niedziela, 29 czerwca 2014

Chapter XXVI

Waaakacje! Znowu są waaakacje! Na pewno mam rację.... wakacje znowu są!
Tak! Udało się moi drodzy. Przeżyliśmy kolejny rok szkolny, a przed nami dwa miesiące błogiego lenistwa! :D Ah.... Tak długo na to czekałam...
Ok... Nie przynudzam, jednak... zanim całkowicie zatracicie się w rozdziale i błogim lenistwie, dopóki UWAGA CYTUJĘ nic nie zamroczyło Waszej mózgownicy... pragnę poinformować, iż na moim drugim blogu ( o Liamie ) ukazał się pierwszy odcinek, a kolejnego możecie się spodziewać już w przyszłym tygodniu. KLIK Zapraszam do czytania i zostawienia sowich opinii... A... i najważniejsze.
Dołączajcie do obserwatorów! :D


************

     Oparłam głowę na nagłówku za mną, uważnie obserwując drogę przed sobą. Słońce zaszło raptem kilka chwil temu, a już nic nie było widać dalej niż na wyciągniecie ręki. Panie i panowie... Irlandia.
     Palce mocno ściskały kierownicę, kiedy wyprzedzałam kolejne auta. Z chęcią znalazłabym, się już w domu i porządnie opieprzyła Horana za to, że ukrywał przede mną ich wyjazd. Jestem w końcu jego siostrą, wkurwiającą co prawda, ale nadal łączą nas jakieś więzy krwi. Przynajmniej one do czegoś zobowiązują.
     Znudzonym wzrokiem spojrzałam na nowiusieńkie radio, które aż prosiło się, aby je włączyć. Z głośnym westchnięciem wcisnęłam jeden przycisk, a po chwili w całym wnętrzu auta można było usłyszeć pierwsze tonu jakieś piosenki. Po chwili jednak zmieniłam stację, rozpoznając utwór zespoliku mojego braciszka.
- A teraz, na specjalne życzenie fanów- zawołał spiker na kolejnej stacji- You&I One Direction!
- Cholera...- mruknęłam wciskając kolejny guziczek. Znowu to samo. Kolejna piosenka tego dennego zespołu. Na następnej identycznie- Chrzanić to!- krzyknęłam uderzając ręką w kierownicę. Czy cały świat musiał się na mnie uprzeć?
     Zrezygnowałam z szukania jakiejś normalnej stacji, ponownie skupiając się na drodze, a właściwie na ciemności, która wokół mnie panowała. To dziwne. Jechałam ogólnodostępną autostradą, a od paru minut nie minęło mnie ani jedno auto. Jeszcze brakuje tylko tego, aby radio zaczęło trzeszczeć...
     Jak na zawołanie, radio wyłączyło się, a po kilku sekundach rozniósł się ogłuszający szum. Szybko wcisnęłam odpowiedni guziczek, chcąc uciszyć to ustrojstwo. Chwyciłam mocniej kierownicę, wciskając automatycznie gaz. Wolałam znaleźć się jak najszybciej w domu.
     Niepewnie spojrzałam we wsteczne lusterko, dokładnie lustrując drogę za mną. Ciemność. Wszędzie tylko ciemność. Pokręciłam głową, ponownie skupiając się na drodze. I właśnie wtedy... kątem oka coś zobaczyłam.
     To były dosłownie ułamki sekundy. Dziwna postać wyskoczyła na drogę wprost pod moje rozpędzone auto. Gwałtownie wcisnęłam hamulec, nie zważając na to, że pas bezpieczeństwa wpijał się w moje ramię zostawiając na nim ogromny czerwony i piekący ślad.
     Auto z prędkością światła zwalniało, jednak jak dla mnie zbyt wolno. Wiedziałam, że uderzę w osobę przed sobą, więc nie chcąc skończyć w więzieniu, skręciłam kierownicą, wykonując gwałtowny manewr. Okręciłam się wokół własnej osi, w końcu zatrzymując się w poprzek autostrady, z głośno bijącym sercem.
