*******
Powoli otworzyłam drzwi, czując na karku oddech Louisa. Zamknęłam oczy, delikatnie się uśmiechając, robiąc przy okazji kilka kroków do przodu, wchodząc tym samym do środka. W domu było dziwnie cicho, co nieco mnie zaskoczyło. Zawsze panował tutaj gwar. Rozejrzałam się niepewnie od razu znajdując pozostałą czwórkę, siedzącą na kanapie i oglądającą telewizor. Obok nich stały spakowane walizki i torby podróżne.
- Jesteście gotowi?- rzuciłam opierając się ramieniem o framugę domu. Osiem par oczu spojrzało na mnie zaskoczona i nieco przerażona.- Kiedy jedziecie?
- Za chwilę- powiedział Niall kładąc rękę na oparciu kanapy. Przez chwilę wpatrywał się w wielki, kolorowy ekran, kiedy nagle podskoczył i spojrzał na szatyna ciągle stojącego za moimi plecami.- Louis... dzwoniła El. Powiedziałem, że do niej oddzwonisz.
Chłopak cicho podziękował, wyciągając od razu telefon z kieszeni i wybierając numer do panny Cleader. Zacisnęłam dłonie w pięści, obserwując jak Tomlinson wchodzi do kuchni, z wielkim uśmiechem na twarzy. ''Opanuj się kobieto! Ten facet jest zajęty, ma DZIEWCZYNĘ!'' mówiłam sama do siebie. Pokręciłam głową, chcąc się pozbyć wstrętnego głosiku z mojej głowy i szybko wychodząc z salonu.
-Idę do siebie- mruknęłam wchodząc po schodach, starając się uniknąć przeszywającego spojrzenia Zayn'a i szczątków słodkich słówek jakimi Louis obdarzał Eleanor przez telefon. Powoli weszłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz i opadając na łóżko. Pora to wszystko przemyśleć.
Ostatnio zaczęłam dziwnie reagować na dotyk Louis'a. Cała się czerwienię, mam dreszcze, a serce zaczyna szybciej bić. Nieświadomie szukam jego sylwetki, kiedy go nie widziałam i cała się spinam, kiedy stoi za mną. Chcę spędzać z nim całe dnie, chcę aby mnie trzymał za rękę... albo chociaż oplatał mnie w pasie, tak jak robił to na kręgielni. Jestem wręcz spragniona jego cholernego dotyku...
- KURWA!- wydarłam się stając w jednej chwili na nogi.- Nie, nie, nie, nie....- mruczałam do siebie krążąc po pokoju.- To nie możliwe, ja nie mogłam...- przerwałam. Nie, nie wypowiem tego na głos. Nie mogę, nie...- Niech mnie coś strzeli, zakochałam się w zajętym facecie!- wykrzyczałam ciągnąć się za włosy.
Czy ja zawsze muszę mieć takiego pecha? Zakochać się w kimś, kogo znam... praktycznie od dziecka? W sumie... Louis zawsze był atrakcyjny, zawsze gdzieś tam głęboko w sercu mi się podobał... ale nie sądziłam, że to głupie ''podobanie się'' zamieni się w coś... TAKIEGO!
Opadłam na kolana, chowając twarz w dłonie. Nie miałam pojęcia co robić. Powiedzieć mu o tym... oczywiście nie mogę, nie chcę, aby wziął mnie za desperatkę... zresztą Lou ma dziewczynę, którą kocha. Jeżeli powiem mu o swoich uczuciach nie tylko my będziemy w niezręcznej sytuacji, ale również całe One Direction i... mimo wszystko Eleanor.
Zamrugałam oczami, próbując poukładać sobie wszystko w głowie i wymyślić jakiś plan. A więc tak. Zakochałam się w Louisie, kiedy on ma dziewczynę i są razem cholernie szczęśliwi. Między mną a Tommo doszło do... intymnych zdarzeń, które dla niego nie miały większego znaczenia, służyły tylko po to, aby wyciągnąć ze mnie informacje, albo czegoś nauczyć. BooBear czuje do mnie tylko przyjaźń i może jakąś tam iskierkę miłości... ale braterskiej. Kiedyś przecież często mi powtarzał, że kocha mnie jak swoje siostry.
Mogłam mu powiedzieć o tym co do niego czuję... albo siedzieć cicho jak mysz pod miotłą i szczerze powiedziawszy wybieram tę drugą decyzję. Nie chcę tracić jego przyjaźni, co na pewno by się stało, gdybym zdradziła się chociaż jednym słówkiem.
Westchnęłam cicho podnosząc się z kolan i biorąc do ręki telefon. Musiałam się komuś wygadać, komuś kto mnie na sto procent zrozumie. Przeszukałam listę kontaktów, wybierając jeden na który dość dawno nie dzwoniłam. Miałam nadzieję, że pomimo tego odbierze.
-Co to moje oczy widzą? Nasza kochana Al, się odezwała!- przywitał mnie radosny ton Erick'a.
-Cześć Erick.- mruknęłam do słuchawki siadając na parapecie i wyglądając zza okno.- Jak leci?
