****
Alison P.O.V.
Kolejny raz podrzuciłam telefon w powietrze, szybko go łapiąc. Przyjrzałam się dokładnie obudowie i szybce, zauważając niewielkie rysy na folijce, którą już dawno powinnam wymienić. Zmrużyłam oczy naciskając klawisz blokady, skupiając swój wzrok na tapecie. Śpiący Lou... nie byłabym sobą, gdybym nie umieściła takiego pięknego widoku na zdjęciu. I tak... całkiem przypadkiem ustawiłam ją sobie jako tapetę, nie miało to nic wspólnego z tym co do niego czuję... cholera.
Moje uczucia względem szatyna nie zmalały jak sądziłam, wręcz przeciwnie - wzrosły. Coraz trudniej było mi się kontrolować przed tym, aby nie chwycić go za rękę i przytrzymać, albo pocałować. Zagryzałam mocno wargi za każdym razem, kiedy się do mnie zwracał, albo patrzył. Cholernie trudno było mi opanować przyśpieszone bicie serca, poprzez nieznośnie urządzenie przypięte do mnie. Za każdym razem, kiedy niekontrolowanie zaczęło pikać, miałam ochotę zapaść się pod ziemię i modlić się o to, aby nikt nie wpadł na to, dlaczego moje serce przyśpiesza za każdym razem, kiedy Louis znajduje się obok mnie.
Zerknęłam na godzinę, ponownie blokując telefon i opierając głowę o poduszki. W sali szpitalnej na chwilę obecną przebywałam sama, jednak doskonale wiedziałam, że długo to nie potrwa. Lada chwila wpadnie któryś z chłopaków, albo ich dziewczyn, które zaraz po tym jak dowiedziały się o moim kolejnym już pobycie w szpitalu, spakowały najpotrzebniejsze rzeczy i przyleciały do Irlandii. Byłam zła na siebie, że przez moją głupotę, wszyscy się zlecieli, aby mieć na mnie oko i wspierać w tych trudnych chwilach. Gdybym nie podcięła sobie nadgarstków w łazience, do niczego by nie doszło i nie leżałabym teraz tutaj, tylko w swoim łóżku i użalała się nad sobą.
Czasami przyłapywałam się na tym, że myślałam o Chanie. Brakowało mi tego radosnego Japończyka i plułam sobie w brodę, że przywiozłam go do domu. Mogłam pojechać okrężną drogą, powiedzieć, żeby nocował u mnie, cokolwiek, aby tylko nie wszedł do tego przeklętego domu. Chan nie był zły, owszem ścigała go policja, był poszukiwany, ale nigdy nie skrzywdził nawet muchy, zawsze starał się wszystkim w okół siebie pomóc, był dla mnie... jak starszy brat.
Ponownie spojrzałam na wyłączony telefon, marszcząc brwi, kiedy ekran wesoło zamigotał sygnalizując wiadomość tekstową. Niechętnie wzięłam go do ręki, przesuwając palcem i czytając wiadomość.
''W jakiej sali leżysz?''
Znieruchomiałam wpatrując się w nadawcę. Zack. Cholera, co on tu robi? I skąd wie, że jestem w szpitalu?
'' Skąd wiesz, że jestem w szpitalu?''
Nie minęła nawet minuta, kiedy otrzymałam wiadomość zwrotną. Zack był zniewalająco szybki w odpisywaniu na SMSy. Czasami było to niemal błogosławieństwem, a niekiedy przekleństwem.
''Dowiesz się. Gadaj, chyba, że mamy wydusić to z tej uroczej pielęgniarki? Nie chcemy tracić czasu na niepotrzebne gówno...''
Zrezygnowana, podałam przyjacielowi numer sali, czekając aż się zjawi z swoim towarzyszem. Nie miałam pojęcia kogo postanowił ciągnąć ze sobą, aż do Irlandii, a ciekawość zżerała mnie od środka. Niecierpliwe wpatrywałam się w drzwi prowadzące do mojej sali, nie chcąc przegapić, kiedy metalowa klamka opadnie w dół.
Kilka sekund później drewniana powłoka uchyliła się, a ja mogłam zobaczyć zmęczoną twarz bruneta i zdenerwowaną szatyna. Zamrugałam zaskoczona oczami orientując się, że za ogromnym chłopakiem, znajduje się o wiele chudszy i niższy mężczyzna z zarostem na twarzy. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się kogo on mi przypomina a po chwili...
- Erick!- wyrwało mi się, a na twarzy wymienionego pojawił się zmęczony uśmiech. Szybko przeszedł dzielące nas kilka metrów i mocno mnie przytulił. Zaskoczona nieśmiało objęłam chłopaka za szyję, zamykając oczy. Jak mi tego brakowało...