     Powoli ściągnęłam dłonie z kierownicy, odpinając pas bezpieczeństwa i wysiadając z pojazdu. Na chwiejnych nogach podeszłam do leżącej na drodze osoby. Nie miałam pojęcia czy w nią wjechałam, czy też nie. Ciągle przed oczami miałam ułamek sekundy, kiedy wyskoczyła mi przed maskę.
- H...hhej!- krzyknęłam drżącym głosem, zaciskając dłonie w pięści.- Nic ci nie jest? O mało cię nie zabiłam!
      Postać powoli podniosłą głowę, a na jej twarz od razu opadły włosy. Podeszłam bliżej, rozpoznając po sylwetce, że była to kobieta. Niepewnie kucnęłam przed nią i delikatnie położyłam dłoń na jej ramieniu.
- Wszystko OK?- zapytałam odgarniając długie bladoróżowe włosy. Dziewczyna podniosła na mnie swój przerażony wzrok, a ja zdałam sobie sprawę z tego, że jest cała w siniakach, a z jej wargi leci stróżka krewi. Wzdrygnęłam się na ten widok, jednak nadal nie spuszczałam wzroku z twarzy nieznajomej.- Jak masz na imię?
- Harriet- wyjąkała spuszczając wzrok na swoje dłonie. Pokiwałam głową podnosząc się na nogi i chwytając ją za nadgarstki. Krzyknęła zaskoczona.
- Nie wrzeszcz...-syknęłam w jej stronę opierając dłonie na jej posiniaczonych ramionach. Boże święty, gdzie ona jeszcze je ma?!- Nic ci nie zrobię. Jedziemy do mnie, tam opatrzę twoje rany. 
     Nie starając się być delikatna, pociągnęłam przerażoną dziewczynę w stronę auta, wpychając ją na miejsce pasażera. Jak nietrudno się domyślić, byłam wściekła na nieznajomą osobę, za to, że wyskoczyła na ulicę prosto pod rozpędzone auto. Gdybym nie skręciła kierownicą, jak nic wjechałabym prosto w Harriet i skończyłabym w więzieniu. W sumie... i tak skończę, ale nie chce tam wylądować za zabicie kogoś. 
     Szybko wsunęłam się za kierownicę odpalając ponownie samochód. Nie przejmując się tym, że kilka sekund temu o włos uniknęłam wypadku, a strach nadal ściskał moje gardło, rozpędziłam się do granic możliwości.
- Masz zamiar się odezwać?- warknęłam w kierunku różowowłosej.- Wytłumaczysz mi, po jaką cholerę wjebałaś się prosto pod moje auto?!
     Cisza. Nic. Zachowywała się jakby jej tutaj nie było. Warknęłam sfrustrowana, zaciskając mocniej dłonie na kierownicy i wciskając gaz. Mam w dupie to, że laska obok mnie może się bać. Gdyby nie wkopała się pod moje koła, nie siedziałaby teraz tutaj.
- Czyli co? Masz zamiar udawać, że nic się nie stało?- spojrzałam na nią lustrując ją uważnie wzrokiem. Cała była poobijana, podrapana... wątpię, żeby to był wynik nieprzyjemnej sytuacji na drodze.- Dobra. Nie chcesz to nic nie mów, ale przy...- przerwałam skupiając się całkowicie na drodze.
     Jasne migotanie świateł zwróciło moją uwagę. Jeszcze zanim dojechałam do miejsca, skąd mogłam lepiej widzieć, wiedziałam, że są to syreny policyjne. A skoro stoją na autostradzie... musiał zdarzyć się wypadek. Gwałtownie wcisnęłam pedał hamulca, zmniejszając prędkość pojazdu, nie chcąc dostać mandatu. Policjant, który stał na środku drogi zatrzymał mnie ręką i przepuścił czekające auta po drugiej stronie pasa. A więc dlatego cały odcinek drogi był pusty. Zablokowali dwa pasy.
     Z moich ust wyrwało się ciche jęknięcie widząc jak sznur samochodów powoli zaczyna się przesuwać. Niecierpliwie bębniłam palcami w kierownicę modląc się w duchu, aby glina mnie przepuścił. W końcu podniósł jedną rękę, zatrzymując nią pojazdy, a drugą zaczął machać w moją stronę. Wcisnęłam gaz, powoli ruszając z miejsca.