- Jakoś... gliny zaczynają węszyć, ale... nie jest źle.- rzucił. Westchnęłam cicho. Morgan brał udział w nielegalnych wyścigach i czasami został złapany przez policje. Zawsze potrafił się jakoś wymigać od odpowiedzialności, dostając tylko sumę pieniężną do zapłaty. Ostatnio zaczął handlować nielegalnymi częściami do samochodów i wygląda na to, że psy coś wywęszyły.- O o...spowiadaj się w tej chwili co cię męczy... To westchnięcie mówiło, że jest coś na rzeczy. I to poważnego.
- Kiedy nic mi nie jest...- próbowałam się wykręcić.
- Dobra, dobra, nie kłam mi tutaj, tylko gadaj. Wujek Erick ci pomoże.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Chciałam się komuś wygadać, a Erick doskonale mnie zrozumie. Nie sądziłam jednak, że będzie mi tak trudno o tym powiedzieć.
- Dobra no... pamiętasz Louisa?- zaczęłam cicho, mając nadzieję, że chłopak go nie pamięta, przez co będę mogła zakończyć tę rozmowę szybciej niż zamierzałam.
- Tomlinsona? Oczywiście, że tak. Co z nim?
- No bo ja... tak jakby... sięwnimzakochałam- wyrzuciłam z siebie tak szybko, że nawet ja miałam problem ze zrozumieniem tego. Jednak Erick ponownie mnie zaskoczył.
-ZAKOCHAŁAŚ SIĘ W TOMLINSONIE?!-ryknął do słuchawki, a ja odruchowo odsunęłam ja od ucha.- Dziewczyno... w końcu się tego doczekałem!
Chwila, co?
- Co?
-Jak Boga kocham... Alison, nie masz bladego pojęcia jak to po tobie cholernie widać- powiedział, wprawiając mnie tym samym w przerażenie. Jak to widać?! Co jeżeli Louis to zauważył?!- może jeszcze nie byłaś tego świadoma, ale ja wiedziałem, że coś się święci i prędzej czy później to odkryjesz.
-Erick... co... co ty pleciesz...- jąkałam się próbując wydukać jakieś poprawnie zdanie.- To... nie powiedz, że sobie żartujesz.- niemal zajęczałam do słuchawki. Po drugiej stronie zaległa cisza, a potem usłyszałam radosny śmiech.
- Ja nie żartuję, kochanie- zawołał- zawsze byłaś bardziej radosna, kiedy stał obok ciebie, albo chociaż znajdował się w tym samym pomieszczeniu!
- Ricky... co ja mam robić?- burknęłam do słuchawki upokorzona. Wygląda na to, że każdy zdawał sobie sprawę z tego co czuję do Tomlinsona, oprócz mnie samej, oczywiście. Czy ja zawsze muszę być taka ślepa?!
- On ma chyba dziewczynę, nie?- zapytał. W tle mogłam usłyszeć krzyki osób i szum maszyn. Super. Erick jest w pracy- Gdzie ja go... Ej ty! Tak ty! Znajdź mi klucz francuski!- zawołał do niewidocznej dla mnie osoby- Więc skoro ma laskę, to naprawdę dziewczyno masz ciężki orzech do zgryzienia.
- Wiem... nie chcę mu mówić o tym co czuję, bo boję się, że nasza przyjaźń się rozpadnie...
-Czyli wolisz cierpieć?- nie musiałam go widzieć, aby stwierdzić, że marszczy zaskoczony nos.
-Tak. Wolę mieć jego przyjaźń niż nic.- rzuciłam stanowczo.
- Widzę, że decyzję już podjęłaś... cóż ja mogę ci jedynie doradzić jedną rzecz: zrób to co uważasz za słuszne.
- Dzięki...- uśmiechnęłam się- Dobrze mi zrobiło wygadanie się komuś.
- Spoko mała, jestem zawsze do dyspozycji.- zaśmiał się.
- Czy ty nie jesteś w pracy?- zapytałam słysząc odgłosy silników- Tobie nie wolno rozmawiać przez telefon! Jak twój szef cię zobaczy....
- Ej, spokojnie młoda!- przerwał mi- Widzę, że do ciebie radosna nowina nie dotarła. Stary pryk odszedł na emeryturę, odkupiłem od niego warsztat. Teraz ja tutaj żądze.
Erick zawsze chciał mieć własny warsztat samochodowy, ale nie miał ochoty na załatwianie papierkowej roboty, czy szukania nowych pracowników. Dlatego zatrudnił się w pobliskim warsztacie, aby móc mieć na oku inne i gdyby jakiś był na sprzedaż- odkupić go. Nie podejrzewał pewnie tego, że przyjdzie mu kupić warsztat w którym pracuje.
-Gratuluję- powiedziałam szczerze spoglądając na podjazd. Bus One Direction właśnie parkował na naszym podjeździe.- Erick wybacz, ale zaraz mój brat wyjedzie na kilka miesięcy i muszę się z nim pożegnać.
- Ach, trasa koncertowa- zawołał z entuzjazmem w głosie- słyszałem, że ta trasa ma być największą i najbardziej widowiskową trasą w ich karierze. Mają grać na stadionach!
- Coś obiło mi się o uszy- mruknęłam zażenowana. Erick nigdy nie ukrywał, że uwielbiał muzykę jaką tworzy mój brat i jego zespół. Wściekał się za każdym razem, kiedy ktoś wytykał mu to, albo mówił, że stał się ich fanem. - Jeżeli chcesz mogę załatwić ci bilet na koncert...- zasugerowałam.
