sobota, 12 kwietnia 2014

Chapter XII

Końcówka totalnie mi nie wyszła :(  Przepraszam!

**********

     Nerwowo wystukiwałam palcami rytm na oparciu fotela. W głowie odliczałam ostatnie sekundy do startu maszyny. Byłam cała spięta, bałam się, że w każdej chwili może wbiec Niall i zatrzymać samolot. On jest do wszystkiego zdolny.
     W końcu zaczęliśmy kołować i kilka sekund później wbiliśmy się w powietrze. Wypuściłam głośno powietrze z ust i mimowolnie się uśmiechnęłam. Nie zdążyli. Jestem wolna, polecam to uczucie.
     Kiedy spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torby zadzwoniła Ingrid. W skrócie przedstawiła mi swój plan i kazała się natychmiast zmywać. Tak tez zrobiłam. Chwyciłam torbę i otworzyłam balkon. Do ziemi nie było tak daleko, mogłam bez obawy skoczyć. Problem leżał w tym, czy uda mi się zachowywać na tyle cicho, aby nikogo nie zaalarmować. Przecież, gdyby Niall mnie przyłapał... Uziemiłby mnie do końca życia.
     Przełożyłam jedną nogę przez barierkę balkonu i zrzuciłam torbę na dół. Upadła z niegłośnym dźwiękiem. Znieruchomiałam nasłuchując, czy ktoś nie biegnie po schodach. Nie... Nikt nic nie usłyszał. Odetchnęłam głęboko i przerzuciłam drugą nogę. Zamknęłam oczy i... skoczyłam.
     Wylądowałam szybciej niż myślałam. Nie zwracając uwagi na ból w rękach, złapałam moje rzeczy i biegiem ruszyłam w stronę wyjścia z ogrodu. Gdy znajdowałam się już na ulicy mogłam odetchnąć z ulgą. Szybkim krokiem skierowałam się w stronę głównej ulicy i złapałam taksówkę. Teraz tylko muszę dojechać na lotnisko.
     Plan Ingrid jest prosty, ale gorzej z jego wykonaniem. Miałam wymknąć się z domu Nialla i pojechać na lotnisko. Tam czeka już zarezerwowany i opłacony bilet do Londynu. Trzeba go tylko odebrać. Na samym początku myślałam, że będzie gorzej. Bałam się, że Zayn coś usłyszy. Co jak co, ale on najbardziej jest wyczulony na moje wybryki. Doskonale wie, kiedy coś planuje, albo mam kłopoty. Chociaż ten jeden raz udało mi się go wykiwać.
- Przepraszam czy może mi Pani podać butelkę?- Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos kobiety siedzącej obok mnie z małym dzieckiem. Spojrzałam na nią i na jej wyciągniętą rękę. Podałam jej butelkę z czymś białym w środku i odwróciłam się plecami.- Dziękuję bardzo. Panienka, też leci do Londynu? Słyszałam, że to bardzo piękne miasto... Ja z Oliverem lecimy tam pierwszy raz i...
      Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Bądź tu człowieku mądry. Będziesz miły, podasz coś komuś, a ta osoba zaczyna streszczać swój życiorys! Zdenerwowana sięgnęłam do torby po słuchawki i po chwili w moich uszach zamiast ''ciekawej'' historii pasażerki obok, rozbrzmiewała muzyka. 
     Swoją drogą, jestem na najlepszej drodze, by ponownie wkurzyć Nialla. A zresztą... Trochę adrenaliny mu się przyda. Sam jest sobie winien. Nikt nie kazał mu się wtrącać w moje życie. Po co mi pomagał? Czuł się winny, że zaniedbał siostrzyczkę? Myślał, że to obowiązek? I na dodatek miał problem z tym, że się tnę. Moja sprawa co robię, do cholery!
      Gdyby tak naprawdę chciał wiedzieć co się stało... Powiedziałabym mu. Po tym gdy go wyrzuciłam z pokoju miał wybór. Mógł zostać i zmusić mnie do powiedzenia całej prawdy, albo sobie darować. I wybrał oczywiście to drugie. Głupi blondyn.
     Otworzyłam oczy, czując jak ktoś szarpie mnie za rękę. Zerknęłam w tamtym kierunku i zobaczyłam kobietę ''życiorys''.
-Panienka zasnęła... Za chwilę lądujemy.- Wymamrotała nakładając buciki Oliverkowi. Skinęłam głową i pochowałam wyciągnięte rzeczy do torby. Spojrzałam przez malutkie okienko i... zamarłam. Znajdowaliśmy się nad oceanem. Nigdzie nie było widać lądu, a co dopiero lotniska. Co jest grane?
-Przepraszam.- Zaczepiłam zbliżającą się stewardesę. Mile uśmiechnęła się w moją stronę. Bleee. Jak ja nie lubię sztucznego okazywania uczuć.- Czy wie może Pani za ile lądujemy?
- Za 1,5 godziny.- Powiedziała i powolnym krokiem się oddaliła.
     Moje oczy rozszerzyły się z wściekłości. Ten wstrętny babsztyl mnie okłamał! I na dodatek obudził! Wściekłym spojrzeniem, zmierzyłam kobietę obok mnie. Była wysoka i pulchna. Jej włosy, które zapewne miały być kolory jasnego blondu, przypominały suchy makaron. Palce zdobiły liczne pierścionki, które były za małe i daje sobie głowę uciąć, że nie dało się ich ściągnąć. 
     Zacisnęłam dłonie w pięści i chwyciłam telefon. Miałam pięćdziesiąt nieodebranych połączeń od Zayna, trzydzieści od Louisa, dwadzieścia cztery od Hary'ego i po piętnaście od Liama. Z ciekawości zerknęłam na sumę połączeń przy imieniu mojego brata. Dobrze, że nie piłam wody w tym momencie, bo na sto procent trzeba byłoby przeprowadzić akcję ratowniczą. A jakoś nie mam ochoty na to, aby baba obok mnie, zaczęła robić mi sztuczne oddychanie.
     Niall próbował dodzwonić się do mnie ponad sto razy. Wysłał kilkaset wiadomości i znając życie zapełnił moją pocztę głosową. Pokręciłam głową i usunęłam wszystkie połączenia, jak i wiadomości. Po chwili telefon zaczął na nowo wibrować. Na wyświetlaczu zobaczyłam imię blondyna.
     Prychnęłam i włożyłam urządzenie do kieszeni bluzy. Ciekawe co mam teraz robić, przez te półtorej godziny?