     Widok jaki rozciągał się kilka metrów dalej, przeraził mnie. Na autostradzie stało... leżało auto, które najprawdopodobniej dachowało. Przednia szyba całkowicie była stłuczona, tak samo jak szyba obok kierowcy. Przednie drzwi, całkowicie zostały wgniecione do środka, a gdzieś gdzie kiedyś najprawdopodobniej było miejsce pasażera... teraz znajdowała się ogromna dziura. 
     Pojazd wyglądał jakby przed chwilą skończył się palić, całe usmolone i czarne od sadzy. Zmrużyłam oczy widząc jak jakiś mężczyzna z ogromnym wężem gasi ogień na ulicy. Benzyna. Musiał wybuchnąć zbiornik. Obok samochodu leżał długi, czarny worek... Nie musiałam zgadywać co tam było. Szczątki kierowcy feralnego samochodu. Najprawdopodobniej kierowca chciał zobaczyć ile jego auto jest w stanie wyciągnąć i stracił kontrolę nad pojazdem. Nieraz widziałam takie sytuacje na wyścigach. Auto momentalnie się zapala... i nie masz szans na przeżycie.
     Kątem oka zauważyłam, jak moja towarzyszka spięła się widząc widok za oknem. Momentalnie przyśpieszyłam chcąc jak najszybciej opuścić miejsce wypadku.
     W dość szybkim tempie podjechałam pod dom. Zostawiłam auto na podjeździe, nie przejmując się ciekawskimi spojrzeniami sąsiadów. Nie mają co robić, tylko podglądać obcych ludzi?!
- Wysiadaj...- rzuciłam odpinając pas i wychodząc na zewnątrz. Podeszłam do nadal milczącej dziewczyny, chwyciłam za ramię i zaciągnęłam na ganek, kopniakiem otwierając drzwi. Od razu przede mną zjawił się zdezorientowany Louis.
- Alison!- Jak dobrze, że nic ci nie jest!- zawołał zamykając mnie w jednym z swoich, specjalnych i mocnych uścisków. Spięłam się momentalnie wyswobadzając się z jego ramion.- Kto to jest?- spojrzał na Harriet nic nie rozumiejąc. 
     Dziewczyna stałą w progu ze spuszczonym wzorkiem, bawiąc się palcami. Wywróciłam oczami chwytając ją za rękę i ciągnąć w stronę schodów.
- Harriet- mruknęłam w stronę szatyna znikając na piętrze. Otworzyłam drzwi do swojego pokoju, każąc dziewczynie usiąść na łóżku. Sama skierowałam się do łazienki, biorąc do ręki apteczkę, ręcznik i miskę z wodą. Tak przygotowana postawiłam to wszystko na podłodze, siadając na obrotowym krześle postawionym przy łóżku. Delikatnie chwyciłam podbródek nastolatki unosząc go lekko. Jej oczy były pełne przerażenia.- No już... Nic nie zrobię. - mruknęłam mocząc ręcznik i delikatnie obmywając jej twarz.- Postaw się na moim miejscu. Też byłabyś mega wkurzona, gdybyś o mało nie potrąciła człowieka. To nawet nie jest mój samochód!
     Znowu się nie odezwała. Czy ona ma język w buzi? Może go sobie odgryzła, kiedy tylko powiedziała swoje imię?
     Odłożyłam ręcznik obok miski, chwytając do ręki wodę utlenioną z wacikiem. Powoli przemywałam jej rany, starając się mocno nie dociskać wacika, aby za bardzo ją to nie bolało. I tak widziałam, że ledwo powstrzymywała się od syków.