- Hahaha. Bardzo śmieszne Alison.- mruknął - Leć się pożegnać, a nie ględzisz przez telefon- dodał rozłączając się. Odłożyłam urządzenie, na półkę wychodząc z pokoju i z marszu na kogoś wpadając. Uniosłam wzrok na twarz intruza, nieruchomiejąc. To był Zayn.
Chłopak spojrzał na mnie zaciekawiony, uważnie lustrując moją twarz. Zaczerwieniłam się na myśl, że Mulat mógł słyszeć całą moją rozmowę z przyjacielem. Co jeżeli powie Louisowi? Tego bym nie zniosła...
-Al, Niall chciał się z tobą pożegnać- powiedział cicho, patrząc w kierunku schodów. Skinęłam głową, niemo mu dziękując i zeszłam z piętra. Pora na wylanie hektolitrów łez.
~*~
Co kilka sekund sprawdzałam godzinę na zegarze ściennym, powieszonym na wprost mnie w klasie biologicznej. Jak za złość, wskazówki zegara wlekły się niemiłosiernie wolno, denerwując mnie jeszcze bardziej. To była moja ostatnia lekcja, a ja miałam zamiar zaraz po wyjściu ze szkoły przygotować się do wyścigu. Musiałam być w jak najlepszej formie, skoro miałam wygrać kupę forsy dla Chana.
- A na to pytanie odpowie mi... panna Evans!- zawołał nauczyciel, wyrywając mnie z otępienia. Spojrzałam na niego marszcząc brwi, starając sobie przypomnieć jakie pytanie mi zadał. Nauczyciel westchnął cicho, patrząc na mnie karcąco- pytałem się co to jest metoda PCR.
- Metoda powielania łańcuchów DNA w warunkach laboratoryjnych, polegająca na reakcji łańcuchowej polimerazy DNA w wyniku wielokrotnego podgrzewania i oziębiania próbki.- odpowiedziałam automatycznie, wzbudzając podziw reszty uczniów. Nie bez powodu Niall zapisał mnie na profil przyrodniczy. Chemia i biologia to coś bez czego nie mogę żyć.
- Dobrze. A powiedz nam jeszcze, jakie ta metoda ma zastosowania? Oczywiście w genetyce, gdyby pan nie wiedział, panie McKlein!- podniósł głos wpatrując się gniewnie w pryszczatego chłopaka siedzącego w pierwszej ławce. Chłopak szybko zniżył się na krześle, unikając wzroku nauczyciela.
- Metoda PCR ma wiele zastosowań między innymi w badaniach nad genomem, charakterystyce ekspresji genów, klonowaniu genów, diagnostyce klinicznej, identyfikacji osób zaginionych, kryminalistyce, albo chociażby w paleontologii.
-Brawo. Otrzymuje pani piątkę za pracę na lekcji.- profesor spojrzał na mnie z uznaniem znad swoich okularów.- Zadanie domowe dla wszystkich: opisać jak przebiega proces tej metody. Do końca lekcji macie jeszcze dziesięć minut. Informacje znajdziecie na stronie sto szóstej. Jeżeli się sprężycie, w domu nie będziecie musieli ślęczeć nad biologią moi drodzy. Chociaż... wydaje mi się, że niektórzy jeszcze nigdy tego nie zrobili.- rzucił wpatrując się w uczniów.
Klasa wydała chóralny jęk, ale posłusznie chwycili podręczniki, aby jak najszybciej skończyć zadanie. Rozejrzałam się dookoła, skupiając swój wzrok na Harriet. Dziewczyna uśmiechnęła się, zezując na profesora i podając mi malutką karteczkę. Niepewnie wzięłam ją do ręki, rozkładając ją na zeszycie.
'' Idziesz dzisiaj na imprezę do Harry'ego?''
Harry był obrońcą w szkolnej drużynie piłki nożnej. Jako, że w ostatnich dniach często bywałam na treningach drużyny, jak i cheerleaderek - musiałam go poznać. Był, wysoki, dobrze umięśniony... i od razu wpadłam w oko. Kilka razy zaczepiał mnie i pytał się, czy się z nim nie umówię. Za każdym razem odmawiałam, tłumacząc się brakiem czasu. Na imprezę iść nie mogłam, musiałam być na wyścigu, więc przynajmniej będę mieć jakąś wymówkę.
'' Wybacz, mam już inne plany. Może następnym razem?''
Uważnie spojrzałam na nauczyciela, odrzucając karteczkę na stolik różowowłosej. Przeczytałam polecenie zadania, od razu biorąc się do pracy, jednak w połowie pisania, dostałam białą kuleczką prosto w twarz. Zdezorientowana, spojrzałam na papier, rozkładając go.
'' Żartujesz sobie? Imprezy u Harry'ego są najlepsze na świecie! Poza tym Harry na Ciebie leci, nie wmówisz mi, że tego nie zauważyłaś?''
Westchnęłam zrezygnowana. Wiedziałam, że Harriet zrobi wszystko, abym tylko poszła na tę imprezę, jednak ja nie miałam zamiaru rezygnować z wyścigu dla jakiejś imprezy.
