piątek, 30 stycznia 2015

PIERWSZA ROCZNICA BLOGA!

     O matko, całkowicie zapomniałam o rocznicy! Dziękuję Maddie za jej długi komentarz i przypomnienie o tym wydarzeniu. Przy okazji- przyjmij spóźnione życzenia urodzinowe. Wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń, spotkania 1D i... ZOBACZENIA ONE DIRECTION W POLSCE! :)

     Hmmm... nie mam pojęcia, kiedy zleciał ten rok. Mam wrażenie jakbym wczoraj wgrywała szablon i pisała prolog. Nie mam dla Was zupełnie nic, jestem nieprzygotowana :( Ooo uraczę Was uroczą historyjką jak powstał ten blog i jak zaczęła się moja przygoda z One Direction - może Was zainteresuje :)

     One Direction zaczęłam się interesować na początku stycznia zeszłego roku. Ciekawił mnie fakt, że dużo fanów Tokio Hotel pisało opowiadania o naszych chłopakach, chciałam zobaczyć jak to będzie pisać o kimś zupełnie innym niż czwórka magdeburczyków. Irytował mnie też fakt, że każde opowiadanie na jakie trafiłam, było niedokończone i przerwane w połowie. Dlatego pewnego razu, wpadłam na pomysł założenia bloga. Pomysł nagły, spontaniczny - ale z doświadczenia wiem, że takie pomysły w moim wykonaniu są najlepsze. Napisałam prolog, nie mając bladego pojęcia o One Direction, co gorsza - byłam święcie przekonana, że w skład boysbandu wchodzi 4 chłopców, a nie 5. Wiecie kogo pomijałam? LIAMA. Jak ja mogłam, no? ;(
     To wszystko działo się przed 29 stycznia. Do tego dnia, zdążyłam obejrzeć This Is Us i całkowicie- możecie mi wierzyć - zmieniłam o nich zdanie. Wstyd się przyznać, ale zanim ''poznałam'' chłopaków, myślałam, że to rozpieszczone gwiazdeczki, nie mające własnego zdania, a wszystko mają podane jak na tacy. Cholera, źle ich oceniałam. Zrozumiałam, że musieli o wszystko walczyć od samego początku, a dzięki temu, że trzymają się ze sobą, zaszli tak daleko. Wiadomo kolorowo nie było; najpierw odrzucenie Liama we wcześniejszej edycji, a potem długa walka o zostanie w programie, aż w końcu zajęcie trzeciego miejsca.
     Na początku bałam się przyznać, że lubię 1D, bałam się, że ludzie mnie wyśmieją, tak jak było wtedy, kiedy ogłosiłam, że słucham Tokio Hotel. Aż w końcu powiedziałam ''dość'' i przyznałam się otwarcie i wiecie co? Nikt mnie nie skrytykował.
     Wchodząc do fandomu Directioners nie miałam bladego pojęcia co mnie czeka. Dużo słyszałam - wtedy jeszcze - na Wasz temat i ocieniałam kilka tysięcy ludzi po zachowaniu jednej osoby. Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam jak to wszystko wygląda od wewnątrz. W tym fandomie jest zupełnie inna atmosfera niż w fandomie Aliens. Wiadomo, tam również się wspieramy, rozmawiamy, ale u Directioners zobaczyłam coś jeszcze. Tą bardziej ''nienormalną'' stronę :) Ciągłe akcje na tt, śmieszne przeróbki, śmianie się z wpadek chłopaków na scenie - to było to, czego nie doświadczyłam przy Tokio Hotel.  Myślę, że to przez to, że przeciętny wiek fanów TH wynosi już coś koło 20/21 lat, więc... trochę poważni jesteśmy ;)
     Nie żałuję, że jestem teraz jedna z Directioner, jednak jeżeli mogłabym cofnąć czas, chciałabym zmienić swoje zdanie na temat chłopaków, zanim ich poznałam. nawet nie macie pojęcia jak sobie pluje w brodę za te wszystkie słowa jakie padały w ich kierunku z mojej strony.
     Z Tokio Hotel się wychowałam, dorastałam, a One Direction pomaga mi spełniać marzenia i nabierać odwagi. To dziwne jak te dwa zespoły zmieniły moje życie. 
     W końcu 31 stycznia zeszłego roku, w ten sam dzień kiedy wyszedł teledysk do MM, przyznałam się przed samą sobą, że jestem Directioner. Moi znajomi wiedzieli to już wcześniej, a ja głupia nie chciałam tego przyjąć do wiadomości.
     A jak było z tym blogiem? Nagła decyzja- tak jak pisałam wcześniej- i chęć poznania chłopaków z tej innej strony, zadecydowały o powstaniu tego opowiadania. Nie myślałam, że spodoba się ona aż tylu osobom, sądziłam, że będą może z trzy osoby, które będą to czytać -  taką ilość czytelników miałam przy blogach o TH, więc wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy zaczęło Was przybywać. Nadal nie mogę w to uwierzyć.
     Prowadząc bloga, zawsze trzymam się jednej, żelaznej zasady: jeżeli zaczynam jakąś historię, muszę ja dokończyć. Nie ważne, że miałabym pisać na siłę, miałabym ochotę to rzucić i nie wrócić - MUSZĘ dokończyć opowiadanie. Według mnie to jest w porządku wobec czytelników, bo porzucenie historii i nie wracanie do niej - dla mnie jest pokazaniem braku szacunku dla tych, którzy spędzają kilka minut i to czytają.
     Dlatego nie martwcie się, to opowiadanie, tak jak każde inne, które będę pisała - będzie doprowadzone do samego końca. Musiałabym umrzeć < odpukać > aby tego nie zrobić.