- Skończyłam- powiedziałam wrzucając wszystko do miski i wynosząc do łazienki.- Jeżeli chcesz możesz iść wziąć prysznic, świeże ręczniki już tam są. Za chwilę przyniosę ci jakieś ubrania...- dodałam wychodząc z pokoju i schodząc do salonu.- Niall!- krzyknęłam w jego stronę. Odwrócił głowę zaskoczony moim wybuchem.- Do kuchni.- Nie czekając na jego reakcje weszłam do wymienionego przeze mnie pomieszczenia, opierając się o szafkę.- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że za dwa dni wyjeżdżacie?- zapytałam widząc jego sylwetkę na horyzoncie. Zdenerwowany podrapał się po głowie.- Jestem twoją siostrą, powinieneś mi to powiedzieć osobiście, a nie wysługiwać się Louisem!
- Chciałem, okej?- przerwał mi wypuszczając głośno powietrze- Ale za każdym razem coś mi przeszkadzało. Albo uciekłaś do Londynu, albo potem leżałaś w szpitalu, albo ta cała afera z Ingrid... nie chciałem cię bardziej dobijać....- powiedział cicho patrząc w blat stołu.- Naprawdę chciałem ci powiedzieć to wszystko dzisiaj, ale przerwał nam ten mechanik... a Lou, po prostu wykorzystał sytuacje.
     Zamknęłam oczy, przecierając dłonią zmęczoną twarz. Jak na dzisiejszy dzień miałam dosyć atrakcji. Najpierw poznałam ten beznadziejny regulamin w szkole, potem uciekałam przed reporterami niszcząc przy okazji swoje auto... następnie zjawił się Chan proponując mi wyścig, a kiedy się zgadzam daje mi do oswojenia potwora, a nie maszynę... na dodatek dowiedziałam się, że One Direction lada dzień wylatują w trasę koncertową, a ja o mało nie potrąciłam dziewczyny, która teraz prawdopodobnie w tej chwili bierze prysznic. 
     Zachwiałam się delikatnie, ale szybko chwyciłam się blatu, aby nie upaść.
- Al? Wszystko OK?- zapytał zaniepokojony Niall. Skinęłam głową odgarniając włosy z twarzy.
- Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.- mruknęłam wzdychając- Położę się w jednym z gościnnych. Harriet przenocuje u mnie w pokoju.
- Skąd ją znasz?- blondynek zmarszczył brwi. Pokręciłam głową zrezygnowana.
- Nie dzisiaj, Niall...- ucięłam szybko.- Nie mam już na nic siły.
     Wyszłam z kuchni zostawiając zdezorientowanego brata. Wbiegłam po schodach, kierując się do swojego pokoju. Różowowłosej dziewczyny nie było na łóżku, a po szumie wody, doszłam do wniosku, że skorzystała z mojej rady i poszła się umyć. Podeszłam żwawym krokiem do szafy, zagłębiając się w niej i szukając jakiś ubrań dla dziewczyny. Wyciągnęłam jedną z nienoszonych przeze mnie piżam, świeżą bieliznę i skarpetki. Z naręczem ubrań po cichu wsunęłam się łazienki, zostawiając je na najbliższej półce.
     Zrzuciłam z siebie przepocony i brudny już mundurek, kopiąc go obok drzwi. Jeżeli mam w tym gównie iść do szkoły w poniedziałek będę musiała go przeprać. Kto wymyślił te pieprzone zasady? Nawet malować się nie mogę... Ugh!
     Związałam swoje włosy w luźnego warkocza, chwyciłam swoją piżamę i razem z brudnymi ubraniami zniknęłam w sąsiedniej łazience. Miałam ochotę na długą relaksującą kąpiel, jednak musiałam zadowolić się szybkim prysznicem. Musiałam upewnić się, że Harriet niczego nie potrzebuje.
     Kilkanaście minut później wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku, czekając, aż dziewczyna opuści łazienkę. Sekundę później usłyszałam dźwięk uchylanych drzwi, a do pokoju wkroczyła różowowłosa. 
-Będziesz spała tutaj- wskazałam na łóżko.- Ja będę w pokoju obok. Jesteś głodna?- pokręciła głową.- Dobra. Jak czegoś będziesz potrzebować, wiesz gdzie mnie znaleźć- dodałam zabierając od niej jej brudne ubrania i  wychodząc z pokoju. To był cholernie długi dzień... Zbyt długi....