''Zauważyłam, to jest jeden z powodów dla których nie idę. Miłej zabawy x''
Odrzuciłam karteczkę, w tym samym czasie, kiedy zadzwonił dzwonek. Chwyciłam swoje rzeczy, rzucając w stronę zaskoczonej przyjaciółki krótkie pożegnanie i wybiegając z klasy. Szybko znalazłam się na parkingu, wsiadając do auta i jednym sprawnym ruchem go odpalając. Powoli wyjechałam z miejsca pełnego wychodzących ze szkoły uczniów, kierując się w stronę opuszczonego toru, gdzie Chan kazał mi ćwiczyć. Nie chciał ryzykować, że ktoś mnie zauważy i zacznie obserwować.
~*~
Ostatni raz spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Miałam założone krótkie, czarne, skórzane spodenki z ćwiekami na kieszeni, czarny top odsłaniający brzuch z białym krzyżem na piersiach i czarne buty na wysokim obcasie z ćwiekami. Do tego założyłam kolczyki w kształcie czaszki ludzkiej i kilka bransoletek. Włosy rozpuściłam i delikatnie pofalowałam, spinając je z przodu, aby zbędne kosmyki nie wpadały mi do oczu podczas jazdy. Wyglądałam... dobrze.
Uśmiechnęłam się do swojego odbicia, biorąc do ręki, telefon i dokumenty. Powoli, nie chcąc obudzić rodziców zeszłam na parter i schroniłam się w garażu. Nacisnęłam na autopilocie dwa guziczki, dzięki czemu drzwi od garażu zaczęły się podnosić, a ramiona bramy wyjazdowej otwierać. Z bijącym sercem wsiadłam za kierownicę, odpalając silnik i najciszej jak się da wyjechałam z posesji... mojego brata? Moich rodziców?
Kiedy tylko znalazłam się na głównej drodze, z radością wcisnęłam pedał gazu, natychmiast wyprzedzając jadące przede mną samochody. Musiałam dojechać na obrzeża miasta- to tam znajdowała się trasa wyścigu, chociaż znając życie, wjedziemy również do miasta.
Po pół godzinie jazdy, w końcu zauważyłam sporo stojących aut i wysiadających z nich ludzi. Kibice. Uśmiechnęłam się pod nosem przejeżdżając między nimi i czując wszystkie te ciekawskie spojrzenia. No tak. W końcu nikt mnie tutaj nie znał.
Zmrużyłam oczy, wyjeżdżając na główny plac, gdzie ustawiły się już trzy auta, mimo, że do samego wyścigu zostało jakieś półtorej godziny. Podjechałam pod linię startu, zatrzymując się przed wysokim mężczyzną. Spojrzał na mój samochód, z lekkim, pobłażliwym uśmieszkiem, a potem zwrócił się do mnie:
- Bogatych laluń tu nie potrzebujemy.
Uniosłam jedną brew, mrużąc złowrogo oczy.
- Z pewnością, nie potrzebuje ich taki prostak jak ty.- warknęłam- Jestem to od Chana. Zanotuj to sobie.
Nieznajomy, spojrzał na mnie z wściekłością, ale posłusznie wpisał coś na kawałek karteczki, którą trzymał w ręku, po czym odwrócił się na pięcie i zniknął w rozszalałym tłumie. Sięgnęłam po telefon, chcąc wybrać numer do Chana. Powinien obejrzeć ostatni raz mój samochód przed startem. Na ekraniku zamajaczyła mi biała koperta, symbolizująca, jedną nieprzeczytaną wiadomość.
''Mała powodzenia na wyścigu. Wiedz, że żaden z nas nie pochwala tego co robisz, ale... jeżeli to przynosi Ci szczęście... Niall nie wie, że dzisiaj się ścigasz- nie powiedziałem mu. Trzymam kciuki, młoda, wygraj to. I... nie daj się tam zabić co? Nie zniosę, kiedy coś Ci się stanie... jesteś dla mnie zbyt ważna. Wróć cała i zdrowa do domu.
Całuję, Louis :-) ''
Otworzyłam szeroko oczy,czytając wiadomość jeszcze raz. Louis napisał, że jestem dla niego ważna? O co mu chodziło?
Nagłe pukanie w szybę, spowodowało, że podskoczyłam na siedzeniu przestraszona. Koło mojego auta stał Chan uśmiechając się do mnie. Szybko wysiadłam z auta.
- Alison, moja droga!- krzyknął- jesteś gotowa?
Skinęłam głową, podając mu klucze od samochodu. Rzucił je jednemu z młodych chłopaków, którzy byli z nim, a ten szybko wsiadł do środka i odjechał w stronę garaży.
- Zrobimy teraz ostatni przegląd. Powinniśmy się wyrobić przed startem- mruknął Japończyk chwytając mnie za rękę i prowadząc w stronę, gdzie zniknęło auto.- Musisz uważać na tego gościa w czarnym samochodzie- dodał zezując na startujących- Resztą nie musisz się przejmować, są ciency, wyminiesz ich na pierwszym zakręcie. Ty musisz skupić się tylko na czarnym aucie i tylko na nim, rozumiesz?- spojrzał na mnie, na co energicznie pokręciłam głową.
Mężczyzna szybko odszedł w stronę mojego auta, a ja usiadłam w jego dyżurce, gdzie mogłam psychicznie przygotować się do startu. W ręku ciągle trzymałam telefon z wiadomością od Lou. Westchnęłam cicho, tworząc nową wiadomość.
'' Będę ostrożna o to nie musisz się martwić.''
