niedziela, 31 sierpnia 2014

Chapter XXXII


*****
Louis P.O.V.

     Powoli wszedłem do sali, gdzie leżała Alison. Jej blade, nieruchome ciało, podłączone było do różnych urządzeń, które wydawały z siebie dziwne dźwięki. Nie spuszczając z niej oczu, usiadłem na krześle obok jej łóżka, postawionym przez jedną dobroduszną pielęgniarkę i delikatnie chwyciłem jej lodowatą dłoń zamykając ją w swoich. Z moich ust wydobyło się ciche westchnięcie na widok jej zabandażowanych nadgarstków, w miejscu, gdzie się pocięła. Gładziłem opuszkami palców jej kłykcie, zastanawiając się, dlaczego to właśnie ona musiała być świadkiem zabójstwa swojego przyjaciela. To, że było to zabójstwo z premedytacją, policja stwierdziła już na samym początku. Ktoś doskonale wiedział, kiedy Chan wróci do domu, wiedział, kiedy bomba miała wybuchnąć, doprowadzając do eksplozji.
- Oj, Alison...- rzuciłem przypatrując się jej spokojnej, śpiącej twarzy- Czy ty zawsze musisz się w coś wpakować? Szczególnie w takie bagno? Co by było, gdybyś weszła z Chanem do domu?
     Zadrżałem na samą myśl, że dziwnym cudem, dziewczyna jeszcze żyła. Gdyby coś jej się stało... nie dałbym sobie rady.
Ona jest dla ciebie ważna...
     Pokręciłem głową, pozbywając się myśli. Alison była dla mnie jak młodsza siostra. Doskonale wiedziałem co musiała czuć, w końcu wychowałem się z samymi kobietami pod jednym dachem, a blondynkę zadziwiająco łatwo było rozgryźć. Przynajmniej dla mnie.
- Wiesz, że nie możesz leżeć tak cały dzień?- mruknąłem.- Musisz się w końcu obudzić, mała. 
     Puściłem jej dłoń, podpierając głowę rękoma. To był już drugi dzień, kiedy dziewczyna leżała nie dając znaku życia. Lekarze twierdzili, że w każdej chwili może się obudzić, jednak ta chwila przeciągała się niemiłosiernie. Mieliśmy szczęście, że żaden reportażyna nie zauważył nas w Irlandii i nie podał tej informacji dalej, bo nie mielibyśmy takiego spokoju. 
     Patrzenie na nieruchomą nastolatkę, był dla mnie jak cios prosto w serce. Chciałem znowu zobaczyć jej radosny uśmiech, poczuć jej perfumy, zobaczyć jak zabawnie marszczy nos, kiedy jest zła... jak na razie pozostało mi wpatrywanie się w jej bladą twarz.
     Rodzice Niall'a odpoczywali w domu, tak samo jak sam Horan i reszta chłopaków. Zmusić blondyna do wyjścia ze szpitala, graniczyło z cudem, jako cel honorowy przyrzekł sobie siedzieć przy siostrze, aż ta się nie obudzi. Dopiero po interwencji rodziców, że nie chcą oglądać swojego drugiego dziecka w szpitalu, z niechęcią opuścił pomieszczenie, a na końcu sam szpital.
- Siedzę tak tutaj sam... nie mam się do kogo odezwać... W normalnych warunkach zaczęłabyś paplać o jakiejś nowej sukience, którą ostatnio zobaczyłaś- wyjąkałem wbijając wzrok w sufit.- Cholera, nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale brakuje mi tej twojej bezsensownej gadaniny.
     Telefon w mojej kieszeni zawibrował, zmuszając mnie do wyciągnięcia go. Na ekranie zamigotała biała koperta, sygnalizująca nową wiadomość. Od niechcenia dotknąłem jej palcem, czekając sekundę, aż wiadomość załaduje się.
'' Co z nią?''
     Parsknąłem wymuszonym śmiechem orientując się, kim był nadawca. Niall. Ten dupek miał odpoczywać, a nie pisać wiadomości! Szybko wystukałem odpowiedź, a po jej wysłaniu zablokowałem telefon. Horan, jesteś kretynem.
'' Wyszedłeś stąd dopiero 20 minut temu i jej stan się nie zmienił. Idź spać, masz odpocząć. Za chwilę będziesz wyglądał jak cień własnego siebie.''
     Spojrzałem na śpiącą dziewczynę, orientując się, że mimika twarzy nieznacznie się zmieniła... albo to ja wymyślam? Tak z pewnością...
- Fajnie by było gdybyś się już obudziła...- powiedziałem sam do siebie, odgarniając włosy z czoła.- Ten debil, przestałby się przynajmniej zamartwiać.

Alison P.O.V.

