestrzeń i zauważając moją zgubę w krzakach. Mocnym i stanowczym ruchem wyciągłam ją z zarośli zaglądając do środka. Cała suma z wyścigu znajdowała się w środku, a ja nie miałam ochoty na nią patrzeć, albo co gorsza - wydawać. Zdawałam sobie sprawę z tego, że są to ostatnie pieniądze jakie zarobił Chan w swoim życiu, co dodatkowo mnie dołowało.
- Alison.
Odwróciłam się w stronę chłopaka stojącego kilka metrów przede mną. Zayn. Zmrużył oczy skupiając swój wzrok na torbie i robiąc kilka kroków do przodu.
- Nie mam teraz czasu, Zayn- westchnęłam starając się go ominąć, jednak Mulat chwycił mnie za łokieć i przytrzymał.- Zayn... proszę cię.
- Alison- powtórzył zacieśniając palce na moim łokciu- doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że brałaś udział w wyścigu, pomimo tego, że Niall ci zabronił- syknął.- Policja była tutaj bo miała podejrzenia, że tam byłaś, prawda?
Westchnęłam, podnosząc głowę i patrząc w wściekłe oczy Malika. Po co mam kłamać?
- Masz rację- jęknęłam zaskakując tym chłopaka. Pierwszy raz przyznałam mu rację.- Ktoś im powiedział, że tam byłam- nie wiem kto. Musze pozbyć się wszystkich dowodów, wymontować butle z samochodu i pozbyć się pieniędzy za wyścig- wskazałam na torbę leżącą pod moimi stopami.- Więc proszę cię... puść mnie. Chce to już wszystko zakończyć, szczególnie teraz, kiedy Chan...- przerwałam starając się unormować swój oddech i powstrzymać łamiący się głos.
Chan był moim przyjacielem. To on wprowadził mnie w wyścigi, zaraził pasją do motoryzacji...Był moim starszym bratem, którego mi wtedy tak bardzo brakowało. Ciężko jest pogodzić się z jego śmiercią.
Mulat puścił moje ramię, ścierając płynące po moim policzku łzy. Podrapał się po brodzie, a po chwili mocno mnie objął i przytulił.
- Al... cholera. Nigdy nas tak nie strasz.- szepnął w moje włosy- Niall odchodził od zmysłów, nie wiedząc, kiedy masz ten wyścig. A kiedy wasza mama zadzwoniła z informacją, ze się pocięłaś.... obiecaj mi, że nie weźmiesz już nigdy udziału w tych bzdetach. Obiecaj- powiedział odsuwając mnie na długość swoich ramion. Skinęłam głową, odwracając wzrok i podnosząc czarny materiał z ziemi.
- Musze się tego pozbyć.
- Jak chcesz to zrobić?
- Oddam ją chłopakom- rzuciłam kierując się w stronę wejścia do domu. Zignorowałam zaciekawione spojrzenie Harry'ego oraz zaniepokojenie Niall'a. Chciałam jak najszybciej pozbyć się tych pieniędzy i zapomnieć o całej sprawie.
Otworzyłam drzwi auta, wrzucając na tylne siedzenie torbę, sama zajmując miejsce kierowcy. Obniżyłam kierownicę, odsunęłam fotel, a następnie położyłam dłoń na kluczyku tkwiącym w stacyjce. Westchnęłam cicho, zdecydowanym ruchem przekręcając go i odpalając auto, czemu towarzyszył znajomy ryk silnika. Mimowolnie na moich ustach pojawił się uśmiech zadowolenia i satysfakcji. Chyba trudno będzie mi się pozbyć przyzwyczajeń do szybkiej jazdy.
Okręciłam się spoglądając na podjazd i otwartą bramę, delikatnie wciskając pedał gazu, aby wycofać auto. W tym samym momencie drzwi od strony pasażera otwarły się, a na siedzenie obok mnie wskoczył Zayn. Wcisnęłam gwałtownie hamulec mrużąc oczy i spoglądając na niego.
- No co?- wzruszył ramionami- obiecałem Niallowi, że będę cię pilnował.- rzucił, podciągając rękawy kurtki aż do łokci. Wywróciłam oczami mamrocząc pod nosem obelgi skierowane w stronę brata, ale już bez zbędnych komentarzy wycofałam auto i wyjechałam na drogę, wciskając gaz. - Cholera, zapomniałem że jeździsz jak wariatka- jęknął chłopak zamykając oczy.
Szybkim ruchem zmieniałam biegi, chcąc jak najszybciej znaleźć się w miejscu, gdzie podejrzewam mogli być Zack i Erick. Nie mam pojęcia czy bagna będą odpowiadać Zaynowi... w sumie sam się w to wpakował wsiadając ze mną do auta.
Po pół godzinie wjechałam do lasu, odczuwając zmianę położenia. Z gładkiego asfaltu wtoczyliśmy się na błotnistą ścieżkę, prowadzącą tylko do jednego miejsca. Do dobrze ukrytego domu. Nikt nie wiedział o jego istnieniu... oprócz naszej grupy i teraz Zayn'a.
- Piśniesz komuś słówko na temat tego domu, to urwę ci jaja- mruknęłam, kiedy zza drzew wyłaniała się spora rozmiarów willa. Muszę przyznać, że Zack- do którego dom należał- nie krył się z tym, że ma kupę kasy.
Zaparkowałam na podjeździe, szybko wyskakując z auta i zgarniając torbę. Podeszłam obok Zayna, chwytając go za rękę i ciągnąć w stronę frontowych drzwi. Lekko je pchnęłam wchodząc do środka od razu rozglądając się po pomieszczeniu.
- Erick! Zack!- krzyknęłam w głąb korytarza, a po chwili usłyszał głośny odgłos zbliżających się kroków, a następnie zza rogu wyłonił się Zack.
- Alison!- zawołał podchodząc do mnie i mocno ściskając- W końcu cię wypuścili... A to jest...- dodał spoglądając na mojego towarzysza.
- Zayn- powiedziałam, wchodząc do salonu, gdzie na kanapie siedział Ercik. Rzuciłam na jego kolana torbę, nie kłopocząc się z jej otwieraniem. Mężczyzna uniósł w zdziwieniu brwi, powoli odpinając zamek i wysypując z niej całą zawartość.- Sto tysięcy- rzuciłam odpowiadając na jego nieme pytanie. Podeszłam do niego, wyciągnęłam z jego ręki otwarte piwo a następnie usiadłam na fotelu naprzeciw zaszokowanych przyjaciół.- Kasa za wyścig. Możecie ją wziąć, mnie nie będzie potrzebna- mruknęłam zanurzając usta w ziemnej cieczy.
- Żartujesz sobie?- zawołał szatyn klękając obok leżących na podłodze plików banknotów.- Za jaki wyścig tyle płacą?
- Nie wiem. Chan nie zabrał swojej części. Zostawił wszystko, mimo, że wyraźnie powiedział, iż jego część została odłożona.
Mężczyźni spojrzeli na mnie z zaskoczeniem, a ja zażenowana spuściłam wzrok na dłonie trzymające butelkę. Co miałam im powiedzieć? Że Chan coś podejrzewał? Że specjalnie nie wziął swojej części, wiedząc o tym co się stanie? To jest niemożliwe.
Odłożyłam butelkę na stolik, popychając ją w stronę właściciela i wstałam z fotela. Omiotłam wzrokiem pomieszczenie w którym każdy z nas mógł się zatrzymać, gdyby coś się stało. To była nasza jedyna miejscówka, o której gliny JESZCZE nie widziały...
- Odchodzę.- powiedziałam cicho, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że wszyscy w pokoju mnie usłyszą.- Nie będę już się ścigać. To miał być ostatni wyścig, miałam zgarnąć kasę dla Chana i to zrobiłam. Zróbcie z nią co chcecie.- spojrzałam na nich biorąc do ręki jeden banknot- Wiecie gdzie mnie znaleźć, będziecie mogli zawsze do mnie przyjść, abo zadzwonić gdy będziecie potrzebowali pomocy, ale proszę... nie dzwońcie i nie informujcie mnie o kolejnym wyścigu, Skończyłam z tym. Już na dobre.- odrzuciłam papierek, odwracając się do niech plecami.
Zacisnęłam dłonie w pięści, chwytając Zayna pod ramię i opuszczając dom przyjaciół. Trzeba zacząć żyć od nowa, na zupełnie nowych zasadach.
*****************
Okej, a więc:
1) PRZEPRASZAM ZA TAK DŁUGĄ ZWŁOKĘ- jaki powód? Przeczytajcie ostatnią notkę.
2) Dziękuję moim hejterom- mimo, że na początku czytając wasze wiadomości poczułam się ''jak śmieć'', to daliście mi niezłego kopa i zastrzyk energii. Chciałam Wam pokazać, że tak łatwo się nie poddaję ;)
3) Dla uspokojenie wszystkich: od samego początku wyznaję zasadę, że MUSZĘ dokończyć opowiadanie, które piszę, więc NIGDY nie zostawię go na jakimś odcinku bez zakończenia. Musiałoby się coś naprawdę stać abym tego nie zrobiła...
4) Zdaję sobie sprawę, że ten odcinek nie jest najlepszy- przynudza- i to strasznie. Obiecuję, że to ostatni z serii tak nudnych. W następnym... zbliżamy się do akcji, która chodzi po mojej głowie od samego początku, czyli od prologu :D
5) Postaram się dodać już odcinki w miarę regularnie, czyli co weekend ( sobota albo niedziela)
6) Jesteśmy na prawie końcu bloga. Może zostało jakieś 10-15 odcinków, nie jestem pewna- akcja będzie teraz przyśpieszać, a nie wlec się... wolniej niż żółw :)
7) Dziękuję wszystkim tym, którzy pozostali ze mną i cierpliwie czekali. Nie będę składać Wam obietnic, bo pewnie już zauważyliście, że często się z nich nie wywiązuję. Musze to zmienić :)
8) Miłego czytania! ( albo rozmyślania- bo jesteście już po :P )
Ekstra rozdział. Cieszę się że wróciłaś :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCiesze się że dodałaś kolejne opowiadanie! Bardzo mi się podoba! :)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o hejterów to nie powinnaś się przejmować i dodawać rozdziały jak skończysz załatwiać swoje sprawy! :)
Patrycja ♥
Tak tak tak :* nareszcie. Oplacalo sie tyle czekac ! <3 dziekuje ci za wszystko aniolku :*
OdpowiedzUsuńKocham cie <3
Rozdzial cudowny ! :D
@luvmyniallers
Eeetam aż tak nie przynudza ... no może troszkę :D ale ogólnie nie mogę się doczekać na nexta <3
OdpowiedzUsuńŚwietny. ..Ohohohoh czekam na nn.
OdpowiedzUsuńCześć. Jestem nową czytelniczką twojego bloga. Jestem zszokowana tym, że przeczytałam wszystkie rozdziały z 3 dni. Cholera nie będę miała co czytać.. Ale tak w ogóle to świetny blog i naprawdę zajebiście piszesz opowiadania ! SZACUN ^-^ - Alicja
OdpowiedzUsuńBosie kocham awwjddkskfbf szybko nextaaa <333333
OdpowiedzUsuń