*********

-Jak to UCIEKŁA?!- Wrzasnąłem w kierunku Mulata. Stał w progu i normował swój oddech. 
- Normalnie. Musiała zwiać znowu przez balkon. Do ziemi ma niedaleko i za wysoko nie jest. - Wysapał . Zacisnąłem ręce w pięści i chwyciłem telefon. Niech Alison odbierze do jasnej cholery!
     Podniosłem się z kanapy i nerwowym ruchem zacząłem przemierzać salon. Jak mogłem być taki głupi i zostawić ją całkiem samą, po tym, co się dowiedziałem?! Przecież to było jasne, że coś odwali... Niall... Jesteś największym kretynem na świcie.
- Co teraz?- Zapytał Harry. Pokręciłem głową. Nie mam pojęcia co teraz zrobić. Przecież Alison może być wszędzie. Równie dobrze może być w Mullingar, albo siedzieć w samolocie i lecieć... nie wiem... na Karaiby!
- Idziemy przeszukać jej pokój. Przecież coś musiała zostawić... I może tam coś znajdziemy?- Zapytałem i skierowałem się do pokoju mojej siostry. Słyszałem jak za moimi plecami podążają chłopcy. Czy Alison nie może chociaż raz, zachować się jak na swój wiek przystało? Oczywiście, zawsze coś spieprzy. I wszystkich porządnie wkurwi.
     Otworzyłem drzwi do pokoju i chwyciłem jej torebkę, która wisiała na drzwiach. Wysypałem całą jej zawartość na łóżko. Klucze do auta... To ona ich nie zostawiła w Londynie?! Papierosy... Od kiedy Alison pali?! Lusterko, błyszczyk, tusz do rzęs, jakaś książka, grzebień i... nasze wspólne zdjęcie.
     To zdjęcie zrobione zostało dwa lata temu, kiedy Al przyjechała do Irlandii na wakacje. Mama zmusiła nas, abyśmy stanęli obok siebie i zrobiła nam zdjęcie. Nie wiedziałem, że je ma. Sądziłem, że dawno zostało usunięte, a jednak... Trzymam go w ręce.
     Alison wyglądała tutaj... na szczęśliwą. Tamte wakacje były najlepsze jakie kiedykolwiek razem spędziliśmy. Śmialiśmy się, bawiliśmy się do samego rana, spaliśmy do południa... Do dzisiaj pamiętam krzyki mamy, abyśmy w końcu zeszli z łóżek. Było naprawdę super... ale ja to musiałem zniszczyć. Oczywiście.
     Delikatnie odłożyłem naszą wspólną fotografię i spojrzałem na pozostałą zawartość torebki. Nic nie wskazywało na miejsce, gdzie teraz może być dziewczyna. Zrezygnowany pokręciłem głową i usiadłem na podłodze. Gdzie ją poniosło? Przecież... Nie może tak nagle zniknąć. Nie może mi tego zrobić.
- Niall...- Zawołał Liam i usiadł obok mnie.- Znajdziemy ją. Zobaczysz.
     Skinąłem głową. To, że Alison się odnajdzie wiedziałem doskonale. Martwiłem się tym co ja teraz powiem mamie...