     Zmrużyłam oczy, kiedy zbyt jasne światło oślepiło mnie na kilka sekund. Westchnęłam przeciągle, powoli rozglądając się dookoła. Sala szpitalna w której się znajdowałam, nie różniła się zbytnio od tych, w których kiedyś leżałam. Była nawet łudząco podobna. 
     Podniosłam rękę, aby poprawić zaplątany kosmyk włosów, kiedy mój wzrok przykuły bandaże na nadgarstkach. Momentalnie moją głowę zaczęły zalewać wspomnienia z feralnej nocy, kiedy zginął Chan. Zbłąkana łza, zakręciła się w kąciku moich oczu, jednak szybko ją wytarłam. Nie mogłam pozwolić, aby żal po stracie Chana mnie zdołował, on by tego nie chciał.
     Odetchnęłam głęboko, spoglądając na puste krzesło obok mnie. Na szafce nocnej leżał czyiś telefon, więc byłam pewna, że nie byłam sama. Zmarszczyłam brwi, wyciągając rękę po urządzenie, jednak w tej samej chwili drzwi do sali otworzyły się, a w progu stanął... Louis.
- Alison!- zawołał uśmiechając się radośnie. Ulga jaka zagościła na jego twarzy, uświadomiła mi jak wszyscy musieli się o mnie martwić.- Nareszcie się obudziłaś!- krzyknął podchodząc do mnie i mocno obejmując. Zaśmiałam się pod nosem, czując znajome perfumy Lou. Moje ulubione...
- Co ty tu robisz?- zapytałam, kiedy szaleńczy uścisk chłopaka dobiegł końca.- Masz trasę koncertową- starałam się zignorować szaleńcze bicie serca, jednak maszyna, która była do mnie podłączona nie ułatwiała mi tego. Po sali natychmiast rozległ się przyśpieszony dźwięk, a po kilku sekundach do sali wpadł lekarz. Spojrzał na mnie, a kiedy zauważył, że jego pacjentka się obudziła, szeroko się uśmiechnął.
- Witamy wśród żywych!- zawołał, zbliżając się do mnie i spoglądając na pracę maszyn.- Widzę, że serce dobrze pracuje... jednak... wypadałoby trochę zwolnić.- rzucił zezując na Lou. Zaczerwieniłam się, zdając sobie sprawę, że mężczyzna doskonale wie, co, a raczej kto wywołał u mnie taką reakcję.- Boli cię coś?- spojrzał na mnie badawczo. Pokręciłam głową uśmiechając się.- Dobrze... poproszę pielęgniarkę, aby odłączyła cię od kroplówki. Jeżeli wyniki będą dobre, już jutro wyjdziesz...- dodał, widząc na mojej twarzy nieme pytanie. Skinęłam głową, czekając, aż doktor puści salę.
- Więc? Co ty tu robisz?- powtórzyłam rzucając Tomlinsonowi, groźne spojrzenie.
- Twoja mama zadzwoniła w nocy do Nialla, a ten narobił takiego hałasu, że chcąc nie chcąc usłyszeliśmy wszystko.- wzruszył ramionami.- Nie mogliśmy go puścić samego, więc... oto jesteśmy.
     Wywróciłam oczami, głęboko wzdychając. Wygląda na to, że mój brat siłą rzeczy dowie się o wszystkim co robię.
- Jak... jak się czujesz?- widziałam jak szatyn wypowiada to pytanie z niepewnością. Zastanowiłam się, niewiedząc co mam mu odpowiedzieć. Jak ma się czuć osoba, która była świadkiem zabójstwa swojego przyjaciela?
- Nie wiem...- szepnęłam kuląc się.- To nadal do mnie nie dotarło.
     Chłopak westchnął przyciągając mnie bliżej siebie i przytulając, przez co aparatura zaczęła nieznośnie piszczeć. Zaśmiałam się widząc, jak zdezorientowany chłopak uskakuje ode mnie, nie wiedząc co się dzieje.
- Nie chcesz wiedzieć, jak mi poszło na wyścigu?- zmieniłam temat, przekrzywiając głowę i spoglądając na niego. Skinął głową- Wygrałam.- rzuciłam od niechcenia. - Musisz wyciągnąć z bagażnika torbę z pieniędzmi. Chan...- chrząknęłam, kiedy poczułam jak mój głos się załamuje- schował ją tam zanim... u...umarł.
- Policja już się tym zajmuje- usłyszałam, ale zanim zdążyłam dopytać chłopaka p szczegóły do sali wkroczyła pielęgniarka. W tym czasie Louis wyciągnął telefon, wystukał coś na ekranie i odłożył go z powrotem.- Napisałem do Harry'ego, że się obudziłaś. Martwią się o ciebie.
-Oh...- wyrwało mi się.- A... jak tam Eleanor?- zapytałam. Dziewczyna ani trochę mnie nie interesowała, ale wiem, że rozmowa o niej na pewno uszczęśliwi Louisa. A kiedy on był szczęśliwy... ja również.
- Eleanor?- podrapał się po brodzie- Nie mam pojęcia. Ostatni raz dzwoniła... tydzień temu. Wspomniała, że ma jakieś egzaminy i musi się uczyć...
     Zmarszczyłam brwi. Egzaminów o tej porze już nie ma. Są tylko poprawki... Zmrużyłam oczy zastanawiając się, czy panna Calder, przez przypadek czegoś nie ukrywa. Po jaką cholerę miałaby okłamywać Lou? Jest dobrą uczennicą, więc na sto procent nie ma poprawki...
- Cóż... sądzę, że niedługo zadzwoni- uśmiechnęłam się. A żebyś się udławiła, suko.