     Więc tak wygląda moja historia, bardzo okrojona, bo gdybym napisała tutaj wszystko- siedzielibyśmy tutaj do jutra :) Pewnie już wiecie do czego piję: 31.01. obchodzę swoją pierwszą rocznicę bycia Directioner, więc jest co świętować :)

A teraz dwie informacje:
1) Odcinek jest napisany do połowy, miał się pojawić wczoraj < jak zwykle spóźniony> ale się nie wyrobiłam < znowu>
2) Zostałam poproszona o polecenie jednego FF i wystawienia o nim opinii, więc to również pojawi się pod następną notka :)
A, jeszcze jedno:
- przeglądnę komentarze, bo wiem, że większość z Was nominowała mnie do konkursów, prosiła o wpadnięcie na bloga i wyrażenie opinii, ja to pamiętam- i obiecuję, że usiądę i to zrobię! < od czego są ferie :P >

Tak na marginesie, chciałabym się już podzielić z Wami Contractem, ale nie mogę :( Musze czekać do marca.... jeszcze caaaaały miesiąc!
A w sumie.... potraktujcie to jako prezent na rocznicę: Spalę się w piekle za to, że to Wam udostępniam...
Znajdziecie tam opis...bohaterów... i tyle.
P.S. To jest mój jedyny blog, który dotrwał rocznicy. Zawsze pisałam je przez 9 miesięcy :)

Jeszcze raz dziękuje Maddie! ( uratowałaś mój tyłek dziewczyno ) 

Za błędy przepraszam!
Ch.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Chapter XLII cz. I

*********
Alison P.O.V.

     Różowa pianka radośnie wpadła do kubka z gorącą czekoladą, aby po chwili zacząć musować i powoli się rozpuszczać. Zagryzłam wargę biorąc do ręki tubę z bitą śmietaną, wyciskając z niej biały krem na różową papkę i przyozdabiając dodatkowo napój wiórkami czekolady. Zadowolona z siebie chwyciłam drugi kubek, z identyczną zawartością, kierując się w stronę salonu, gdzie miał przebywać Louis.

