''Jeden kubek kawy''
Przyczepiłam ostatnią czerwoną skarpetę do kominka i odsunęłam się kilka kroków w tył, aby podziwiać swoje dzieło. Ogień radośnie migotał, dając mieszkaniu nie tylko przyjemne ciepło, ale również wprowadzał w świąteczny nastrój. Uśmiechnęłam się, kiedy żadna ze skarpet nie zsunęła się, dzięki czemu mogłam z radością ogłosić, że przygotowania do świąt są zakończone. No… prawie zakończone.
- Wróciliśmy!- trzask drzwi potwierdził słowa niewidocznego dla mnie jeszcze mężczyzny, a tupot małych stóp, rozchodzących się po całym domu, upewnił mnie w przekonaniu, że Louis nie zgubił po drodze do sklepu Lux.
- Ciociu Alison!- blond główka czteroletniej dziewczynki przylgnęła do moich kolan.- Wujek Louis kupił nam choinkę! Jest największa i najpiękniejsza jaką widzieliśmy!- zapiszczała ściskając w dłoni swojego wielkiego pluszowego misia.
- Lux. – Louis wychylił się zza framugi ściągając gruby, czarny sweter- Nie przesadzaj- uśmiechnął się tajemniczo, obejmując mnie w pasie – Ma rację, kochanie- szepnął całując mnie w skroń.
Zaśmiałam się biorąc blondynkę na ręce i poprawiając blond grzywkę, która opadła na jej czółko. Stylistka chłopaków – Lou - musiała załatwić kilka spraw i niestety nie mogła zabrać ze sobą swojej córeczki. Skoro święta zbliżały się wielkimi krokami, a ja i Louis nie mieliśmy na następne kilka dni żadnych planów, wspólnie postanowiliśmy, że przygarniemy małego skrzata pod nasz dach, do czasu, aż jej mama wszystko załatwi.
- Gzie postawiliście choinkę?- zapytałam marszcząc brwi.
- Stoi w przedpokoju- szatyn wskazał głową na wspomniane przez siebie wcześniej pomieszczenie.- Pomyślałem, że poczekamy, aż reszta chłopaków się zjawi i razem ją ubierzemy. Lux strasznie nalegała, aby zaczekać na Harry’ego- dodał cicho. Skinęłam głową odstawiając dziewczynkę na podłogę.- Powinni być za jakąś godzinę, zanim przedostaną się przez te zaspy…
Pierwszy raz w całym swoim życiu, widziałam Londyn tak zasypany śniegiem. Jednego dnia położyliśmy się spać, a już następnego, całe nasze podwórko pokryte było białym i zimnym puchem, oczywiście ku uciesze najmłodszych i ku utrapieniu starszych.
- Lux, masz ochotę upiec ze mną ciasteczka?- zapytałam dziewczynkę, która usilnie próbowała związać razem sznurówki butów Louisa. – A ty słońce- wbiłam palec wskazujący w pierś chłopaka – ściągnij buty. Cały dom jest wysprzątany na przyjazd twojej i mojej rodziny.
Razem z Louisem przeprowadziliśmy się do Londynu trzy lata temu, zgodnie uznając, że Niemcy – gdzie mieszkałam do dziecka – nie jest dla nas odpowiednim miejscem. Chłopak tęsknił za swoją rodziną, a ja nie miałam serca trzymać go z dala od niej i obserwować to, jak się męczy. Dlatego, kiedy tylko kawiarenka, w której pracowałam zbankrutowała, a właściciel wyjechał z kraju szukając szczęścia gdzie indziej, postanowiłam zrobić niespodziankę chłopakowi i wsiadłam w pierwszy lepszy samolot do Londynu. W Anglii powodziło mi się lepiej niż w swojej ojczyźnie; byłam właścicielką kilku sklepów odzieżowych w kraju oraz za granicą, które z dnia na dzień przynosiły coraz większe zyski.
Razem z Lux zniknęłam w kuchni, chwytając po drodze zeszyt z przepisami, które niejednokrotnie już przetestowałam i z dumą mogłam stwierdzić, że za każdym razem, kiedy próbuje je wykonać, coraz mniej strat powoduje to zarówno w kuchni jak i w sprzętach znajdujących się w promieniu kilkunastu metrów ode mnie.
- Ciociu… - szept małej wyrwał mnie z przesiewania mąki do miski. Uniosłam głowę, skupiając swój wzrok na dziewczynce, która z największym skupieniem próbowała otworzyć opakowanie budyniu - Opowiesz mi jak poznałaś wujka?