Zanim zdążyłam się rozmyślić wcisnęłam ''wyślij''. Odłożyłam telefon na biurko, wiedząc, że zabierze go Chan. Zamknęłam oczy, starając się nie myśleć o wyścigu i oddychać wolno. Musiałam uspokoić bicie rozszalałego serca.
Nie wiem ile tak siedziałam, starając się dojść do ładu. Adrenalina płynęła w moich żyłach, a ręce niekontrolowanie się trzęsły. Ocknęłam się dopiero czując czyjś mocny uścisk na ramieniu.
- Al...- usłyszałam głos Chana. Podniosłam się z miejsca, patrząc na niego.- Już czas. Wyścig za piętnaście minut.
Skinęłam głową. Czas zacząć wyścig.
- Co?
-Jak Boga kocham... Alison, nie masz bladego pojęcia jak to po tobie cholernie widać- powiedział, wprawiając mnie tym samym w przerażenie. Jak to widać?! Co jeżeli Louis to zauważył?!- może jeszcze nie byłaś tego świadoma, ale ja wiedziałem, że coś się święci i prędzej czy później to odkryjesz.
-Erick... co... co ty pleciesz...- jąkałam się próbując wydukać jakieś poprawnie zdanie.- To... nie powiedz, że sobie żartujesz.- niemal zajęczałam do słuchawki. Po drugiej stronie zaległa cisza, a potem usłyszałam radosny śmiech.
- Ja nie żartuję, kochanie- zawołał- zawsze byłaś bardziej radosna, kiedy stał obok ciebie, albo chociaż znajdował się w tym samym pomieszczeniu!
- Ricky... co ja mam robić?- burknęłam do słuchawki upokorzona. Wygląda na to, że każdy zdawał sobie sprawę z tego co czuję do Tomlinsona, oprócz mnie samej, oczywiście. Czy ja zawsze muszę być taka ślepa?!
- On ma chyba dziewczynę, nie?- zapytał. W tle mogłam usłyszeć krzyki osób i szum maszyn. Super. Erick jest w pracy- Gdzie ja go... Ej ty! Tak ty! Znajdź mi klucz francuski!- zawołał do niewidocznej dla mnie osoby- Więc skoro ma laskę, to naprawdę dziewczyno masz ciężki orzech do zgryzienia.
- Wiem... nie chcę mu mówić o tym co czuję, bo boję się, że nasza przyjaźń się rozpadnie...
-Czyli wolisz cierpieć?- nie musiałam go widzieć, aby stwierdzić, że marszczy zaskoczony nos.
-Tak. Wolę mieć jego przyjaźń niż nic.- rzuciłam stanowczo.
- Widzę, że decyzję już podjęłaś... cóż ja mogę ci jedynie doradzić jedną rzecz: zrób to co uważasz za słuszne.
- Dzięki...- uśmiechnęłam się- Dobrze mi zrobiło wygadanie się komuś.
- Spoko mała, jestem zawsze do dyspozycji.- zaśmiał się.
- Czy ty nie jesteś w pracy?- zapytałam słysząc odgłosy silników- Tobie nie wolno rozmawiać przez telefon! Jak twój szef cię zobaczy....
- Ej, spokojnie młoda!- przerwał mi- Widzę, że do ciebie radosna nowina nie dotarła. Stary pryk odszedł na emeryturę, odkupiłem od niego warsztat. Teraz ja tutaj żądze.
Erick zawsze chciał mieć własny warsztat samochodowy, ale nie miał ochoty na załatwianie papierkowej roboty, czy szukania nowych pracowników. Dlatego zatrudnił się w pobliskim warsztacie, aby móc mieć na oku inne i gdyby jakiś był na sprzedaż- odkupić go. Nie podejrzewał pewnie tego, że przyjdzie mu kupić warsztat w którym pracuje.
-Gratuluję- powiedziałam szczerze spoglądając na podjazd. Bus One Direction właśnie parkował na naszym podjeździe.- Erick wybacz, ale zaraz mój brat wyjedzie na kilka miesięcy i muszę się z nim pożegnać.
- Ach, trasa koncertowa- zawołał z entuzjazmem w głosie- słyszałem, że ta trasa ma być największą i najbardziej widowiskową trasą w ich karierze. Mają grać na stadionach!
- Coś obiło mi się o uszy- mruknęłam zażenowana. Erick nigdy nie ukrywał, że uwielbiał muzykę jaką tworzy mój brat i jego zespół. Wściekał się za każdym razem, kiedy ktoś wytykał mu to, albo mówił, że stał się ich fanem. - Jeżeli chcesz mogę załatwić ci bilet na koncert...- zasugerowałam.
- Hahaha. Bardzo śmieszne Alison.- mruknął - Leć się pożegnać, a nie ględzisz przez telefon- dodał rozłączając się. Odłożyłam urządzenie, na półkę wychodząc z pokoju i z marszu na kogoś wpadając. Uniosłam wzrok na twarz intruza, nieruchomiejąc. To był Zayn.
Chłopak spojrzał na mnie zaciekawiony, uważnie lustrując moją twarz. Zaczerwieniłam się na myśl, że Mulat mógł słyszeć całą moją rozmowę z przyjacielem. Co jeżeli powie Louisowi? Tego bym nie zniosła...
-Al, Niall chciał się z tobą pożegnać- powiedział cicho, patrząc w kierunku schodów. Skinęłam głową, niemo mu dziękując i zeszłam z piętra. Pora na wylanie hektolitrów łez.