     Chłopak siedział na dywanie przed kominkiem z gitarą Niall’a w ręce i cicho coś nucąc. Bo niedawnym załamaniu nie było już na całe szczęście śladu, a bezbronny i zraniony Louis odszedł w niepamięć. Powoli podeszłam do niego, kładąc dwa kubki na stoliku za nim, i klękając obok miejsca, gdzie siedział.

        - Napisałem to dla El…- mruknął skupiając swoją uwagę na strunach gitary.- Miała wchodzić w skład piosenek do następnego albumu- dodał po chwili odkładając instrument i przecierając rękoma zmęczoną twarz.- Jak widać… szkoda zachodu.
     Westchnęłam cicho przybliżając się do szatyna i siadając na jego kolanach. Powoli zdjęłam ręce z jego twarzy, zmuszając go, aby spojrzał w moje oczy. Uważnie skanowałam jego twarz, delikatnie gładząc jego policzki, wywołując tym samym cichy jęk z ust chłopaka.
        -Al…- zaczął.
        -Ciii- przerwałam mu uśmiechając się delikatnie.- Nie przejmuj się Eleanor. Nie teraz. Nie w tej chwili.
     Duże dłonie chłopaka objęły mnie mocniej w pasie, przysuwając mnie do jego torsu, dzięki czemu mogłam się w niego wtulić. Nie miałam pojęcia co się z nami działo. Byłam zdezorientowana, ponieważ z jednej strony pragnęłam bliskości tego chłopaka, a z drugiej strony, pragnęłam schować się pod łóżko i nigdy stamtąd nie wychodzić. Chciałam, aby mnie dotykał, obejmował, całował… 

     Czułam coś do Louis’a. Był dla mnie cholernie ważny i nie chciałam go stracić, co na pewno by się stało, gdyby dowiedział się moich uczuciach. Wolałam trzymać to w tajemnicy. Nie afiszować się zbytnio. Przecież dla niego, nasze uściski nic się nie liczą. Potrzebuje tylko kogoś kto go pocieszy po Eleanor, i niestety – ale jestem to ja.

     Nigdy nie myślałam, że zakocham się w kimś, kto nie będzie odwzajemniał moich uczuć. Louis kocha Eleanor, to ciągle po nim widać – szczególnie w jego oczach.  Musze pogodzić się z myślą, że ja i on… nigdy nie będziemy razem. Dla niego zawsze będę tylko młodszą siostrą przyjaciela.
        - Alison…?- zmrużyłam oczy, odsuwając się od ciepłej i bardzo przyjemnej do leżenia piersi chłopaka, spoglądając na jego twarz.- Możesz mi powiedzieć…- zmarszczył brwi – dlaczego… tak boisz się Zayn’a?

Erick P.O.V.

     Przekrzywiłem głowę wpatrując się w ogromna willę po drugiej stronie ulicy. Niecierpliwie stukałem palcami w kierownicę uważnie obserwując drzwi i czekając na jakikolwiek ruch.
        - Rick, masz coś?- głos mojego brata wydobywający się z mojego telefonu, przerwał niczym niezmąconą ciszę- Czy ten skurwiel nadal tam siedzi?
        -Tak.- rzuciłem poprawiając się na siedzeniu. Tkwiłem tutaj już kilka godzin, a mężczyzna na którego czekałem, nie pojawił się.- Jesteś na sto procent pewny, że to on?

        - Na więcej niż sto. Przeszukałem warsztat Chana, ten skurwiel mu groził.- warknął w odpowiedzi- Chciał się dobrać do Alison, ale Chan w porę zainterweniował i się zajął nim.