- Co ci przyszło do tej głupiej głowy?- wyrzucił z siebie, odsuwając mnie na długość swoich ramion.- Po jaką cholerę podcięłaś sobie żyły?
- Ja...- jąkałam się. Nie miałam bladego pojęcia co mam powiedzieć chłopakom. Cholera- czułam się winna...
- Winna?- zagrzmiał Zack siadając na krześle obok łóżka i krzyżując ręce na piersiach.- Czemu miałabyś czuć się winna?
- Bo gdybym przyjechała kilka minut później Chan by żył!- wykrzyczałam, czując jak łzy powoli zbierają mi się do oczu.
- Alison...- mruknął patrząc w moje oczy.- Ty nie zbiłaś Chana. W jego domu podłożona była bomba, reagująca na ruch, więc nawet gdybyście przyjechali później i tak by wybuchła z chwilą, kiedy Chan otworzył drzwi, Nic nie mogłaś na to poradzić.
Spuściłam głowę, oplatając rękoma kolana i zaciskając mocno dłonie w pięści. Przez cały pobyt tutaj, starałam się trzymać z dala tematu śmierci Japończyka, ale jak widać... najprościej będzie jak się z nim zmierzę. Z moich ust wyrwał się cichy szloch, a urządzenie monitorujące pracę serca, zaczęło nieznośnie pikać.
- Uspokój się... nie możesz się tym przejmować bo się wykończysz...- usłyszałam. Wzięłam głęboki wdech, starając uspokoić rozszalałe serce.- Posłuchaj mnie...- poczułam jak wielkie i silne dłonie Zacka chwytają mnie za ramiona.- Wiem, że nie chcesz do tego wracać, ale musisz... musimy dowiedzieć się, kto za tym stoi. Opowiedz nam wszystko od samego początku.
Podniosłam głowę wpatrując się w ciemne oczy chłopaka. Wiedziałam, ze Chan był również jego przyjacielem i zasługuje na to, aby dowiedzieć się jak zginął. Jeżeli uda im się znaleźć tego, który go zabił... będę im wdzięczna.
Niall P.O.V.
Mocniej ścisnąłem kaptur wchodząc do szpitala. Wokół mnie kręciło się kilkoro reporterów, którzy z niewiadomych źródeł, dowiedzieli się, że One Diretion kręciło się po tych korytarzach. westchnąłem zrezygnowany, uświadamiając sobie, że trzeba będzie wyłożyć większą sumę pieniędzy, aby nikt nie pisną ani słowa o Alison.
Nie wstydziłem się siostry. Wręcz przeciwnie, byłem z niej cholernie dumny, jednak... nie chciałem, aby przez moją sławę cierpiała. Doskonale wiem, co by się działo, gdyby media dowiedzieli się o jej istnieniu - wszędzie, gdziekolwiek by się ruszyła, byłaby obserwowana przez paparazzi, zostałaby wystawiona na języki, wszyscy by ja zaczęli krytykować... A gdyby dowiedzieli się, że została zamieniona w szpitalu, zaraz po urodzeniu - dopiero byłaby wojna. Wszystko to co do tej pory robiłem, było z troski o Alison.
Nigdy, nie mogłem być tak dumny z dziewczyny co teraz. Miała zniewalająco silną psychikę, sądziłem, że po śmierci swojego przyjaciela i bycia tego świadkiem - zamknie się w sobie, przez co będę musiał zostać na dłużej w Mullingar, aby do niej dotrzeć. A tym czasem, owszem, starannie unikała tematu wypadku, ale nie wyglądała na tak zdesperowaną, aby odciąć się od wszystkich.
Zamrugałem oczami, przekraczając próg windy i wciskając guzik z odpowiednim piętrem gdzie leżała blondynka. Zrzuciłem z głowy kaptur przeglądając się w lustrze i poprawiając swoje zmierzwione włosy. Uśmiechnąłem się do swojego odbicia i niedbale oparłem się ramieniem o ścianę, odliczając kolejne piętra.
Winda w końcu wydała z siebie charakterystyczny dźwięk i powolnym krokiem wyszedłem z niej kierując się w stronę korytarza pokoju Al. Po kilku metrach zatrzymałem się pod salą dziewczyny zaglądając do niej przez okienko, marszcząc brwi.