~*~

     Radośnie zeskoczyłam z ostatniego stopnia wpadając do kuchni. Wyrwałam z rąk Harry'ego szklankę z zimnym mlekiem wypijając ją do samego dna.
-Ej!- krzyknął oburzony- To było moje...!
- Sorry Hazza... Dżungla ma swoje prawa- zaśmiałam się siadając na blacie. 
- Ktoś tutaj ma dobry humor!- zaśpiewał Liam wchodząc do pomieszczenia z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Nareszcie nie obudził mnie żaden pieprzony hałas wywołany przez was- wzruszyłam ramionami, machając nogami w przód i w tył. 
     Poranek zapowiadał się wyśmienicie. Obudziłam się koło dziesiątej z doskonałym humorem. Miałam gdzieś to, że jutro będę musiała iść do szkoły i najprawdopodobniej będę rzucona na głęboką wodę. 
     Po cichu wślizgnęłam się do swojego pokoju, zauważając kątem oka, że Harriet nadal śpi. Wygląda na to, że cokolwiek ją wczoraj spotkało, musiało ją nieźle wymęczyć. Podreptałam do szafy, otwierając ją i mierząc spojrzeniem. Pogoda była dzisiaj idealna. Słońce radośnie ogrzewało ziemię kusząc na wyjście na spacer. Uśmiechnęłam się wybierając dla siebie jasne potargane jeansy, luźną białą koszulkę z motywem flagi Wielkiej Brytanii, czerwono-czarny pasek, buty na wysokim obcasie i skórzana kurtkę. Nieśmiało spojrzałam na śpiącą dziewczynę i z cichym westchnięciem chwyciłam bladoniebieskie rurki, łososiową bokserkę i szalik oraz niebieską luźną bluzkę. Położyłam komplet na łóżku, opuszczając pokój.
     Nie miałam pojęcia co się wczoraj wydarzyło, ale mam nadzieję, że wyciągnę coś z niej w drodze do jej domu.
- Hej, może nam w końcu powiesz, kim jest ta dziewczyna?- W pomieszczeniu zjawił się Lou z marchewką w dłoni. Westchnęłam zrezygnowana.
- To jest Harriet. O mało jej wczoraj nie potrąciłam... sama wypadła na autostradę!- dodałam szybko, widząc zaszokowane miny chłopaków.
- Alison, co ty...- zaczął Harry, kiedy przerwał mu głośny wrzask mojego starszego i przygłupawego brata.
- ALISON EVANS! W TEJ CHWILI WIDZĘ CIĘ PRZED DOMEM!- No pięknie. Mogę zacząć szukać trumny.


***********
Odcinek... powiedzmy, że ujdzie... 
Wymyślałam go dzisiaj w kościele, miał się skończyć inaczej, ale jak widać... gdybym dopisała jeszcze to co chciałam... byłby zbyt długi :D
OK.  MAMY WAKACJE! :P
Dobra, dobra.... już... uspokoiłam się ;)

Przypominam o drugim blogu! KLIK
I tutaj BUUM znajdziecie zdjęcie Harriet

MIN 10 KOMENTARZY...-------------> NEXT!


Cieszycie się, że mamy nareszcie wolne? Bo ja jestem jak



I




No i troszeczkę jak...



Hahahha :D

14 komentarzy:

  1. Suuuuuper :D Kocham twojego bloga :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Omgggg. Swietnee. Hahahahha Niall sie wkurwi chyba o ten samochod, ale nie ma co, zajebisty jet !!! :DD
    Czeekam na nexta ! <3
    @luvmyniallers

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne ♡♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. @mysweetiejade

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskii jak zawsze i szybko next !!! <33333333

    OdpowiedzUsuń
  6. Super!!!!!!! czekam na nexta zapraszam do mnie http://polishfriends216.blogspot.com/?m=1 Mile widziane komentarze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super i czekam na nastepny ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział! <3
    Ciekawi mnie ta Harriet... Albo mi się wydaje albo ma coś wspólnego z tym wypadkiem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały. :) Chcę następny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ej! Dlaczego jest tak mało komentarzy, co?! Grr... (wściekła)

    OdpowiedzUsuń