     Wywróciłem oczami, naciskając nasadę nosa, przeciągle ziewając. Potrzebowałem kofeiny. I to naprawdę dużo.
        - Wytrzymaj jeszcze dwie godziny, potem przyjadę i cię zmienię.- usłyszałem. Skinąłem głową, chociaż wiedziałem, że Zack mnie nie zobaczy i zakończyłem połączenie. Rzuciłem telefonem na sąsiednie siedzenie, opierając głowę o zagłówek, starając się za wszelką cenę nie zamknąć oczu.
Wichura panująca za oknem nie sprzyjała wyjściu z domu, dlatego sądziłem, ba, byłem święcie przekonany, że podejrzany o zabójstwo Chana, nigdzie dzisiaj się nie ruszy. Próbowałem nawet przekonać Zack’a, abyśmy odpuścili cały tydzień- czyli tyle ile miała trwać beznadziejna pogoda – i zając się typem po wszystkim, jednak brat nie chciał tego słuchać, co skutkowało moim bezczynnym siedzeniem w samochodzie.
     Znudzony uchyliłem powieki, prostując się gwałtownie i odpalając silnik auta. Wyciągnąłem rękę, ciągle wpatrując się w podjazd przede mną, chwytając do ręki dopiero co rzucony telefon. Katem oka znalazłem numer Zack’a dzwoniąc do niego.
        - Właśnie wyjeżdża…- mruknąłem schylając się, kiedy czarne auto przejechało obok mnie. Chwilę później ruszyłem za nim zachowując stosowną odległość, aby nie nabrał podejrzeń. Nasz plan był prosty. Miałem  zaatakować go dopiero w drodze powrotnej.

Louis P.O.V.

        - Czekaj, mówisz poważnie?- zaśmiałem się, kiedy Alison radośnie pokiwała w górę i w dół. 
        - To nie jest śmieszne, Louis.- rzuciła, uderzając mnie w ramię.- Nie moja wina, że Zayn jest podobny do… Brandona- wyszeptała cicho.
     Momentalnie przestałem się śmiać, widząc przestraszoną minę blondynki. Bez zastanowienia przysunąłem ją bliżej siebie, wyzywając się w myślach od najgorszych za wyśmianie jej. Nie mogłem poradzić nic na dziwne urojenie Al. Widziałem Brandona, według mnie nie przypominał w żadnym stopniu Zayn’a, ale jeżeli według Alison tak było…. Nie dziwię się, że tak bardzo uciekała przed Malikiem.
        - Przepraszam Al, nie powianiem się śmiać…- powiedziałem, delikatnie gładząc jej plecy. Dziewczyna przestała się trząść i zrelaksowała się w moich ramionach, przez co poczułem się… inaczej. Zależało mi na blondynce, chciałem widzieć ja szczęśliwą, patrzeć na jej uśmiech, trzymać ją blisko siebie, wiedzieć, że jest gdzieś koło mnie… i najważniejsze: chciałem, żeby była moja. Tylko moja.
Tomlinson, zakochałeś się.
     Miarowy oddech dziewczyny, uświadomił mnie, że Al musiała zasnąć. Zerknąłem na wiszący niedaleko nas zegar ścienny, który wskazywał pierwszą w nocy. Wziąłem delikatnie dziewczynę na ręce i najostrożniej jak tylko mogłem skierowałem się do jej pokoju, gdzie położyłem ją na łóżku. Musiała być naprawdę zmęczona.
     Przez chwilę wpatrywałem się w jej spokojną twarz, bijąc się z własnymi myślami, aż w końcu poddałem się i złożyłem na jej czole delikatny pocałunek, bojąc się, że to ją może obudzić.
Jest taka cudowna… przecież nie zwróci na mnie uwagi. Jestem tylko przyjacielem jej brata.

*******
Jestem i nigdzie się nie wybieram! :D
Odcinek bo dosyć długiej przerwie- udało mi się w końcu pozbierać ;)
Dziękuję z całego serca wszystkim, którzy przez ten czas pisali naprawdę miłe komentarze- nie macie nawet pojęcia jak bardzo mi to pomogło ;)
Odcinek jest króciutki, dalsze rozwinięcie będzie w kolejnej części.
Iiiii..... do końca historii o Al zostało około 6/7 odcinków i epilog T.T ( oczywiście te dwie części tego odcinka liczę jako jedno ) Kiedy to tak zleciało?!
Co moje oczy widzą?!
Zgon *.* Dziękuje Wam bardzo!

101,463

Obiecywałam, że jeżeli będzie 100,000 wyświetleń będzie niespodzianka:

Tyle w temacie.

10 komentarzy = next

niedziela, 4 stycznia 2015

Chapter XLI

Alison P.O.V.

     Zarzuciłam na swoje ramiona ciepły sweter, siadając na podłodze zaraz obok stukającego palcami w podłogę szatyna.  Jego wzrok wbity był w trzaskający w kominku ogień, co chwilę niepewnie przenosząc go na moją osobę. Nie poruszył się, odkąd zaszokowana jego nagłym wyznaniem, odskoczyłam od niego, chcąc upewnić się, że nie żartował.- Louis…-mruknęłam cicho odgarniając włosy na plecy i wbijając w niego swój wzrok. Chłopak nieprzytomnie odwrócił się w moim kierunku, zaraz spoglądając na moje gołe i sine z zimna stopy. Westchnął przeciągle, ciągnąc mnie za jedną z nich i zmuszając mnie w ten sposób,  abym usiadła na jego kolanach. Odchylił się do tyłu sięgając po zrzucony przez nas, kilka minut temu koc, a następnie szczelnie nas nim przykrywając. Zaskoczona  oparłam głowę o jego klatkę piersiową, rozkoszując się przyjemnym ciepłem oraz bliskością chłopaka. Chciałabym, aby zostało tak już na zawsze.
     Spiął się, kiedy objęłam jego dłoń swoimi, zaczynając się bawić palcami. Zamknął na chwilę oczy, przekrzywiając głowę i cicho wzdychając.  Drugą dłonią, powoli robił kółka na moim biodrze, raz po raz zagryzając wargi i mrużąc zabawnie oczy. Gdyby nie sytuacja w której się znajdowaliśmy, pomyślałabym, że szatyn najnormalniej w świecie zaczyna się ze mną droczyć.
       - Jeżeli nie chcesz… nie musisz…- zaczęłam, powoli czując jak ogarniają mnie wyrzuty sumienia.
       - Nie, Alison.- przerwał mi, gwałtownie otwierając szerzej oczy.- Ja chcę… ja muszę… muszę powiedzieć ci wszystko. Tylko ty… mnie zrozumiesz. – wyjąkał mocniej przeciskając mnie do siebie. Skinęłam głową, kładąc ją na ramieniu Louisa i cierpliwie czekając, aż chłopak zacznie mówić.
     Na zewnątrz było całkiem ciemno, a jedyne światło, które nam towarzyszyło, pochodziło od wesoło migającego ognia w kominku. Żadne z nas się nie odzywało, ciszę przerywał tylko odgłos trzaskającego co jakiś czas palonego drewna. Ten wieczór byłby idealny, gdyby Louis tak bardzo nie był przybity po rozstaniu z El. Zagryzłam usta, siłą powstrzymując się od rzucenia na głos kilku przekleństw pod wpływem brunetki. Z chęcią powiedziałabym jej co o niej myślę, jednak powstrzymuje mnie myśl, że to sprawa pomiędzy Lou a Eleanor. To oni muszą rozwiązać to wszystko między sobą, a ja nie mam prawa się w to wtrącać… chociaż mam na to ogromna ochotę.
       -Skróciłem swój pobyt u rodziców, ponieważ chciałem się szybciej zobaczyć z Eleanor.- odezwał się nagle, tym samym wyrywając mnie z transu. Poprawiłam się w jego objęciach, uważnie wsłuchując się w głęboki głos chłopaka. – Kiedy przyjechałem,  jeszcze jej nie było, dlatego usiadłem w salonie, wiedziałem, że to właśnie tam skieruje się zaraz po wejściu do domu.

Louis P.O.V.

*Retrospekcja*

     Radosny śmiech mojej ukochanej, odbijał się echem od ścian w całym domu. Uśmiechnąłem się pod nosem, domyślając się, że brunetka jest w wyśmienitym humorze. Nie chciałem, aby dziewczyna smuciła się faktem, że jestem w trasie koncertowej z daleka od niej, albo tym, że zamiast wrócić do Londynu po ogłoszeniu przerwy, ja czym prędzej czmychnąłem do Irlandii, zajmując się Alison. Chciałem jej to dzisiaj wynagrodzić, zabrać na romantyczną kolację i przypomnieć, że jest najważniejszą kobietą w moim życiu.
       - Daj spokój Max- zmrużyłem oczy, słysząc imię przyjaciela mojej dziewczyny.- Louis się nie dowie.
       - A jeśli?- zaciekawiony podniosłem się bezszelestnie ze swojego miejsca na kanapie i uważnie stawiając kroki , skierowałem się w stronę holu, skąd dobiegała rozmowa. Co takiego ukrywają, że nie mogę tego wiedzieć?- Ja go nawet lubię. – zajęczał- Jak dowie się o tym, że się pieprzyliśmy kilka razy, to mi jaja urwie.
     Momentalnie zatrzymałem się, szeroko otwierając oczy. Czułem jak moje ciało zaczyna ogarniać złość oraz obrzydzenie. Nie miałem pojęcia, czy bardziej miałem ochotę na zwymiotowanie na myśl, że ktoś obcy dotykał moją dziewczynę za jej zgodą, czy na wyładowaniu swojej złości na tej dwójce.
       - Oj Max…- po cichu wyłoniłem się zza rogu salonu, uważnie obserwując parę stojącą przede mną. Eleanor zrzuciła z siebie czarną skórzaną kurtkę i objęła chłopaka za szyję.- Nie dowie się. Siedzi teraz w Irlandii, razem z tą wywłoką Alison. Nie musisz się martwić, skarbie- stanęła na palcach, składając na ustach Max’a pocałunek. Zniesmaczony odwróciłem wzrok próbując zapanować nad swoim gniewem. Lada moment mogłem na nich wyskoczyć z pięściami.- Wiem co ci pomoże…- szepnęła. Podskoczyła, oplatając chłopaka nogami w pasie, zaczynając całować jego szyję. Ręce bruneta wylądowały na jej pośladkach, zaciskając się w pieści.- Chcę cię poczuć w sobie…
       - Może zaprowadzę was do pokoju?- wysyczałem, zaciskając mocno dłonie w pięści. Cały gniew, który zaczął we mnie rosnąć, od chwili, kiedy Max wypowiedział magiczne słowa ‘’pieprzyliśmy się’’ skumulował się, grożąc ogromnym wybuchem. - Ale zgaduje, że Max już wie, gdzie był NASZ pokój, prawda Eleanor?- dodałem.
     Dziewczyna znieruchomiała w ramionach swojego ‘’przyjaciela’’ szybko zeskakując na podłogę i odwracając się do mnie ze strachem wymalowanym w oczach. Zmrużyłem oczy, starając się nie wybuchnąć, jednak, doskonale zdawałem sobie sprawę, że od bójki dzielą nas tylko sekundy. Przynajmniej z mojej strony.
       -Louis… Jak ty tu…?