Uśmiechnęłam się, wracając pamięcią do pierwszego dnia, kiedy poznałam Louisa. Nie należało ono do najprzyjemniejszych, nie tylko dla niego, ale również dla mnie. Czasami zastanawiam się, co mu odbiło, że postanowił zaprosić obcą dziewczynę, której nie znał nawet imienia na randkę...
* Retrospekcja*
‘’Zmęczona opadłam na krzesło, rzucając na stolik ścierkę, którą wycierałam blat. Podparłam głowę na dłoni i tępym wzrokiem wpatrywałam się w ścianę przede mną, modląc się w duchu, aby przez te pięć minut, które zostały do zamknięcia lokalu- nikomu nie zachciało się napić ciepłej kawy. Dźwięk dzwoneczka przy drzwiach, radośnie ogłosił, że moje modlitwy nie zostały jednak wysłuchane, a ja musiałam obsłużyć nowego klienta… albo klientów.
- Niall idź i zamów kawę na wynos!- usłyszałam, kiedy stanęłam za kontuarem i znudzonym wzrokiem obserwowałam grupę młodych chłopaków przy wejściu. Nie byli niemcami, co można było od razu usłyszeć. Nikt oprócz obcokrajowców nie używał angielskiego, wszyscy mówili po niemiecku. Zmrużyłam oczy zaciekawiona, jednocześnie patrząc na zegar ścienny. Jeszcze tylko trzy minuty…
- Dlaczego ja?- oburzył się wyznaczony chłopak kręcąc głową.- Niech to zrobi Louis…
Westchnęłam sfrustrowana stukając paznokciami o blat, chcąc powstrzymać rosnące we mnie zniecierpliwienie. Kiedy w końcu się zdecydują złożyć zamówienie?
- Jezu, Niall… ty to masz problem…- zawołał najniższy z grupki, kierując się w moją stronę. Wyprostowałam się, kładąc jedną dłoń na kasie, gotową do wpisania zamówienia.- Poprosimy pięć kaw na wynos z mlekiem i podwójnym cukrem.- powiedział, lustrując uważnie spojrzeniem moją sylwetkę.
Szybko wstukałam odpowiednią cenę na kasie i włączyłam ekspres, aby zaparzył czarny trunek. Odwróciłam się plecami do nieznajomego chłopaka, sięgając papierowe kubki i plastikowe zakrętki. Po trzech minutach na blacie położyłam papierowy stojak z pięcioma, wysokimi kubkami z parująca kawą. Szatyn uśmiechnął się, przywołując gestem kumpli, nie spuszczając ze mnie wzroku. Zamknęłam oczy zażenowana jego zachowaniem, modląc się aby postanowili już sobie pójść.
- Nie przedstawisz się?- zapytał chwytając w jedną dłoń kubek, a drugą podając mi kartę. Pokręciłam głową, podając mu urządzenie, gdzie wystukał pin do karty, dzięki czemu mógł zapłacić odpowiednią sumę.- To niesprawiedliwe. Ty znasz moje imię, a ja twojego nie- poskarżył się. zanurzając usta w ciepłej cieczy.
- Nie znam twojego imienia- warknęłam oddając mu niebieski prostokącik i ściągając z bioder biały fartuszek.
- Chwila, co?- zawołał za mną, kiedy skierowałam się do szatni, gasząc po drodze światło. W regulaminie pisało, że zrobić to mogę dopiero, kiedy ostatni gość opuści lokal, ale zachowanie nieznajomego mi chłopaka, zirytowało mnie na tyle, że miałam gdzieś jego przestrzeganie.- Chcesz powiedzieć, że NAS nie znasz?- wskazał na siebie i czworo swoich towarzyszy. Pokręciłam głową zamykając drzwi na klucz oraz ubierając czarną kurtkę. Podeszłam do drzwi, otwierając je i zmieniając zawieszkę z ‘’otwarte’’ na ‘’zamknięte’’.
- Przykro mi.- powiedziałam, wskazując na ulicę.- Lokal jest już zamknięty.
Chłopcy powoli, ale zdecydowanym ruchem opuścili kawiarenkę, jednak jeden z nich stanął za mną, kiedy zamykałam drzwi.
- Jak możesz nie znać One Direction?- zapytał z niedowierzaniem. Westchnęłam odwracając się do niego twarzą. To ciągle był ten sam chłopak, który składał zamówienie.
- Jak widać, nie jesteście pępkiem świata.
Wyminęłam go, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim domu, jednak mocny chwyt chłopaka uniemożliwił mi to.
- Umówisz się ze mną?- uśmiechnął się cwaniacko, a mnie opadła szczęka. Czy on tak na serio? Zmrużyłam oczy, uważnie skanując twarz chłopaka, jednak oprócz pięknych niebieskich oczu i zniewalającego uśmiechu, nie zauważyłam żadnych odznak, że chłopak sobie ze mnie żartował.
- Jasne. Tylko najpierw zrobię to- powiedziałam, wyrywając z jego ręki kubek i opróżniając jego zawartość mad głową szatyna.- Zapomnij.- dorzuciłam oddając mu pojemnik i odchodząc.’’
*Koniec retrospekcji*
- Co potem zrobił wujek?- Lux siedziała na blacie w kuchni wpatrując się we mnie z szeroko otwartymi z przejęcia oczami.W tamtej chwili żałowałam, że nie miałam przy sobie aparatu.
- Louis… zjawił się dzień później w kawiarni z wielkim bukietem kwiatów i przeprosił za swoje zachowanie- powiedziałam wspominając skruszoną minę chłopaka.- A kiedy nie chciałam przyjąć jego przeprosin, padł na kolana błagając o wybaczenie- zachichotałam.
Od tamtej pory Louis przychodził codziennie do kawiarni, a po jej zamknięciu gdzieś mnie zabierał i opowiadał o sobie. To on wyjaśnił mi kim jest One Direction oraz co robią w Niemczech.
- A potem?
- Potem One Direction wróciło do Londynu, a ja i Lou rozmawialiśmy tylko przez telefon i Internet. Kilka razy przyjechałam do niego, albo on do mnie… powoli zakochiwaliśmy się w sobie, jednak ja bałam się do tego przyznać. Byłam tylko zwykłą dziewczyną, która podawała innym kawę, a on był najpopularniejszym piosenkarzem na świecie… żyłam w przekonaniu, że cokolwiek między nami by było, nie miałoby to przyszłości.- opowiadałam wkładając ciasteczka do nagrzanego piekarnika – Bałam się tego… że kiedy dowie się o moich uczuciach, zniknie z mojego życia, albo mnie wyśmieje.
Dzwonek do drzwi przerwał moją opowieść, a kilka sekund później do kuchni dobiegł wesoły głos Harry’ego i gwar rozmów pozostałych chłopców.
- Wujek Harry!- Lux ześlizgnęła się z blatu biegnąc w stronę Hazzy, który pojawił się w progu z szeroko rozłożonymi rękoma. Uśmiechnęłam się wycierając ręce w ściereczkę. Ta mała uwielbiała naszego Harry’ego.
Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie i przyciska do swojego torsu. Uśmiechnęłam się opierając głowę na ramieniu Lou i chwytając jego rękę. Uwielbiałam, kiedy był obok mnie, czułam się wtedy bezpiecznie... Okej, tak naprawdę uwielbiałam perfumy szatyna i gdybym tylko mogła, nie odchodziłabym od niego nawet na krok.
- A jednak cię nie wyśmiałem i zostałem- szepnął całując mnie w kark. Odchyliłam głowę w bok, dając mu większe pole do popisu.- I nie jesteś zwyczajną dziewczyną, jesteś MOJĄ dziewczyną- zaśmiał się, kładąc jedną ze swoich dłoni na moim brzuchu.
- Dowiedziałeś się przez przypadek. Byłam pijana- wymruczałam poddając się pocałunkom chłopaka. Doskonale wiedział co miał zrobić, abym była potulna jak baranek i niemal błagała o każdy, choćby najmniejszy dotyk.
- Bardzo dobrze, że tak się stało. Nigdy cię nie zostawię…- powiedział odwracając mnie przodem do siebie i składając pocałunek na czole.- Jesteś dla mnie najważniejsza i…- zawahał się przygryzając swoją wargę. W jego oczach mogłam dostrzec iskierki radości.
- I?- ponagliłam chłopaka zaciekawiona unosząc wysoko brew.
- Dobrze, że wylałaś na mnie tą kawę…- zaśmiał się.
I pomyśleć, że stoimy tutaj, tylko dzięki jednemu kubku kawy…
*******
Mój prezent dla Was pod choinkę. Jak Wam się podoba?
P.S. Dla chętnych zapraszam również tutaj: One Shot || Liam Payne
Spokojnie, nie jest aż taki oklepany jak ten tutaj ;) Z tych dwóch to właśnie ten o Liamie najbardziej mi się podoba ;)
P.S. Dla chętnych zapraszam również tutaj: One Shot || Liam Payne
Spokojnie, nie jest aż taki oklepany jak ten tutaj ;) Z tych dwóch to właśnie ten o Liamie najbardziej mi się podoba ;)