~*~
Co kilka sekund sprawdzałam godzinę na zegarze ściennym, powieszonym na wprost mnie w klasie biologicznej. Jak za złość, wskazówki zegara wlekły się niemiłosiernie wolno, denerwując mnie jeszcze bardziej. To była moja ostatnia lekcja, a ja miałam zamiar zaraz po wyjściu ze szkoły przygotować się do wyścigu. Musiałam być w jak najlepszej formie, skoro miałam wygrać kupę forsy dla Chana.
- A na to pytanie odpowie mi... panna Evans!- zawołał nauczyciel, wyrywając mnie z otępienia. Spojrzałam na niego marszcząc brwi, starając sobie przypomnieć jakie pytanie mi zadał. Nauczyciel westchnął cicho, patrząc na mnie karcąco- pytałem się co to jest metoda PCR.
- Metoda powielania łańcuchów DNA w warunkach laboratoryjnych, polegająca na reakcji łańcuchowej polimerazy DNA w wyniku wielokrotnego podgrzewania i oziębiania próbki.- odpowiedziałam automatycznie, wzbudzając podziw reszty uczniów. Nie bez powodu Niall zapisał mnie na profil przyrodniczy. Chemia i biologia to coś bez czego nie mogę żyć.
- Dobrze. A powiedz nam jeszcze, jakie ta metoda ma zastosowania? Oczywiście w genetyce, gdyby pan nie wiedział, panie McKlein!- podniósł głos wpatrując się gniewnie w pryszczatego chłopaka siedzącego w pierwszej ławce. Chłopak szybko zniżył się na krześle, unikając wzroku nauczyciela.
- Metoda PCR ma wiele zastosowań między innymi w badaniach nad genomem, charakterystyce ekspresji genów, klonowaniu genów, diagnostyce klinicznej, identyfikacji osób zaginionych, kryminalistyce, albo chociażby w paleontologii.
-Brawo. Otrzymuje pani piątkę za pracę na lekcji.- profesor spojrzał na mnie z uznaniem znad swoich okularów.- Zadanie domowe dla wszystkich: opisać jak przebiega proces tej metody. Do końca lekcji macie jeszcze dziesięć minut. Informacje znajdziecie na stronie sto szóstej. Jeżeli się sprężycie, w domu nie będziecie musieli ślęczeć nad biologią moi drodzy. Chociaż... wydaje mi się, że niektórzy jeszcze nigdy tego nie zrobili.- rzucił wpatrując się w uczniów.
Klasa wydała chóralny jęk, ale posłusznie chwycili podręczniki, aby jak najszybciej skończyć zadanie. Rozejrzałam się dookoła, skupiając swój wzrok na Harriet. Dziewczyna uśmiechnęła się, zezując na profesora i podając mi malutką karteczkę. Niepewnie wzięłam ją do ręki, rozkładając ją na zeszycie.
'' Idziesz dzisiaj na imprezę do Harry'ego?''
Harry był obrońcą w szkolnej drużynie piłki nożnej. Jako, że w ostatnich dniach często bywałam na treningach drużyny, jak i cheerleaderek - musiałam go poznać. Był, wysoki, dobrze umięśniony... i od razu wpadłam w oko. Kilka razy zaczepiał mnie i pytał się, czy się z nim nie umówię. Za każdym razem odmawiałam, tłumacząc się brakiem czasu. Na imprezę iść nie mogłam, musiałam być na wyścigu, więc przynajmniej będę mieć jakąś wymówkę.
'' Wybacz, mam już inne plany. Może następnym razem?''
Uważnie spojrzałam na nauczyciela, odrzucając karteczkę na stolik różowowłosej. Przeczytałam polecenie zadania, od razu biorąc się do pracy, jednak w połowie pisania, dostałam białą kuleczką prosto w twarz. Zdezorientowana, spojrzałam na papier, rozkładając go.
'' Żartujesz sobie? Imprezy u Harry'ego są najlepsze na świecie! Poza tym Harry na Ciebie leci, nie wmówisz mi, że tego nie zauważyłaś?''
Westchnęłam zrezygnowana. Wiedziałam, że Harriet zrobi wszystko, abym tylko poszła na tę imprezę, jednak ja nie miałam zamiaru rezygnować z wyścigu dla jakiejś imprezy.
''Zauważyłam, to jest jeden z powodów dla których nie idę. Miłej zabawy x''
Odrzuciłam karteczkę, w tym samym czasie, kiedy zadzwonił dzwonek. Chwyciłam swoje rzeczy, rzucając w stronę zaskoczonej przyjaciółki krótkie pożegnanie i wybiegając z klasy. Szybko znalazłam się na parkingu, wsiadając do auta i jednym sprawnym ruchem go odpalając. Powoli wyjechałam z miejsca pełnego wychodzących ze szkoły uczniów, kierując się w stronę opuszczonego toru, gdzie Chan kazał mi ćwiczyć. Nie chciał ryzykować, że ktoś mnie zauważy i zacznie obserwować.
~*~
Ostatni raz spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Miałam założone krótkie, czarne, skórzane spodenki z ćwiekami na kieszeni, czarny top odsłaniający brzuch z białym krzyżem na piersiach i czarne buty na wysokim obcasie z ćwiekami. Do tego założyłam kolczyki w kształcie czaszki ludzkiej i kilka bransoletek. Włosy rozpuściłam i delikatnie pofalowałam, spinając je z przodu, aby zbędne kosmyki nie wpadały mi do oczu podczas jazdy. Wyglądałam... dobrze.