       - Chciałem zrobić ci niespodziankę, więc pojawiłem się wcześniej.- warknąłem patrząc na nią.- Ale jak widzę, masz już inne plany.- zmierzyłem wściekłym spojrzeniem jej towarzysza.- Jak długo to trwa?- skrzyżowałem dłonie na piersi, wyczekująco wpatrując się w brunetkę. Pisnęła przestraszona, kiedy ruszyłem w jej kierunku i schowała się za plecami Maxa, który czujnie obserwował każdy mój ruch. Zdawał sobie sprawę z tego, że w każdej chwili mogę się na niego rzucić. – Ostatni raz pytam, ile to trwa?!- krzyknąłem, mierząc się spojrzeniem z zdezorientowanym chłopakiem.
       - Rok- wyjąkała gdzieś zza jego pleców dziewczyna. Powoli wychyliła się, intensywnie nad czymś myśląc.- Louis…
       - Rok?- uśmiechnąłem się, pocierając kłykcie- Świetnie. Więc nie będę miał wyrzutów sumienia, kiedy zrobię to – powiedziałem, a sekundę później moja pięść wylądowała na twarzy zaskoczonego mężczyzny. – Świetnie się pieprzyło moja dziewczynę, śmieciu?!- zawołałem.
       - Max!- przerażony krzyk Eleanor, odbił się od ścian, kiedy mocno pchnąłem chłopaka i ponownie go uderzając. Zatoczył się na stojącą  nieopodal komodę, uderzając w nią mocno i zsunął się na podłogę, trzymając się za prawdopodobnie złamany nos- Louis! Przestań proszę!- zrozpaczona dziewczyna chwyciła mnie za ramię, odsuwając od zbierającego się z podłogi Maxa. Chłopak syknął cicho, a po chwili zamachnął się, celując w mój żołądek. Skuliłem się, wypuszczając z ust parę przekleństw, a następnie wyprostowałem się i zanim chłopak zdążył ponownie mnie uderzyć, mocno chwyciłem go za poły kurtki i przywarłem do ściany.
       - No i co teraz zrobisz szczeniaku?- syknąłem, mocno zaciskając dłonie na jego ramionach.- Fajnie się zatapiało w Eleanor? Ile razy ją przeleciałeś, co? Pięć, dziesięć razy?- krzyczałem z satysfakcją obserwując jak twarz tego gnojka robi się cała czerwona- Może powinienem ci wpieprzyć tyle razy ile ją pieprzyłeś? Albo jeszcze więcej?!
       - Louis, przestań!- brunetka mocno do mnie przywarł, próbując oderwać moje dłonie od ciała jej kochanka.- Zabijesz go!
     Zmrużyłem oczy, puszczając brązowy materiał, a ciało chłopaka z łoskotem upadło na ziemię. Uniosłem nogę, kopiąc go w podbrzusze, jednocześnie wyrywając się z uścisku Eleanor.  Odwróciłem się na pięcie, ponownie chodząc do salonu i chwytając swoją kurtkę, szybko ją na siebie zakładając. Katem oka zauważyłem stojąca na kominku naszą wspólną fotografię. Jednym ruchem zrzuciłem ją z podwyższenia, obserwując jak delikatne szkło pęka na milion kawałeczków.
       - Gdy wrócę ma cię tutaj nie być- splunąłem przechodząc obok klęczącej Eleanor.- Mam w dupie to, że nie masz gdzie się podziać. TWOICH rzeczy ma tutaj nie być.
     Wyminąłem przerażoną dziewczynę i głośno trzasnąłem drzwiami. Stanąłem na ganku, wyciągając z kieszeni papierosy i telefon. Z białą rurką między ustami, wybrałem dobrze znany mi już numer, w głowie odliczając kolejne sygnały.
       - Lot do Irlandii, najszybciej jak tylko możesz. Koniecznie dzisiaj.- rzuciłem, kiedy po drugiej stronie odezwał się długo wyczekiwany przeze mnie głos.

