niedziela, 8 marca 2015

Kontynuacja:

II część znajdziecie tutaj:

Podsumowanie

1. Blog założony został:
- 28.01.2014

2. Ilość osób ile weszło:


3. Ilość obserwatorów:


4. W sondach wzięło udział:




5. Największą ilość wyświetleń ma odcinek:


6. Największą ilość komentarzy ma odcinek:

7. Odbiorcy:


8. Ilość wyświetleń na Wattpad:


9. Najwyższe osiągnięcie na Wattpad:


10. Ilość postów na blogu:
- 45 odcinków + prolog i epilog
- wszystkich postów 65

11. Data zakończenia bloga:
- 8.03.15r.
Blog ma 1 rok, 1 miesiąc i 7 dni.

Dziękuję wszystkim za wyświetlenia, komentarze ( te miłe i nie ). Naprawdę nie wiem, gdzie bym była gdyby nie Wy. Mam nadzieję, że zobaczymy się w drugiej części:

LINK DO II CZĘŚCI:




Epilog

KAŻDY OBOWIĄZKOWO KOMENTUJE TEN ODCINEK!
*******
Alison P.O.V.

     Zaciekawiona mocno ściskałam dłoń Louisa, pozwalając mu kierować się w nieznaną  mi stronę. Z samego rana, Tomlinson siłą wyciągnął mnie z łóżka, niemal grożąc mi przy tym zimnym prysznicem, którego starałam się uniknąć. Kiedy zjawiłam się na dole, po wciśnięciu we mnie kilku gofrów, wpakował mnie do samochodu i od tamtej pory nie odezwał się ani słowem.
        -Louis... - mruknęłam kolejny raz - nie żeby coś, ale dzisiaj wyjeżdżacie w trasę koncertową...
        - Doskonale o tym wiem, Ali - głos szatyna ani trochę nie brzmiał jak dawniej. Odniosłam nawet wrażenie, że był strasznie spięty, zdenerwowany.
     Po trzydziestu minutach, chłopak wjechał na parking, obok ogrodzonego terenu. Zmarszczyłam brwi, odpinając pas i opuszczając wnętrze samochodu. Niemal natychmiast zostałam przyciśnięta do boku szatyna, jakby chciał się upewnić, że na sto procent jestem bezpieczna.
     Mocno trzymałam koszulkę chłopaka, w każdej chwili będąc gotową do ucieczki. Nie miałam bladego pojęcia, gdzie jesteśmy, ani co tutaj robimy. Wszędzie był las, co dodatkowo mnie przerażało. A co jeżeli Louis....?
         - Jesteśmy na miejscu - usłyszałam. Uniosłam głowę, rozglądając się i skupiając swój wzrok na wielkim żółtym szyldzie z niebieskim napisem: ''Wesołe miasteczko''
         - Wesołe miasteczko? - zaśmiałam się, radośnie klaszcząc w dłonie. Louis uśmiechnął się, obejmując mnie ramieniem, witając przy okazji strażnika. Zdziwiłam się, kiedy starszy mężczyzna odsunął się, pozwalając nam spokojnie wejść. Czyżby Lou to zaplanował?
        - Jesteśmy tutaj tylko my- powiedział po chwili, prawidłowo rozszyfrowując moją minę - Całe wesołe miasteczko.
     Zagryzłam wargę, chwytając od chłopaka karnet.
        - Więc.... - uśmiechnęłam się, chwytając dłonie Lou i ciągnąc w stronę diabelskiego młyna - Obowiązkowo idziemy na wszystkie kolejki!