Uśmiechnęłam się do swojego odbicia, biorąc do ręki, telefon i dokumenty. Powoli, nie chcąc obudzić rodziców zeszłam na parter i schroniłam się w garażu. Nacisnęłam na autopilocie dwa guziczki, dzięki czemu drzwi od garażu zaczęły się podnosić, a ramiona bramy wyjazdowej otwierać. Z bijącym sercem wsiadłam za kierownicę, odpalając silnik i najciszej jak się da wyjechałam z posesji... mojego brata? Moich rodziców?
Kiedy tylko znalazłam się na głównej drodze, z radością wcisnęłam pedał gazu, natychmiast wyprzedzając jadące przede mną samochody. Musiałam dojechać na obrzeża miasta- to tam znajdowała się trasa wyścigu, chociaż znając życie, wjedziemy również do miasta.
Po pół godzinie jazdy, w końcu zauważyłam sporo stojących aut i wysiadających z nich ludzi. Kibice. Uśmiechnęłam się pod nosem przejeżdżając między nimi i czując wszystkie te ciekawskie spojrzenia. No tak. W końcu nikt mnie tutaj nie znał.
Zmrużyłam oczy, wyjeżdżając na główny plac, gdzie ustawiły się już trzy auta, mimo, że do samego wyścigu zostało jakieś półtorej godziny. Podjechałam pod linię startu, zatrzymując się przed wysokim mężczyzną. Spojrzał na mój samochód, z lekkim, pobłażliwym uśmieszkiem, a potem zwrócił się do mnie:
- Bogatych laluń tu nie potrzebujemy.
Uniosłam jedną brew, mrużąc złowrogo oczy.
- Z pewnością, nie potrzebuje ich taki prostak jak ty.- warknęłam- Jestem to od Chana. Zanotuj to sobie.
Nieznajomy, spojrzał na mnie z wściekłością, ale posłusznie wpisał coś na kawałek karteczki, którą trzymał w ręku, po czym odwrócił się na pięcie i zniknął w rozszalałym tłumie. Sięgnęłam po telefon, chcąc wybrać numer do Chana. Powinien obejrzeć ostatni raz mój samochód przed startem. Na ekraniku zamajaczyła mi biała koperta, symbolizująca, jedną nieprzeczytaną wiadomość.
''Mała powodzenia na wyścigu. Wiedz, że żaden z nas nie pochwala tego co robisz, ale... jeżeli to przynosi Ci szczęście... Niall nie wie, że dzisiaj się ścigasz- nie powiedziałem mu. Trzymam kciuki, młoda, wygraj to. I... nie daj się tam zabić co? Nie zniosę, kiedy coś Ci się stanie... jesteś dla mnie zbyt ważna. Wróć cała i zdrowa do domu.
Całuję, Louis :-) ''
Otworzyłam szeroko oczy,czytając wiadomość jeszcze raz. Louis napisał, że jestem dla niego ważna? O co mu chodziło?
Nagłe pukanie w szybę, spowodowało, że podskoczyłam na siedzeniu przestraszona. Koło mojego auta stał Chan uśmiechając się do mnie. Szybko wysiadłam z auta.
- Alison, moja droga!- krzyknął- jesteś gotowa?
Skinęłam głową, podając mu klucze od samochodu. Rzucił je jednemu z młodych chłopaków, którzy byli z nim, a ten szybko wsiadł do środka i odjechał w stronę garaży.
- Zrobimy teraz ostatni przegląd. Powinniśmy się wyrobić przed startem- mruknął Japończyk chwytając mnie za rękę i prowadząc w stronę, gdzie zniknęło auto.- Musisz uważać na tego gościa w czarnym samochodzie- dodał zezując na startujących- Resztą nie musisz się przejmować, są ciency, wyminiesz ich na pierwszym zakręcie. Ty musisz skupić się tylko na czarnym aucie i tylko na nim, rozumiesz?- spojrzał na mnie, na co energicznie pokręciłam głową.
Mężczyzna szybko odszedł w stronę mojego auta, a ja usiadłam w jego dyżurce, gdzie mogłam psychicznie przygotować się do startu. W ręku ciągle trzymałam telefon z wiadomością od Lou. Westchnęłam cicho, tworząc nową wiadomość.
'' Będę ostrożna o to nie musisz się martwić.''
Zanim zdążyłam się rozmyślić wcisnęłam ''wyślij''. Odłożyłam telefon na biurko, wiedząc, że zabierze go Chan. Zamknęłam oczy, starając się nie myśleć o wyścigu i oddychać wolno. Musiałam uspokoić bicie rozszalałego serca.
Nie wiem ile tak siedziałam, starając się dojść do ładu. Adrenalina płynęła w moich żyłach, a ręce niekontrolowanie się trzęsły. Ocknęłam się dopiero czując czyjś mocny uścisk na ramieniu.
- Al...- usłyszałam głos Chana. Podniosłam się z miejsca, patrząc na niego.- Już czas. Wyścig za piętnaście minut.
Skinęłam głową. Czas zacząć wyścig.
*********
13 komentarzy = next!
( zaszalejemy, ten jeden raz! )
13 komentarzy = next!
( zaszalejemy, ten jeden raz! )
Odcinek jest dłuuugi :D Uwierzcie miał być dłuższy, ale pomyślałam, że dawno nie trzymałam Was w napięciu, więc musiałam to zmienić :P
Pierwsza część mi nie wyszła- za co przepraszam, ale kolejne już są idealne <skromna>
Taaaak. Alison w końcu odkryła co czuje do Louisa. Kto się cieszy?
A teraz wytłumaczenie braku odcinka w niedzielę. Otóż, kiedy byłam na mazurach, w głowie zrodził mi się pomysł na krótką, bardzo krótką historię. Zaledwie 10 rozdziałów. Spisałam ją na kartce, i od niedzieli przepisywałam na komputer. Dopiero wczoraj skończyłam i wpadłam na pomysł, aby się nią z kimś podzielić, dlatego założyłam bloga, gdzie opublikowałam pierwszy ''rozdział''. Kilkoro osób przeczytało i - o dziwo- spodobało się. Dlatego chcę Was zaprosić na tego bloga z nieco... innym opowiadaniem. Dlaczego innym? Zobaczycie jak wejdziecie :P
Tutaj macie fabułę:
Co byś zrobił, gdyby nagle, z dnia na dzień doszedł do ciebie list od anonimowego adresata? Nie, nie zwyczajny list... List,w którym nieznajoma Ci osoba opisała wszystko to co leży jej na duszy, list, który zaczyna śnić Ci się po nocach, zmuszając do nierealnego wyścigu z czasem. Zastanawiałeś się co jest nagrodą w tej grze? Ludzkie życie. Jedno ludzkie istnienie. Jesteś gotowy zagłębić się w tę historię, rozpocząć walkę z samym sobą? Bo to właśnie MY jesteśmy tymi osobami, które popychają nas do czynów... za które przyjdzie nam gorzko zapłacić.
9 dni, 9 listów,216 godzin...i ty.
Czas rozpocząć grę.
Link: Nine days to death
Zapraszam do czytania i pozostawienia po sobie śladu!
I spokojnie, odcinki tutaj będą się pojawiać już regularnie :P
P.S. Z góry uprzedzam: nie odpowiadam za Wasz stan psychiczny po przeczytaniu ''Listu I''... kilkoro osób popłakało mi się w trakcie czytania ( byłam przy tym ) co w dalszym ciągu jest dla mnie niezrozumiałe.
+ zapraszam na blog o Liamie gdzie pojawił się już nowy odcinek :D
+ jestem ciekawa czy komuś udało się odgadnąć tematy przewodnie w imaginach? Cóż jeden z nich pojawił się już w dzisiejszym odcinku. Jaki? Imagin nr. 1 ( temat przewodni: wyjazd chłopców w trasę koncertową )
Ktoś zgadnie który imagin będzie umieszczony w następnym odcinku?
+ zapraszam na blog o Liamie gdzie pojawił się już nowy odcinek :D
+ jestem ciekawa czy komuś udało się odgadnąć tematy przewodnie w imaginach? Cóż jeden z nich pojawił się już w dzisiejszym odcinku. Jaki? Imagin nr. 1 ( temat przewodni: wyjazd chłopców w trasę koncertową )
Ktoś zgadnie który imagin będzie umieszczony w następnym odcinku?
Roooozdział zaaaajebisty, a na nowy blog zaglądnę, jak wrócę xx
OdpowiedzUsuńKomentarz mało ambitny, ale właśnie wybywam xd
Pozdrawiam xx
dojebany odcinek :) jest zajebisty
OdpowiedzUsuńZycze weny ♥
Szybkooo next <33333
OdpowiedzUsuńKurde!! Nie lubie cie ! :p czy ty musisz trzymac nas w napieciu ??!! Gthhh..
OdpowiedzUsuńale i tak cie kocham ! <3
Pdconek cudownu. Omggg. Kocham te ff! *.* czekam na nx :))))
@luvmyniallers
Super rozdział
OdpowiedzUsuńmatko jak ja to kocham nie pozbieram się jak go zakończysz musisz pisać 2 część błagam :******
OdpowiedzUsuńJesteś nie samowita miśka dawaj nexta <3
Zajebisty <33 Żeby tylko wygrała ten wyścig :**
OdpowiedzUsuńSUPER SUPER SUPER! Oby nic jej się nie stało w tym wyścigu! Już nie mogę się doczekać na nn ♥
OdpowiedzUsuńRozdzial jak zawsz cudowny
OdpowiedzUsuńLouis ... lecisz na dwa front :)
Fajnie by bylo gdyby Alice byla z Louisem tylko czemu kocha El
No trudno powtorze sie jeszcze raz :3 Rozdzial cudowny czekam na nexta ^-^
Rozdzial jak zawsz cudowny
OdpowiedzUsuńLouis ... lecisz na dwa front :)
Fajnie by bylo gdyby Alice byla z Louisem tylko czemu kocha El
No trudno powtorze sie jeszcze raz :3 Rozdzial cudowny czekam na nexta ^-^
cudny rozdział !
OdpowiedzUsuńNareszcie :D Super odcinek ;)
OdpowiedzUsuńExtra rozdział
OdpowiedzUsuńNn poproszę !
Gratulacje twój blog został nominowany do Liebster Awards. Więcej informacji na :
OdpowiedzUsuńmilosc-przyjazn-one-direction.blogspot.com