Zack P.O.V.

- Zack!- nagły krzyk, spowodował, że przestraszony podskoczyłem tym samym uderzając głową o maskę samochodu. Z moich ust wydobyła się wiązanka przekleństw pod adresem osoby, która ośmieliła się mi przerwać pracę nad moim samochodem.- Zack!
- Kurwa czego?- warknąłem w kierunku Ericka, który jak oparzony wbiegł do mojego warsztatu.- Żeby to było coś ważnego, bo mi przeszkodziłeś.- mężczyzna spojrzał na mnie i warknął cicho w moim kierunku na co uniosłem do góry ręce w geście poddania.- Gadaj, czasu nie mam.
- Chan nie żyje- wyrzucił z siebie. Znieruchomiałem wpatrując się w twarz przyjaciela, mając nadzieję, że to było kłamstwo.- został zamordowany- dodał po chwili.
     Z wściekłością, zatrzasnąłem klapę samochodu, uderzając w nią z całej siły. Blacha wygięła się pod wpływem uderzenia, zostawiając na niej odcisk mojej dłoni.
- Kiedy i jak?- wysyczałem, opierając się o zniszczony samochód. Nie mogłem uwierzyć, że mój przyjaciel z dzieciństwa nie żyje.
- Wczoraj w nocy... Ktoś podłożył bombę u niego w domu.- zacisnąłem pięści, czując jak krew zaczyna we mnie buzować. Kto byłby na tyle mądry, aby... wysadzić dom w powietrze?- Ale... Zack, to nie koniec.
     Odwróciłem się kierunku jedynego przyjaciela, który mi został. Na jego twarzy widać było niepokój i niepewność, czy powiedzieć mi coś jeszcze. Zmarszczyłem brwi, oddychając głęboko.
- Po prostu to powiedz. Może niczego nie zniszczę.- mruknąłem.
- Alison była tego świadkiem. Upiła się i podcięła sobie żyły. Leży teraz w szpitalu.

~*~
Ta bum, tss...
Kto nie pamięta jak wygląda Zack i Erick- zapraszam do bohaterów :D
Dzisiaj ostatni dzień wakacji ( uuups ) a jutro pora do szkoły :( A może by tak... zrobić sobie jeszcze miesiąc wolnego?
Jak widzicie wprowadziłam narracje ( dziękuję natasza, tak btw. nie wiem czemu ale twoja nazwa skojarzyła mi się z Seleną mówiącą: '' Hi Baszia!'' :D ), i muszę przyznać... że muszę się przyzwyczaić :P
Odcinki 2 razy w tygodniu, kto się cieszy?
Co tam jeszcze... Nadrabiam zakładkę SPAM ( w końcu ) i... to chyba tyle...
Na marginesie powiem, że nigdy więcej nie kupię polskiego telefonu, nie dość, że beznadzieja, to szybko się psuje. Mam go od czerwca i już miał dwie awarie!
Okej, poskarżyłam się :D
Miłego roku szkolnego ( co ja gadam? )!!!
P.S. Wczoraj opublikowałam kolejny list TUTAJ oraz zwiastun opowiadania o Dan :D KLIK i Klik. A no i zapraszam na 5 rozdział opowiadania i pozostawienia po sobie śladu ( kochacie Liama, nie? :D ) Kliknij na mnie!
Taaa... to chyba wszystko :D

18 komentarzy ----> next!

16 komentarzy:

  1. O matuchnooo. Zajebisteeee !!!! *.* czy mi sie wydaje czy Elka zdradza Louisa? o_Oomfjcjdjsm chcialabym zeby Al byla z Lou :)))))) *.*
    Cholerna szkola. Ja tam nie chce isc. Bowi nauczyciele nowe wszystko. Omggggg !!!!! -,-
    @luvmyniallers

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaaabij Eleanor. Nie żebym coś do niej miała, ale Louisowi i Alison będzie łatwiej się ze sobą spiknąć, a ja będę wtedy szczęśliwsza, pomijając fakt, gdzie muszę jutro iść ;__;

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że wprowadziłaś narracje, teraz łatwiej sie połapać :)
    I serio? Hi Baszia?!
    Ktoś ci mówił kiedyś, że jesteś dziwna? ;D
    dobra...
    Rozdział boski i nie moge doczekać się następnego!
    Osobiście dorwałabym osobe odpowiedzialną za tą bombe!
    Poprostu nogi z dupy powyrywać
    dużo weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Looou! *.* mega!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ohh... kocham cię . Już się nie mogę doczekać następnego. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie rob limitow tylko pisz!
    Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy następny??????

    OdpowiedzUsuń
  8. swietne xx
    jestem ciekawa co bedzie dalej 👌

    OdpowiedzUsuń
  9. Dlaczego to jest takie swietne?
    Dawaj szybko nexta!!!! ✔

    OdpowiedzUsuń