Tyłem do mnie siedziało dwóch mężczyzn, którzy z niezmierną ciekawością przysłuchiwali się słowom blondynki. Jeden z nich, siedzący bliżej mnie, ubrany był w skórzaną kurtkę, która opinała jego mięśnie. Co chwilę rozluźniał i zaciskał dłoń, starając się opanować emocje. Jego towarzysz. wyglądał na zwykłego cherlaka bez mięśni. Widać było po jego postawie, że jest zmęczony i zdenerwowany.
Twarz Alison była cała blada z czerwonymi plamami na policzkach. Widziałem jak z jej oczu wypływają łzy i mocno zaciska dłoń na kołdrze. Zmrużyłem oczy zauważając jej trzęsącą się rękę. Kimkolwiek byli nieznajomi, zrobili coś przez co Ali... się popłakała.
Zacisnąłem zęby, robiąc kilka kroków do przodu. Pora to zakończyć. Wyciągnąłem rękę, aby nacisnąć klamkę i...
- Pan Horan?- Do moich uszu dobiegł głos lekarza prowadzącego. Odwróciłem się i skinąłem głową.- Czy poświęci mi Pan chwilkę? Chcę omówić wyniki badań...- rzucił, a ja niepewnie zerknąłem na salę obok. Dziewczyna, wycierała policzki z łez, a jeden z mężczyzn usiadł obok niej i objął ramieniem.
- Oczywiście.- mruknąłem wchodząc za lekarzem do gabinetu.
Alison P.O.V.
Odetchnęłam głęboko, starając się uspokoić. Powrót do wydarzeń z kilku poprzednich godzin, nie był przyjemny, ale wiedziałam, że jestem to winna chłopakom. Kiedy tylko opuścili salę, chwyciłam poduszkę, przystawiłam ją do twarzy i krzyknęłam tak głośno jak tylko mogłam. Nie powiem, żebym poczuła się lepiej, ale chociaż pozbyłam się większość negatywnych emocji.
Jakieś dziesięć minut po wyjściu Zacka i Ericka do sali wpadł uśmiechnięty Niall. Zmierzyłam go uważnie spojrzeniem, stwierdzając, że musiał się czegoś dowiedzieć. Blondynek, usiał na krześle i spojrzał na mnie przekrzywiając głowę.
- Co jest?- zapytałam po kilku minutach milczenia. Ciekawość jednak wzięła górę.
- Rozmawiałem z twoim lekarzem- rzucił klaszcząc w dłonie. Uniosłam zaskoczona brwi. Zachowywał się jak małe dziecko.
- I?- dodałam, kiedy nie kontynuował.
- Iiiii.... jutro z samego rana, zabieram cię do domu!- wykrzyczał uśmiechając się. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, a po chwili zaczęłam się głośno śmiać z wygibasów brata. Latał po całej sali i cieszył jak małe dziecko z otrzymanego właśnie lizaka.- A więc... jutro zabieram cię na zakupy i nie znoszę sprzeciwu!- krzyknął kiedy w końcu się uspokoił.
Wzruszyłam ramionami. I tak mu nie odmówię... nie ma szans.
*********
Okej.... a więc...
1) Przepraszam, że odcinka nie było w środę. Zaczęła się szkoła ( a idź do diabła) a ja jestem w 2 LO więc weszły mi już rozszerzenia ( polski, historia, angielski ) i szczerze mówiąc mam ogromy nawał prac. Pierwszy tydzień a ja już mam zapowiedzianą kartkówkę, sprawdzian i wypracowanie + 27 lektur do przeczytania T___T
2) Postaram się jakoś wbić na kilka godzin w środy i MOŻE dodać odcinek, ale nie obiecuję. Kiedy tylko ten szał minie, obiecuję, że będę dodawać więcej :D
3) Blog o Dan i Liamie... A więc... nie wyrobiłam się z nowym odcinkiem - przepraszam. Prace nad blogiem ruszą, kiedy otrzymam nowy szablon :P
4) Ponownie zabieram się za zakładkę SPAM... spokojnie, zaczynam wszystko ogarniać.
5) Ktoś zasugerował, abym zaczęła publikować opowiadanie również na wattpadzie... Czy ktoś może mi powiedzieć co to dokładnie jest? >.<
6) Mam prośbę do Was. Czy możecie napisać co sądzicie o moim blogu? Tak szczerze? I czy historia zaczęła Was nudzić, czy ( jeszcze ) nie....
Dziękuję!
7) Ogłaszam konkurs, na dalsze losy Al. Piszcie w komentarzu, jak myślicie co się wydarzy w kolejnym odcinku, a ja najciekawszy pomysł wybiorę i na jego podstawie napisze odcinek :D
8) Blogspot zaczyna coś zmieniać... najpierw czcionka, teraz panel... Ja nie chce!!
18 komentarzy = next!