********

     Zimne krople deszczu, uderzały o moją rozgrzaną skórę, wywołując nieprzyjemne dreszcze. Chwilę później nad moja głową pojawiła się kurtka Louisa, osłaniając mnie przed kroplami. Szybko przebiegliśmy dróżkę, prowadzącą do krzywych luster, gdzie zamierzaliśmy się schronić przed mżawką.
        - Nienawidzę takiej pogody - mruknęłam wbiegając do środka pomieszczenia i spoglądając na siebie w najbliższym zwierciadle - O matko, ja ja wyglądam! - zawołałam. Makijaż spływał po policzkach, a z włosów kapała woda, tym samym skręcając je. Jęknęłam cicho, wiążąc blond kosmyki i ścierając rozmazany tusz.
        - Wyglądasz przepięknie - ramiona Tomlinsona objęły mnie, przysuwając do klatki piersiowej. Zaśmiałam się, kiedy usta chłopaka zahaczyły o moje lewe ucho, lekko je przygryzając, wywołując przyjemne łaskotki. Zadowolony z siebie chłopak spojrzał na nasze odbicie - zamknij oczy - rozkazał.
     Uważnie zlustrowałam jego odbicie, zauważając, jak niebieskie tęczówki delikatnie pojaśniały. Przekrzywiłam głowę, spełniając jego prośbę, aby po chwili, ramiona chłopaka mocno mnie objęły i poprowadziły w głąb pomieszczenia. Mruknęłam cicho niezadowolona, chcąc je otworzyć, jednak w ostatnim momencie, Louis zakrył je swoimi dłońmi, śmiejąc się cicho.
       - Za chwilę... - szepnął, ustawiając mnie i odsuwając się - poczekaj,.. otwórz oczy.
     Niepewnie uchyliłam powieki, spoglądając przed siebie, dostrzegając przyklejoną czerwoną strzałkę w prawo. Odwróciłam głowę w tamtą stronę, momentalnie szeroko otwierając oczy. Na podłodze,  w kształcie serca ułożono zapalone świeczki. W samym środku serca, utworzono napis ''Kocham Cię'' usypany z płatków róż.
        - Co...?- wyjąkałam, rozglądając się i szukając Louisa. Chłopak stał za mną, uważnie mnie obserwując i czekając na moja reakcję. Niepewnie podeszłam do niego, starając się powstrzymać napływające do oczu łzy wzruszenia. Czy Louis... czy on właśnie wyznał, że mnie kocha?
        - Alison... ja... cholera - przeklął zamykając oczy na kilka sekund. Powoli wyciągnęłam rękę, dotykając policzka szatyna - Ali zawsze byłaś dla mnie ważna, ale dopiero od niedawna zrozumiałem jak bardzo. Nie potrafię przejść obok ciebie obojętnie, nie potrafię cię ignorować. Jesteś dla mnie cholernie ważna... i chcę, żebyś była szczęśliwa.
        - Louis...- mruknęłam - Ja jestem szczęśliwa - dodałam, kiedy niebieskie tęczówki skupiły się na mojej osobie - Naprawdę...
        - Alison Evans. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że możesz mnie znienawidzić, że możesz nie czuć do mnie tego samego, że po prostu stąd odejdziesz ale ja... musiałem ci to powiedzieć, bo...
     Westchnęłam sfrustrowana, zarzucając ręce na szyję chłopaka i łącząc nasze usta w pocałunku. Zaskoczony, znieruchomiał na chwilę, jednak po kilku sekundach objął mnie, przysuwając mnie bliżej siebie.
        - Przestań tyle gadać. Nie masz się czego bać Louis - westchnęłam odsuwając się - Kocham cię

*******

        - Dasz sobie radę?- Niall spojrzał na mnie mrużąc oczy. Wywróciłam oczami uderzając go w ramię, cicho się śmiejąc.
        - Tak Niall. W razie czego mam do ciebie dzwonić...
     Mocno objęłam chłopaka, ostatni raz wdychając perfumy blondyna. Będzie mi go brakowało. Wyjeżdża na prawie rok...
     Kiedy Niall mnie puścił, jego miejsce zajął Louis, który szybko przyciągnął mnie do siebie. Jego najbardziej będzie mi brakować. Szczególnie po tym co wydarzyło się rano.
        - Uważaj na siebie, mała... - mruknął całując mnie w czoło i ścierając spływające łzy. Skinęłam głową ostatni raz wtulając się w jego klatkę piersiową. - Kocham cię...
        - Ja ciebie też - uśmiechnęłam się spoglądając w jego oczy. Kto wie, kiedy kolejny raz będę się w nie wpatrywać...

*********
Więc oto jest koniec pierwszej części. Pod spodem opis II częściej:

'' Tydzień po rozpoczęciu trasy koncertowej One Direction, świat obiegła wiadomość o zejściu się Louisa i Eleanor. Alison, czując się oszukana przez chłopaka, który zaledwie kilka dni temu wyznał jej miłość, odcięła się od swojego brata i jego przyjaciół.
Rok później Alison wyjeżdża do Londynu na studia. Za dnia jest przykładną studentką literatury i kryminalistyki, a w nocy staje się jedną z najniebezpieczniejszych członkiń nielegalnych wyścigów, ściganą listem gończym w całej Europie.
 Niall, uczulony na punkcie ochrony dziewczyny, zaczyna podejrzewać w jakim środowisku obraca się jego siostra, dlatego kolejny raz stara się jej pomóc. Ale czy tym razem... zdąży na czas?
Seguel ''The future starts today, not to tomorrow'' ''
Link do II części: II CZĘŚĆ

A więc:
a) Za chwilę opublikuję podsumowanie,
b) Jest 58 obserwatorów, dlatego proszę aby każdy, kto przeczytał epilog zostawił komentarz. Nawet jeżeli ma to być kropka. Ilość wyświetleń Was wyda, kochani!

KAŻDY OBOWIĄZKOWO KOMENTUJE!