* Koniec retrospekcji *

       - Pieprzyli się w moim domu, moim pokoju i moim łóżku- wyrzuciłem z siebie, chowając twarz w włosach dziewczyny. Nie chciałem, aby zobaczyła, jaki ból sprawiała mi myśl, że osoba, którą kochałem była w stanie tak mnie wykorzystać.
     Byłem głupi wierząc Eleanor, że Max jest tylko jej przyjacielem. Przyjaźnie damsko-męskie nie istnieją, a jeżeli już, to bardzo szybko przeradzają się w miłość. Gdybym zareagował wcześniej… może dzisiaj nie siedziałbym załamany w Irlandii z Alison na kolanach. Może ja i Eleanor dawno byśmy zerwali, a ja miałbym nową dziewczynę, albo wspólnie zrobili wszystko, aby uratować nasz związek…
     Drobne dłonie, nieśmiało oplotły moją szyję, delikatnie gładząc mój kark, przez co zaczynałem się powoli uspokajać. Nie chciałem słuchać wyzwisk skierowanych pod adresem Eleanor, nie chciałem, aby ktoś wmawiał mi, że wszystko będzie dobrze. Chciałem, aby ktoś mnie wysłuchaj i utwierdził w przekonaniu, że to co zrobiłem, było słuszna decyzją.
       - Boo…- szept blondynki zagłuszył panującą wokoło głucha ciszę.- Proszę nie rób mi tego…
Uniosłem powoli głowę, patrząc w niebieskie tęczówki Al, które łudząco przypominały oczy Niall’a. Gdybym miał wybierać między nimi, zdecydowanie sklasyfikowałbym oczy dziewczyny za te piękniejsze.
       - Czego nie robić?- zmarszczyłem brwi nic nie rozumiejąc.
       - Nie skrywaj przede mną swoich uczuć- wyjąkała zaciskając oczy.- Powiedz mi co czujesz, nie zamykaj tego w sobie, Boo…
     Jęknąłem przyciągając dziewczynę bliżej siebie i chowając twarz w jej włosy. Jak mogłem powiedzieć jej co czuję, kiedy sam nie miałem o tym bladego pojęcia? Kochałem Eleanor, nadal ją kocham. Boli mnie to, że brązowowłosa nadużyła mojego zaufania i przez dłuższy czas wodziła za nos. Cały czas sądziłem, że grzecznie siedziała na uczelni, zliczała egzaminy, stawałem na głowie, aby nie czuła się samotna, kiedy wyjeżdżałem w trasy. Wysyłałem jej prezenty, kwiaty, codziennie dzwoniłem, pisałem SMSy, robiłem wszystko, aby nie odczuwała mojego braku obecności, chciałem aby wiedziała, że może do mnie zadzwonić o każdej porze dnia i nocy. Chroniłem ja przed fankami, byłem na każde jej skinienie… gdyby zadzwoniła w nocy z płaczem, bez zastanowienia wsiadłbym w samolot i do niej przyleciał, nie zważając na konsekwencje… Zrobiłbym dla niej wszystko. Podczas, kiedy ja zachodziłem w głowę jak umilić jej czas rozłąki,  ona najnormalniej w świecie pieprzyła się ze swoim przyjacielem w MOIM domu.
     Schyliłem głowę, kiedy poczułem jak po moim policzku spływa pojedyncza łza. Płakałem, bo zraniła mnie dziewczyna. Płakałem bo byłem słaby. Płakałem… bo potrzebowałem bliskości, zrozumienia, a to mogła dać mi tylko Alison.
       - Boże, Louis, ty płaczesz…- usłyszałem, a chwile później ktoś starł z policzka słoną kroplę.- Boo… proszę… nie płacz z jej powodu. Naprawdę nie warto.


********
Macie prawo być źli. Odcinek jest b. e. z. n. a. d. z. i. e. j. n. y.
Tydzień temu nie było odcinka, ponieważ najnormalniej w świecie straciłam chęci do prowadzenia tego bloga. Zaczęłam go czytac od początku i załamałam się ilością błędów. Myślę, że to troszeczkę podcięło mi skrzydła. Mam nadzieję, że uda mi się ogarnąć bo nie chce pisać odcinków, które mają wyglądać jak ten.
Limitu komentarzy nie ma - ile osób skomentuje tyle będzie. Dziękuję 53 obserwatorom!
Odcinek o Danielle dodam jutro, tak samo jak gify i muzyke, przepraszam x
LINK DO ANGIELSKIEJ WERSJI FF: KLIK