***********
     Przez cały lot próbowałam ignorować moją towarzyszkę podróży, która z największym zapałem, streszczała mi historię o tym, jak to kiedyś, w pociągu, pękły jej spodnie, a reszta pasażerów oglądała jej bieliznę w małpki. Naprawdę nie mam pojęcia skąd u mnie tyle cierpliwości. Miałam ochotę jej porządnie przywalić. Nie tylko za to, że ciągle nawija jak nakręcona, ale również za to, że mnie obudziła. Jak ja nienawidzę tej baby!
     Gdy w końcu koła samolotu dotknęły ziemi, zerwałam się z miejsca i szybkim krokiem wyminęłam kobietę. Zbiegłam po schodach i kilka minut później przechodziłam odprawę. Już z daleka widać było rudą czuprynę mojej najlepszej przyjaciółki. Pomachałam do niej, a ta po chwili zaczęła do mnie biec.
- Jesteś wreszcie wariatko!- Zawołała i mocno mnie przytuliła. Zaśmiałam się.
- No a jak. Nawet dnia tam nie wytrzymałam.- Powiedziałam i uszczypnęłam ją w policzki. Szybko się ode mnie odsunęła i zmierzyła groźnym spojrzeniem. Pokręciłam głową i ruszyłam po odbiór mojego bagażu.
- OK. Wszystko jest już ustalone. Zamieszkasz razem z Jasonem, moim bardzo dobrym kolegą. Rozmawiałam z nim i już się zgodził.- Rzuciła, ciągnąć mnie w stronę wysokiego chłopaka.- Nie możesz mieszkać ze mną, bo twój braciszek jako pierwszy się tam zjawi, a tak... Niczego się nie domyśli. Wieczorem idziemy na imprezę do klubu, a teraz jedziemy do twojego nowego domu. A tak na marginesie to Jason.- Wskazała na chłopaka, który uśmiechnął się do mnie zachęcająco. Zmarszczyłam brwi. Nie wygląda za ciekawie.- Spokojnie.Jason jest gejem.- Dodała szybko widząc moją zdziwioną minę.
     Pokiwałam głową i nieśmiało uśmiechnęłam się do chłopaka. Był dobrze zbudowany, jego oczy były kolory brązowego, a włosy były ciemnoblond. Gdyby nie był gejem... Ech... Ja to mam zawsze pecha.
     Szybkim krokiem wyszliśmy z lotniska, a po chwili siedziałam już w ciepłym i dużym aucie Jasona. Jak przystało na Londyn- było pochmurno i padało. Skrzywiłam się, ale po chwili przypomniałam sobie o planach na wieczór. Mam nadzieję, że się upiję.

*

     W powietrzu dało się wyczuć sporą ilość alkoholu, potu i podniecenia. Rozejrzałam się dookoła, a kiedy nie zauważyłam nikogo znajomego chwyciłam kolory drink stojący obok mnie i przytknęłam go do ust. Po chwili poczułam jak zimna substancja schładza moje gardło, dając przy tym ukojenie.
     Kiedy odstawiałam kieliszek, na moim ciele pojawiły się duże i silne dłonie. Zaczęły jeździć w górę i w dół po moim brzuchu, starając się unieść moją koszulkę. Skrzywiłam się i szybko chwyciłam ręce. Odwróciłam się, a przed sobą zobaczyłam wysokiego blondyna z nieobecnym wzrokiem. Był naćpany.
-Odejdź...- Syknęłam do niego. Pchnęłam go delikatnie, a po chwili chłopak zniknął. Odwróciłam się w kierunku barmana i podniosłam rękę.- Jeszcze raz to samo.


**********
Odcinek nie był sprawdzany, więc przepraszam za błędy. Sprawdzę go jutro :D

KOMENTOWAĆ!!! :D

8 komentarzy:

  1. Pierwsza? :)
    Świetny jest. Nie mogę doczekać się następnego. ;* @mysweetiejade

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę że coś dodałaś *.*
    Haha, dobrze im zrobiła xD
    Rozdział zajebisty <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuuuuu grubo uciekła im jestem ciekawa jak ją znajdą w londynie do następnego :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuuuuu grubo uciekła im jestem ciekawa jak ją znajdą w londynie do następnego :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uuuuuu. Ciekawie <3. Końcówka jest super:*. Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. jak zwykle świetny !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń